Reklama
Rozwiń

Na wsiach wciąż wyją syreny ochotniczych straży

Ochotnicza Straż Pożarna, podobnie jak Polska, w tym roku kończy 100 lat. 4 maja, w dniu św. Floriana, patrona strażaków, obchodzą swoje święto. Choć w tym roku z problemami.

Publikacja: 23.04.2018 02:10

Strażacy ochotnicy coraz rzadziej zajmują się gaszeniem pożarów. Częściej poszkodowanym i w wypadkac

Strażacy ochotnicy coraz rzadziej zajmują się gaszeniem pożarów. Częściej poszkodowanym i w wypadkach komunikacyjnych.

Foto: Rzeczpospolita/Krzysztof Skłodowski

Miesiąc temu media obiegła informacja, że wojewoda mazowiecki odmówił strażakom ochotnikom możliwości zorganizowania obchodów na placu Piłsudskiego w Warszawie. W decyzji tej upatrywano podtekstu politycznego – szefem Zarządu Głównego OSP RP jest Waldemar Pawlak, wieloletni prezes PSL. A partia ta jest w opozycji do rządzącego Polską PiS.

– Sytuacja się wyjaśniła. Po spotkaniu Waldemara Pawlaka z szefem MSWiA Joachimem Brudzińskim ustalono, że przedstawiciele strażaków ochotników wezmą udział w obchodach organizowanych przez Państwową Straż Pożarną, a dodatkowo będziemy mieć własną uroczystość 4 maja na Zamku Królewskim i placu Zamkowym – mówi Adam Nowak z Zarządu Głównego Ochotniczych Straży Pożarnych RP.

Od stu lat na służbie

W Polsce funkcjonuje 16 tys. ochotniczych straży pożarnych, w których działa ponad 700 tys. ochotników. Wiele OSP istnieje od odzyskania niepodległości.

Podczas majowej uroczystości 50 najstarszych ochotniczych straży pożarnych zostanie uhonorowanych specjalnymi odznaczeniami. – Tych stuletnich jest w Polsce ponad 2 tys. Jednak z oczywistych względów na Zamku nie zmieszczą się wszystkie – wyjaśnia Nowak. Dodatkowo na placu odbędzie się dostępna dla wszystkich warszawiaków impreza, podczas której zostanie zaprezentowane to, czym na co dzień zajmują się strażacy ochotnicy. Bo wbrew obiegowej opinii to nie tylko gaszenie pożarów, ale coraz częściej ratownicza praca przy wypadkach drogowych czy pomoc w usuwaniu skutków klęsk żywiołowych.

W Kałuszynie pod Wieliszewem na Mazowszu Ochotnicza Straż Pożarna istnieje od 90 lat. Aktywnie działa w niej 32 ratowników, w tym trzy kobiety. Średnia wieku to 30 lat, ale jest w niej kilku 18-latków, ale także osoby po 60. Ratownikiem można być do 65. roku życia, jeśli stan zdrowia na to pozwala.

Duża liczba młodych ratowników wyróżnia tę jednostkę na tle innych. Choć z pozyskaniem ludzi do służby także nie jest zbyt łatwo. Jak zauważa Ilona Składanek, kiedyś strażakiem ochotnikiem zostawało się, bo taka była rodzinna tradycja. Do straży należał dziadek i ojciec. Dziś młodzi ludzie niekoniecznie chcą tę tradycję kultywować.

Włodzimierz Koza, prezes OSP w Niegowonicach na Śląsku, wspomina, że kiedyś straż przyciągała więcej ludzi, a ostatnio to się zmieniło. – Młodzi w naszym terenie nie garną się. Dlaczego? Komputery są dla nich lepszą rozrywką. To problem wielu jednostek u nas w rejonie. Nie tylko nasz – zauważa prezes Koza.

W OSP w Niegowonicach działa 80 ochotników. – Jeździmy na pożary, pomagamy w usuwaniu skutków powodzi czy wichur. Robimy wszystko – wylicza Włodzimierz Koza. Jego jednostka też należy do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. W ubiegłym roku mieli 42 wyjazdy.

– Dawniej ochotnicy jeździli głównie do pożarów, do ochrony ludzi i mienia na terenie swojej miejscowości. Od ponad 20 lat to się nieco zmieniło. Część jednostek weszła do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. A to oznacza, że robimy to samo co zawodowa straż pożarna, z tą różnicą, że my działamy w wolontariacie – tłumaczy Ilona Składanek, zastępca naczelnika kałuszyńskiej OSP. – Jak mamy alarm albo powiadomienie SMS, to ruszamy do strażnicy i jedziemy na akcję – dodaje pani strażak.

