W Poznaniu stopa bezrobocia to 1,5 proc., a w powiecie poznańskim – 1,8 proc., chętnych do pracy znaleźć więc trudno – mówi Agnieszka Kownacka z Powiatowego Urzędu Pracy w Poznaniu. – Dotyczy to właściwe wszystkich branż i zawodów, nie tylko pracowników o wysokich kwalifikacjach, ale także do tzw. prac prostych. Co więcej, przy tych pracach prostych występuje bardzo duża rotacjach, bo ludzie ciągle szukają lepszych, bardziej satysfakcjonujących ofert. Pracodawcy, by poradzić sobie z tymi problemami, sięgają coraz chętniej po pracowników z zagranicy – wyjaśnia Kownacka.
Mapa cudzoziemców
Pracodawcy z Poznania i okolic zgłosili w zeszłym roku zapotrzebowanie na prawie 68 tys. pracowników z zagranicy, co było jednym z największych poziomów w Polsce. Ale Poznań nie należy do wyjątków. Z informacji zebranych przez „Tygodnik Regionalny” wynika, że w ogóle imigranci zarobkowi najszerszym strumieniem płyną do największych polskich miast (i okolicznych miejscowości), czyli do Wrocławia, Warszawy, Krakowa, Gdańska, Łodzi czy aglomeracji śląskiej. Im mniejsze miasto, tym mniej Ukraińców, co w sumie nie dziwi, a najmniej jest ich poza miastami.
Choć tu są ważne wyjątki. Po pierwsze, chodzi o takie miejsca, gdzie nietypowo duże są skupiska firm, m.in. w specjalnych strefach ekonomicznych (jako przykład można wymienić powiat wielicki w woj. małopolskim czy świdnicki w woj. dolnośląskim). Po drugie, o powiaty typowo rolnicze, gdzie potrzeba cudzoziemców do prac sezonowych.
Uzupełnienie deficytów
W powiecie płońskim w zeszłym roku zarejestrowano aż 64,4 tys. tzw. oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcom. To oferty przede wszystkim płynące od lokalnych gospodarstw rolnych, bo plantatorom trudno znaleźć chętnych do pracy „na polu” wśród Polaków. W powiecie dominuje uprawa takich owoców jak truskawki czy maliny oraz warzyw – w tym ogórków i kalafiorów. Podobnie jest w sąsiednim powiecie grójeckim (też prawie 65 tys. oświadczeń złożonych w zeszłym roku), z tym że tam dominuje sadownictwo.