Można by za nie wybudować pięć elektrowni atomowych, dziesięć Centralnych Portów Komunikacyjnych, 8600 kilometrów autostrad. Kwotę, jaką udało się wynegocjować dla Polski w obecnym unijnym budżecie, nawet krytycy poprzedniego rządu musieli nazwać sukcesem. Mamy do dyspozycji najwięcej funduszy spośród wszystkich krajów UE. Co więcej, na drugie pod tym względem Włochy przypadło niemal 50 mld euro mniej. Przepaść. Nawet w przeliczeniu na jednego mieszkańca – mimo wielkości naszego kraju – jesteśmy w ścisłej unijnej czołówce.
Od dawna mówiło się, że to ostatni taki unijny budżet. Przewidywano – a od czasu decyzji Brytyjczyków o wyjściu z Unii stało się to pewne – że w kolejnym pieniędzy będzie znacznie mniej. Co innego jednak podejrzewać cięcia, co innego poznać konkrety. Kiedy kilka tygodni temu „Rz” napisała jako pierwsza o propozycji projektu budżetu UE na lata 2021–2027, na wiele głów wylał się zimny prysznic. Nie chodzi tylko o oszczędności, wymuszone np. brexitem. Gdyby tak było, cięcia nie przekraczałyby 10–11 proc. Tymczasem Polska z polityki spójności ma dostać 19,5 mld euro mniej, a pieniądze ze wspólnej polityki rolnej okrojono aż o jedną czwartą.
Groźniejsze niż same cięcia (które – musimy o tym pamiętać – nie dotyczą przecież tylko Polski) są zmiany w istocie polityki spójności. Zamiast wyrównywać różnice w zamożności unijnych regionów pieniądze pójdą w większym stopniu na walkę z bezrobociem młodych, problem migracji, wspólną politykę obronną. Straci nasz region, skorzystają kraje południa kontynentu. Zmiany uderzą szczególnie w najbiedniejsze, wschodnie województwa Polski, które mimo niewątpliwego skoku dokonanego w ostatnich kilkunastu latach, wciąż znajdują się wśród najbiedniejszych w całej Unii.
Walka o kształt nowego budżetu daleka jest od końca, ale o głębsze zmiany będzie niezwykle trudno. Korekty są jednak możliwe. Dlatego przedstawiciele naszych samorządów powinni nieustannie lobbować – w polskim rządzie, KE, ale również, a może przede wszystkim, na forum Komitetu Regionów czy Konferencji Peryferyjnych Regionów Nadmorskich Europy. Głos tych i podobnych gremiów zyskuje większą moc dzięki zaangażowaniu władz samorządowych z różnych krajów Wspólnoty wspólnie walczących o te same cele.
Proponowane zmiany w budżecie i odebranie regionom nie tylko pieniędzy, ale też częściowo wpływu na ich podział, są niezwykle groźne dla naszych samorządów i możliwości ich dalszego rozwoju. Dlatego tak szeroko zajęliśmy się tym problemem w dzisiejszym „Życiu Regionów” (Temat tygodnia >r4 – 7). Ze względu na jego wagę, będziemy do niego wracać w kolejnych miesiącach, gdy toczyć się będą negocjacje konkretnych kwot i zapisów.