Co ciekawe, z uwagi na system ochotniczych straży i fakt, że zwykle są bliżej miejsca zdarzenia, zazwyczaj to oni jako pierwsi zaczynają udzielać pomocy poszkodowanym.

Dlatego tak ważne jest, by byli wyposażeni w jak najlepszy sprzęt. Ilona Składanek zdradza, że odkąd zmienił się zarząd ochotników i weszły do niego młode osoby, jednostka ma lepszy sprzęt: przybyły jej trzy nowe wozy strażackie. Ma też starego wysłużonego stara 244, który świetnie się sprawdza jako wóz terenowy np. na drogach leśnych.

Poza tym na jej wyposażeniu jest wóz o pojemności 12 ton wody. – To samochód do zabezpieczeń, do działań wodnych. Jesteśmy jedną z nielicznych jednostek ochotników w Polsce, która ma taki sprzęt – chwali się pani naczelnik.

W zeszłym roku strażacy ochotnicy z Kałuszyna mieli na koncie 120 wyjazdów do akcji. – Czasem jest tak, jak są ulewy, że wyjeżdżamy po 20 razy z rzędu. W okresie suszy strażacy ochotnicy wyjeżdżają po kilka razy.

Obowiązkowo są na służbie także w sylwestrową noc. Tradycyjnie strażacy składają sobie noworoczne życzenia pięć minut przed północą, bo wiedzą, że gdy tylko zaczną wybuchać petardy, muszą być gotowi do akcji. Strażacy także trzymają warty przy Grobie Pańskim w okresie Wielkiego Tygodnia.

Gdy akcji jest mniej, strażacy także się nie lenią. – To jest czas na posprzątanie, na konserwacje sprzętu, na przygotowanie do różnych akcji – opowiada pani naczelnik Składanek.

Strażacy z Kałuszyna spotykają się codziennie – mają dyżury, podczas których stale monitorują sprzęt. Bywa też, że sami są kontrolowani przez Państwową Straż Pożarną czy wojewodę. – Musimy ćwiczyć, musimy kontrolować swoje zdrowie. Mamy badania w komorach dymowych, testy sprawnościowe czy na predyspozycje psychoruchowe – wylicza Ilona Składanek.

Lokalna rozrywka

Ochotnicza Straż Pożarna pełni także na wsi funkcję integrującą lokalną społeczność. To miejsce, w którym, również towarzysko, spotykają się miejscowi. Są to przeważnie mężczyźni, choć kobiety także wstępują do straży. One jednak częściej wybierają Koła Gospodyń Wiejskich. – Kobiet w straży wciąż jest mało. Ja u nas byłam pierwsza, ale powoli to też się zmienia – przyznaje Ilona Składanek. W wielu miejscach działają także drużyny dziecięce, stąd szansa, że odchodzących na wieczną służbę druhów zastąpi młode pokolenie.

– Remiza nadal pełni rolę kulturotwórczą na wsi. Ale dziś młodzi mają inne rozrywki. W jednostce jest sala na imprezy czy konferencje, a nawet siłownia, z której każdy może skorzystać – opowiada pani strażak. Poza tym organizowane są tam festyny czy grille.

Potwierdza to Władysław Koza. – Straż u nas na wsi to ważna instytucja. Bierzemy udział nie tylko w akcjach ratowniczych, ale też wydarzeniach kościelnych, szkolnych czy gminnych – wylicza prezes. Wierzy, że OSP jeszcze się odrodzi. – Z orkiestrą strażacką też był problem kilka lat temu, a teraz się odrodziła. To samo może będzie z nami – wspomina prezes Koza.

Skąd pieniądze?

Choć strażacy ochotnicy za swoją służbę nie otrzymują wynagrodzenia, to samo utrzymanie jednostki kosztuje. Do niedawna środki na potrzeby OSP pochodziły przede wszystkim od firm ubezpieczeniowych (ok. 40 mln zł rocznie), dotacji MSWiA (od 35 do 40 mln zł rocznie) i samorządów. Pieniądze trafiały do zarządów wojewódzkich OSP.

W ubiegłym roku system finansowania całkowicie się zmienił. Teraz dysponuje nimi komendant główny Państwowej Straży Pożarnej. A to oznacza, że jeśli strażacy ochotnicy chcieliby coś kupić, muszą o to prosić komendanta głównego państwowej jednostki. To przeszkadza, bo automatycznie ustawia ich na niższej pozycji, i uwiera, bo jeśli dojdzie do sytuacji kryzysowej, pracują ramię w ramię ze strażakami zawodowymi.

