800 miejsc pracy… Brzmi nieźle, ale czy inwestorzy nie potkną się o brak rąk do pracy, coraz bardziej dotkliwy w wielu rejonach Polski?
Na Podkarpaciu masowego problemu z wykwalifikowanymi kadrami nie ma. Chociaż Huta Stalowa Wola ogłaszała kilkakrotnie nabory i nie było to skuteczne. To pierwszy poważny sygnał. Nasza kampania jest nakierowana na gospodarkę, na przedsiębiorców i pozyskiwanie inwestorów, ale ma też trafić do ludzi. Mówimy „przyjeżdżajcie na Podkarpacie, bo tu będą nowe innowacyjne i atrakcyjne miejsca pracy, dobrze płatne”. Myślimy także o tych, którzy wyjechali stąd za granicę. Zachęcamy: wracajcie, bo tu będą stanowiska i miejsca pracy odpowiednie dla waszych ambicji i kompetencji.
Wracają?
Tak. Przykładem jest poważne biuro konstrukcyjne z branży motoryzacyjnej. Ta firma ściągnęła ludzi, którzy pracowali w różnych biurach konstrukcyjnych w Anglii czy Niemczech. Mamy mocne argumenty: tu jest ładnie, bezpiecznie, spokojnie, i jeszcze blisko Bieszczady plus świetne miejsca pracy. Ale równolegle pracujemy też nad tym, żeby zatrzymać u nas tych, którzy mogliby wyjechać. Np. Lufthansa weszła aktywnie w kilka szkół średnich, gdzie patronuje specjalnym klasom, w których młodzi ludzie uczą się nowoczesnych specjalności, pozwalających bez problemu znaleźć zatrudnienie albo w tej firmie, albo w innych w regionie.
Na Podkarpaciu bardzo dużo znaczy też branża IT. Na czym jeszcze opieracie rozwój regionu?
Trzeba spojrzeć na to przez pryzmat naszych inteligentnych specjalizacji – wtedy okaże się, że chcemy solidnie stać na czterech nogach. Nasze sztandarowe działania to oczywiście lotnictwo i kosmonautyka. Droga ku innowacjom rozpoczęła się właśnie od Doliny Lotniczej. Tam zaczął powstawać system organizacji klastrowej. Później jest motoryzacja porównywalna z branżą lotniczą, jeśli chodzi o obroty i produkcję.
Kolejna „noga” to informatyka. Tu liderem jest Asseco, ale jest też wiele innych, mniejszych firm. Dzięki naszym szkołom wyższym mamy też dużą podaż informatyków. Oczywiście Asseco przewodzi zdecydowanie, chociaż nie jest w klastrze. Powiedzieli, że jakby do niego weszli, to musieliby tam odgrywać dominującą rolę. Ładnie się zachowali, ale współpracują z innymi.
Poza tym ważna jest jakość życia. To jest związane z bezpieczeństwem, środowiskiem, naszymi ekologicznymi produktami, zdrowiem, uzdrowiskami, obszarami wiejskimi. Innowacje i technologie w najlepszym otoczeniu.
Do tego wszystkiego potrzebna jest dobra komunikacja. Port lotniczy w Jasionce, który należy do samorządu, rozwija się, ale wolniej w porównaniu z innymi portami regionalnymi w kraju. Macie pomysł, jak to zmienić?
Jak popatrzymy na wskaźniki względne, czyli procentowe rok do roku i miesiąc do miesiąca, to w dynamice nie jesteśmy na końcu, raczej w czołówce. Uruchomiliśmy lot do Nowego Jorku. Mamy Tel Awiw uruchomiony przez LOT czy Monachium Lufthansy.
Ale straciliście Frankfurt….
No tak. To była rzeczywiście bolesna strata. Ale dobrze, że jest Monachium. Teraz stawiamy na rozwój infrastruktury i usług okołolotniskowych. To np. kwestia firm, które dzisiaj remontują samoloty liniowe. Mamy dwa potężne hangary i chcemy, żeby ten obszar się rozwijał. Lufthansa z MTU będzie teraz remontować silniki. Silniki będą przylatywały drogą lotniczą, więc cargo będzie się rozwijało.
Cały czas musicie dokładać do lotniska?
Lotnisko nie jest na plusie. Mieliśmy potężne inwestycje, które były robione z kredytów i środków europejskich. To było konieczne do zrobienia. Został poprawiony i wydłużony pas, system naprowadzania, ostatni nabytek to system nawigacyjny, który umożliwia lądowanie w gorszych warunkach. To inwestycje w przyszłość. Na razie wynik nie jest pozytywny, ale to się zmieni.
Jeszcze poprzedni zarząd lotniska starał się, by Rzeszów był oknem na świat dla pasażerów z zachodniej Ukrainy. Jakoś to się nie udało.
Główną barierą dzisiaj nie są ceny, tylko granica. Jeśli ktoś stoi na granicy 4–5 godzin, to zacznie szukać innych rozwiązań. Np. na rejsie do Ameryki mamy 1 proc. Słowaków czy Ukraińców. Żeby zachęcić Słowaków, uruchomiliśmy specjalny autobus, który przyjeżdża 2–3 godziny przed odlotem. Gdybyśmy mieli drogę ekspresową na Słowację, wtedy zasięg oddziaływania Jasionki mógłby być znacznie większy.
Obiektywnie rzecz biorąc, dostępność komunikacyjna regionu się bardzo poprawiła, szczególnie na osi wschód–zachód. Jest autostrada A4, wyremontowana linia z Rzeszowa do Krakowa. Via Carpatia, oczko w głowie polityków PiS, jest wam aż tak strasznie potrzebna?
Bezwzględnie jest potrzebna. Nie mamy z Podkarpacia szybkiego dojazdu do Warszawy. Jedziemy przez Lublin albo przez Radom. To wszystko drogi średniej klasy. Jak będzie ekspresowa S19, która będzie się komunikowała z S17, można będzie szybko dojechać do Warszawy. Potrzebna też jest do uruchomienia relacji północ–południe.
Mówimy tu o szlakach międzynarodowych czy międzyregionalnych, a komunikacja poza głównymi ośrodkami regionu leży. Najlepiej było to widać po problemach w Bieszczadach, skąd wycofała się Arriva obsługująca lokalne trasy autobusowe. Podkarpacka Kolej Aglomeracyjna miała powstać jeszcze w 2016 r… Skąd te problemy?
W tej ostatnie sprawie decyzje już są. Podpisaliśmy umowę, projekt został zakwalifikowany do dofinansowania. To 380 mln zł na poprawę infrastruktury i 200 mln zł na tabor. Podkarpacka Kolej Aglomeracyjna powstanie, mamy na nią środki i fundusze. Będzie obsługiwać pasażerów w promieniu 30–40 km od Rzeszowa. Ale dzięki tym dotacjom mamy fundusze na remonty innych połączeń kolejowych. Na wszystko potrzeba czasu.
Jesteście wzorowym przykładem nowoczesnej gospodarki. Nie sądzi pan, że to paradoks, iż jednocześnie macie drugi, najniższy, jeśli chodzi o województwa, wskaźnik średnich płac w Polsce?
Na pewno płace są sygnałem i zachętą dla firm, żeby lokować tu biznes. Ale to nie jest jedyny atut. Do tego dochodzi wysoka jakość kadr, ich dyscyplina związana ze społecznymi i kulturowymi przywiązaniami.
Z drugiej strony popatrzmy na problem bezpieczeństwa. Każdy by chciał powiedzieć: przygraniczne województwa, niedaleko Ukraina, zaraz jakaś korupcja, coś tam. To nie ma miejsca. Oni przejeżdżają, jadą dalej, bo tu niska płaca, to się nie zatrzymują. To jest najbezpieczniejszy region w kraju.
Mówiąc o specjalizacjach i sile regionu, o turystyce pan nie wspomniał.
Ona mieści się w jakości życia. Niedawno rozstrzygamy kilka ważnych przetargów na drogach bieszczadzkich. Ważne, żeby poprawić tamtejszą infrastrukturę. Punktowo idziemy w modelowe projekty wspierania samorządu. Np. w Polańczyku w gminie Solina wsparliśmy wójta, żeby poprawił jakość szlaku na Korbanię. To jest niewysoka góra, ale z niej ładnie widać cały Zalew Soliński. Jest taka rodzinna i rekreacyjna. Będziemy też poprawiali jakość rozwiązań komunikacyjnych w miejscach atrakcyjnych turystycznie.
Ma być też program bieszczadzki. Dużo jest w nim różnego rodzaju pilotaży i działań, które pozwalają sprawdzić, jak będą one oddziaływały na turystykę. Zresztą Podkarpacie to nie tylko Bieszczady, ale i południowa część Roztocza, naprawdę bardzo piękna.
Lubi pan Bieszczady?
Tak. Jeszcze w tym roku na urlopie nie byłem, ale wybieram się na krótki. Ostatnie cztery lata spędziłem w Bieszczadach, wspinaliśmy się na tamtejsze szczyty. Jeśli ktoś jeszcze nie był, zachęcam.