Rz: Czy „Teraz komiks!” to rzeczywiście pierwsza tak poważna ekspozycja?
Szymon Holcman: Tak, całe światło pada tu na komiks. W dodatku żadna z instytucji, w których do tej pory prezentowano pojedyncze plansze czy fragmenty komiksów – BWA, MSN, MOCAK – nie miała takiej siły rażenia jak Muzeum Narodowe. Wciąż jednak nie mogę powiedzieć, że ta wystawa obejmuje całość – „nóżka historyczna” jest grubsza. Jako człowiek zanurzony we współczesności żałuję, że bieżący polski komiks jest reprezentowany dość wybiórczo, ale liczę, że dzięki tej wystawie muzealnicy spojrzą przychylniejszym okiem i kolejne wystawy będą penetrować komiks w całej okazałości.
Kiedy komiks w Polsce przestał być wyłącznie „comic” i pojawiły się poważniejsze tematy?
Kluczowe były lata 90. i młode pokolenie twórców. Po przemianach ustrojowych rynek komiksowy upadł, nakłady „klasycznych” autorów stały się symboliczne. Ta czarna dziura wessała też 300 tysięcy czytelników, którzy jeszcze kilka lat wcześniej kupowali takie nakłady „Kajka i Kokosza”. Pojawiły się inne bodźce – rynek zalała literatura sensacyjna, do kin weszły zachodnie filmy. Nawet komiksy z przygodami superbohaterów wydawane przez TM-Semic (wydawnictwo powiązane ze szwedzkim Semic Press – red.) nie osiągnęły dawnych nakładów „Tytusa”. Ale jednocześnie pojawiło się pokolenie zapaleńców, którzy – widząc np. francuskie albumy – szeroko otwierali oczy, że w komiksie można robić takie rzeczy. To oni przenieśli polski komiks do współczesności.
Od czego dorosły czytelnik może zacząć lekturę?