Dużym wsparciem są teraz dla strażaków ochotników dotacje. OSP regularnie w zakupach sprzętu i ekwipunku wspierają samorządy różnego szczebla, a także unijne pieniądze. W 2017 roku dzięki środkom z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego na wyposażenie jednostek OSP trafiło 13 ciężkich i średnich samochodów ratowniczo-gaśniczych. – Wcześniej nasze środki z RPO umożliwiły budowę strażackiego centrum szkoleniowego w Łubiance, a także zakup dla OSP narzędzi hydraulicznych, motopomp, agregatów i innego sprzętu służącego do ratowania życia, zdrowia i mienia – mówi Jacek Piotrowski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Zapowiada także, że wkrótce będzie kolejne wsparcie. – W ramach renegocjacji naszego RPO mamy wstępną akceptację kolejnych 2,6 mln euro środków z przeznaczeniem na wzmocnienie systemów ratownictwa chemiczno-ekologicznego i służb ratowniczych – mówi urzędnik.

Wspierają też miasta

Także miasto Opole ponosi koszty: wyposażenia, utrzymania, wyszkolenia i zapewnienia gotowości bojowej dziesięciu jednostek OSP, koszty umundurowania członków OSP, ubezpieczenia członków OSP i młodzieżowych drużyn pożarniczych oraz zapewnia okresowe badania lekarskie. – W 2017 roku w budżecie było ujęte 900 tys. zł na wydatki bieżące, w tym kwota 135 tys. zł została przekazana w formie dotacji dla jednostek OSP na zakup różnego sprzętu ratowniczego, wyposażenia osobistego strażaków itp. – wylicza Katarzyna Oborska-Marciniak, rzecznik opolskiego ratusza.

Ze środków bieżących miasto ponosi koszty utrzymania remiz (koszty mediów), wykonania drobnych remontów w budynkach itp. W ub. roku z budżetu Opola została przekazana dotacja w wysokości 248 tys. zł na „zakup samochodu ratowniczo-gaśniczego wraz ze sprzętem do prowadzenia akcji ratowniczych” dla jednostki OSP w Opolu Gosławicach w ramach realizacji projektu partnerskiego współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach RPO.

Z kolei w sierpniu miasto przekazało 10 tys. dotacji dla OSP w Czarnowąsach na dofinansowanie zakupu łodzi i sań lodowych z wyposażeniem. A w listopadzie za 48 tys. zł została przeprowadzona legalizacja i wymiana 24 aparatów oddechowych Auera.

W tegorocznym budżecie miasta ujęto 765 tys. zł na wydatki bieżące OSP. – W ramach nich ponoszone są koszty związane z utrzymaniem i zapewnieniem gotowości bojowej tych jednostek – mówi Katarzyna Oborska-Marciniak.

W kwietniu został ogłoszony nabór wniosków z Ministerstwa Sprawiedliwości na dofinansowanie zakupów w zakresie specjalistycznego wyposażenia do udzielania pomocy poszkodowanym, w tym: torby medyczne PSP R1, defibrylatory i inny sprzęt ratowniczy. Opolski ratusz złożył obecnie wniosek do resortu o dofinansowanie zakupów w wysokości 63,7 tys. zł i czeka na decyzję. – W tym roku planujemy zakupy uzupełniające w sprzęt, w którym skończył się okres legalizacji (szelki bezpieczeństwa, liny itp.), a także zakup brakujących masek do aparatów oddechowych oraz butli powietrznych za sumę 21 tys. zł – wylicza urzędniczka.

W tym roku miasto planuje również udzielenie dotacji w wysokości 180 tys. zł na zakupy sprzętu ratowniczego, umundurowania oraz na przeprowadzenie drobnych remontów w remizach. – Cały zakres potrzeb naszych 10 jednostek OSP jest za każdym razem analizowany i ustalany z zarządami OSP oraz z Komendą Miejską Państwowej Straży Pożarnej w Opolu – tłumaczy Katarzyna Oborska-Marciniak. Wyjaśnia, że w urzędzie za zadania w zakresie ochotniczych straży pożarnych i ochrony przeciwpożarowej odpowiada Wydział Zarządzania Kryzysowego. – Zgodnie z przepisami o ochronie przeciwpożarowej, który wprowadza generalną zasadę, iż koszty funkcjonowania jednostek ochrony przeciwpożarowej pokrywane są w największym zakresie z budżetu jednostek samorządu terytorialnego – tłumaczy urzędniczka.

Wraz ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi o strażakach ochotnikach przypomniał sobie także PiS. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ogłosił właśnie, że uruchamia największe w historii dofinansowanie dla ochotniczych straży pożarnych. To m.in. ponad 100 mln zł na zakup sprzętu do ratowania życia (m.in. defibrylatorów). Pieniądze mają pochodzić z Funduszu Sprawiedliwości, na które wpływają środki z nawiązek zapłaconych przez skazanych i z pracy więźniów.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku