Najlepsza inwestycja? W ludzi

Zmiany związane z rozwojem polskich miast po 1990 roku były chaotyczne i nie zawsze udane. Musimy to naprawić – przekonuje Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola.

Publikacja: 26.02.2018 08:00

Najlepsza inwestycja? W ludzi

Foto: materiały prasowe

Rz: Jeśli wierzyć ekonomistom, mamy za sobą sześcioletni okres bardzo szybkiego wzrostu gospodarczego w Polsce, teraz czeka nas powolne hamowanie. Jak skorzystało na tym Opole i jego mieszkańcy?

Arkadiusz Wiśniewski: Patrząc przez pryzmat Opola, ten skok jest bardzo widoczny. W ostatnim czasie znacznie poprawiła się jakość życia w mieście, ludzie żyją już zupełnie innymi problemami niż kilka, kilkanaście lat temu. Mam tu na myśli bezrobocie, które kiedyś było ogromnym problemem, z którym nie mogliśmy sobie poradzić. A dziś jest ciekawa praca, zarabiamy też coraz lepiej, również w Opolu bardzo szybko rosną wskaźniki wynagrodzeń średniej pensji. Atrakcyjnych ofert pracy przybywa, bo także do Opola w tym czasie ściągnęliśmy duże międzynarodowe marki, oferujące ciekawe perspektywy rozwoju. Lokalne przedsiębiorstwa również się rozrosły i mogą zaoferować coraz lepsze warunki swoim pracownikom. Rozbudowa kanalizacji, informatyzacja, siatki połączeń komunikacji miejskiej i dostępności autobusów także wpływają na komfort życia. Dość powiedzieć, że jeszcze trzy lata temu Opole miało budżet na poziomie 640 mln zł, dziś – ponad miliard złotych. W ciągu ostatnich trzech lat wydaliśmy ponad 300 mln zł na same inwestycje miejskie, choć w tym czasie nie wzrosło zadłużenie miasta – to tyle, ile kilkanaście lat temu wynosił nasz roczny budżet! To pokazuje, jaki skok w ciągu dekady się dokonał. Potwierdzeniem tego jest ocena niezależnej agenci ratingowej FitchRatings, która w grudniu ub. roku drugi raz z rzędu podniosła naszą ocenę, tym razem z A- na A.

Część środków w tegorocznym budżecie to efekt przyłączenia podopolskich gmin, w tym Elektrowni Opole, która płaci ogromny podatek, oraz rządowego programu 500+.

To prawda, ale naszą zasługą jest pozyskanie w ostatnich latach rekordowych 600 mln zł dofinansowania zewnętrznego. Wiele umów będziemy podpisywać, ale gwarancja środków jest, więc w ciągu dwóch, trzech lat budżet utrzyma swój poziom. Oczywiście mamy też te same problemy, jakie są w całej Polsce, jeśli chodzi o wykonawców, dostęp do pracowników. Bo samorządy są często dużymi agencjami pracy. Opolski ratusz zatrudnia prawie 600 osób.

Był pan mocno krytykowany za wchłonięcie podopolskich gmin do Opola niejako bez ich zgody. Jak po roku ocenia pan tę decyzję?

Owszem, byli tacy, co protestowali, ale byli też tacy, którym ten pomysł się podobał. A wystarczył rok, żeby głosy krytyczne ucichły. Co mnie nie dziwi, bo przecież od pierwszego dnia po zmianie granic do każdej części miasta dojeżdżały autobusy MZK. Ludzi straszono zamykaniem szkół, a stało się odwrotnie. Wszyscy mieszkańcy Opola mają kartę miejską, która daje dzieciom dostęp do różnych atrakcji za złotówkę. Podobnie karta seniora dla osób starszych. Utworzyliśmy 28 rad dzielnic z własnymi budżetami inwestycyjnymi na poziomie 100 tys. zł. Chodzi o to, żeby mieszkańcy rzeczywiście mieli trochę władzy, a nie tylko jej poczucie. Oczywiście poprawiła się stabilność finansowa miasta. Dzięki temu możemy sięgać po większe środki europejskie – każda złotówka z budżetu przynosi nam 3–4 zł dopłaty z funduszu unijnego.

Jak pokazał czas, to była bardzo dobra decyzja.

Argumentem była depopulacja Opola – problem, z którym zaczyna się borykać coraz więcej gmin. Czym zatrzymać odpływ opolan, głównie młodych, do takich ośrodków jak Wrocław czy Katowice?

To się powoli zmienia, bo Opole samo w sobie staje się coraz bardziej atrakcyjne. Życie w dużych miastach nie wiąże się wyłącznie z przyjemnością. Mieszkanie na peryferiach i spędzanie godziny czy dwóch w korkach, by dojechać do pracy, płacenie wysokich rachunków. Na takim porównaniu zyskują takie miasta jak Opole. Miasta kompaktowe, w których wszystko jest w zasięgu. Sąsiedztwo dużych ośrodków to dla nas bardziej szansa niż zagrożenie. Wrocław i Katowice to olbrzymie rynki zbytu dla potencjalnych inwestorów, którzy coraz chętniej lokują się u nas, tworząc miejsca pracy dla młodych ludzi. Wystarczy wymienić takie firmy jak Atos, PwC, Capgemini, Ista, które wspólnie tworzą w tej chwili już 1500 miejsc pracy. To wiąże się także z rozwojem wyższych uczelni – mamy trzy ośrodki, w tym uczelnia o najwyższej kategoryzacji szkół, która kształci położne i pielęgniarki. W ubiegłym roku otworzyliśmy na uniwersytecie wydział medyczny – dołączyliśmy do elity polskich uniwersytetów.

Kształcenie to jedno, zatrzymanie w mieście – i w Polsce – personelu medycznego to drugie. Nie martwi się pan, że Opole będzie nadal kształciło pielęgniarki czy lekarzy dla niemieckich czy brytyjskich szpitali?

Zawsze jest takie niebezpieczeństwo, stąd depopulacyjna dziura, która Opola dotknęła kilka lat wcześniej niż inne miasta. W ciągu dziesięciu lat ubyło nam 10 tys. mieszkańców, czyli 5–7 proc. dzisiejszej populacji, wynoszącej 128 tys. Jednak dziś z powodu poprawiających się zarobków i lepszej jakości życia w mieście udało nam się zatrzymać ujemne saldo migracji. Miniony rok był pierwszym w Opolu od początku transformacji, w którym więcej osób przyjechało, niż wyjechało. I rokiem, w którym urodziło się najwięcej dzieci – 1,1 tys.

Ważnym celem Dużego Opola było pozyskanie gruntów pod inwestycje i przygotowanie ich dla firm. Bo Opole od lat nie miało własnych terenów pod rozwój gospodarczy. Udało się?

Specjalną strefę ekonomiczną w Opolu mamy praktycznie pełną i czuliśmy, że jesteśmy pod ścianą. Udało nam się ściągnąć poważnych graczy z branży automotive, spożywczej, elektronicznej. Są to firmy amerykańskie, niemieckie, włoskie. Ale przestrzeń pod inwestycje powoli się kurczyła, a zainteresowanie Opolem wśród firm nie maleje. Zmiana granic miasta pozwoliła na rozszerzenie oferty terenów inwestycyjnych do 150 ha. Doskonale zlokalizowane i skomunikowane w strefie ekonomicznej niedaleko węzła autostrady A4. W tej chwili uzbrajamy teren w media, w tym energię elektryczną o bardzo dużej mocy. Prowadzimy też rozmowy z potencjalnymi inwestorami. Co ważne, chcemy ich zachęcić niższą stawką podatkową, jaką mają mieszkańcy nowej części Opola – ci, którzy będą tam inwestować, będą mieli o prawie 20 proc. niższą składkę podatkową od nieruchomości.

Na ile lat?

Zobaczymy, to nie jest jeszcze przesądzone. Ponadto obowiązują tam wszystkie zwolnienia wynikające z prowadzenia działalności w specjalnej strefie ekonomicznej. Duże firmy mogą liczyć na całkowite zwolnienie z podatku od nieruchomości na 10 lat czy 35-proc. ulgi w CIT z racji rozpoczęcia inwestycji.

Ile może powstać miejsc pracy w nowej strefie?

Dla porównania przy ul. Północnej na 60 hektarach, również w specjalnej strefie ekonomicznej, mamy ok. 2,5 tys. miejsc pracy. Nowy teren jest ponad dwa razy większy, ale to zależy przede wszystkim od tego, kto na nim będzie prowadził działalność. Czas, kiedy do Polski i Opola wchodziły firmy z dużym zatrudnieniem, powoli się kończy. Dziś realia są takie, że jest coraz większa konkurencja o pracownika, a te nowe firmy są nowoczesne technologicznie, co powoduje, że dużą część pracy wykonują roboty.

Samorządy zaczęły dostrzegać, że siłą ich miast są zadowoleni ludzie. Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi, która boryka się z ogromną depopulacją miasta, mówi wprost: „miasta konkurują dziś nie o inwestorów, ale o coraz lepszą jakość życia mieszkańców”. Zgadza się pan z tym?

Oczywiście. Dlatego ważny jest kontakt z mieszkańcami, by dowiedzieć się, czego potrzebują, by czuć się tutaj dobrze i nie chcieć emigrować. Mieszkańcy to bardzo różnorodna grupa ludzi o odmiennych oczekiwaniach. Nie jest łatwo trafić w te preferencje. Ktoś chce mieć stadion, ktoś halę, wszystkich marzeń nie spełnimy. Pytanie mieszkańców, czego im brakuje, pozwala uniknąć błędów i dokonywać dobrych wyborów. My na przykład dowiedzieliśmy się, że w 2030 roku Opole powinno być przede wszystkim miastem zielonym z miejscami do wypoczynku i rekreacji oraz miastem nowoczesnych technologii i innowacji. Wskazuje na to niemal połowa pytanych.

W obliczu 30 lat transformacji to normalne oczekiwanie. Chcielibyśmy spokoju, rekreacji, przestrzeni i nowoczesności.

Samorządowcy patrzą na miasto, licząc zyski i straty. Prognozują, co będzie za dekadę, dwie. Dziś to ostatni moment, żeby zagospodarować życie w mieście. Za chwilę lokalne władze będą musiały radzić sobie same, bez pomocy z zewnątrz, do tego z większym zgromadzonym majątkiem. Poza tym zmiany związane z rozwojem polskich miast po 1990 roku były chaotyczne, szybkie i nie zawsze udane. Na przykład kilkanaście lat temu chcieliśmy dużych hipermarketów na peryferiach. A to przyniosło zmiany w  postaci pustych centrów miast. Dziś to tendencja nie do odwrócenia. Powstały też osiedla mieszkaniowe w przestrzeni, która się do tego nie nadawała, bo potrzeby były tak ogromne, że budowano szybko i tanio. Dziś to pokutuje w postaci chaosu przestrzeni, braku ścieżek rowerowych i upragnionej zieleni.

Z tego dobrobytu mamy zakorkowane drogi i smog. To dziś największe wyzwania polskich miast?

Na pewno. Opole było drugim miastem po Wrocławiu, które wprowadziło system wypożyczalni rowerów, by stworzyć jedną z samochodowych alternatyw. Byliśmy pierwszym miastem w Polsce, które wprowadziło publiczny system monitoringu powietrza, również prognozujący trzy dni do przodu. Co ważne, system ten powstał z innowacyjnymi firmami IT z Opola. Sam monitoring oczywiście nie wystarcza, chcemy ograniczać smog powstający z aut – mamy program modernizacji budowy centrum przesiadkowego, wymiany taboru – np. w czerwcu odbieramy 30 nowych autobusów. Jednak stan powietrza nie zawsze zależy od samorządu. Tu jest potrzebna świadoma ogólnopolska, konsekwentna polityka państwa wspierania samorządów. Podam przykład: Opole wprowadziło darmowe parkowanie dla aut elektrycznych, hybrydowych. Jeśli jednak nie będzie zachęt rządowych w postaci np. obniżenia akcyzy na te samochody, to ludzie nie będą ich kupowali. Kontynuujemy program wymiany pieców w domach i budynkach. W tym roku wykładamy na ten cel 1,5 mln zł. Dużo, ale wciąż za mało. Z drugiej strony rząd zamknął świetny, dotacyjny program KAWKA, choć będziemy wnioskować o jego przywrócenie. Przypomnę, że przyznawał on mieszkańcom wysokie dotacje (aż 55 proc. kosztów) na zmianę sposobu ogrzewania na ekologiczne.

Zmorą miast są korki. Transport publiczny obok edukacji to dwa najwyższe koszty budżetu gmin i samorządy szukają zachęt, by wysadzić mieszkańców z aut. W Opolu wprowadzono darmowe piątki w komunikacji miejskiej dla właścicieli aut. Ale zainteresowanie jest małe. Dlaczego?

Bo robi się to odwrotnie niż powinno. To nie ceny biletów są przeszkodą w korzystaniu z publicznej komunikacji, ale raczej jej jakość. Nowoczesne autobusy, dobra siatka połączeń, nowe przystanki w sensownych miejscach i dobra współpraca z ościennymi samorządami. Nam się to trochę udało przy zmianie granic. Dzieci z przyłączonych gmin jeżdżą dziś autobusami, a nie samochodami z rodzicami jak wcześniej. Dobrym wyjściem jest więc dostępność i jakość transportu publicznego.

Nie tylko. Jaki sens ma korzystanie z autobusu, który stoi w korku, bo nie ma buspasów. Wiele miast, budując nowe drogi, zapomniało o tym.

Zgadzam się. Opole jest jednym z najstarszych miast w Polsce, w ubiegłym roku obchodziliśmy 800-lecie. Mamy średniowieczny rynek z wąskimi uliczkami i gęstą zabudową. To piękne miejsce, ale właśnie ze względu na historię sięgającą aż średniowiecza akurat tam ścieżek rowerowych i buspasów nie da się zrobić. Chcemy więc ten obszar wyłączyć z ruchu samochodowego. Budujemy drugie administracyjne centrum miasta. Wyznaczyliśmy obszar 8 ha pod zabudowę nowych biurowców – obiektów administracji publicznej. To projekt przyszłości, który ma wyprowadzić z centrum auta, którymi dzisiaj ludzie przybywają, aby załatwić np. urzędowe sprawy. Pomocą mają być rozwiązania z zakresu smart city. W Polsce to zarządzanie oświetleniem. Chcemy wdrożyć taki system dla 40 skrzyżowań. Analizujemy, jak miałby działać. Wcześniej zainstalowaliśmy w mieście system światłowodów, który m.in. pozwoli nam taniej i lepiej skoordynować centrum zarządzania ruchem w mieście.

Co jeszcze przydałoby się w Opolu?

Najbliższa przyszłość polskich samorządów to nie są już historyczne zmiany z ostatnich 20–30 lat, to działania mniejszych kroków. Przyszłość musi się koncentrować na jakości obsługi obywatela. Mieszkańcy chcą, aby Opole przyszłości było zielonym miastem wypoczynku i rekreacji. Nowoczesny stadion miejski, wymarzony aquapark, park sensoryczny, mnogość placów zabaw, troska o zoo, budowa parku 800-lecia, nowe nasadzenia drzew oraz kilometry nowych ścieżek rowerowych – to wszystko inicjatywy, które wychodzą naprzeciw oczekiwaniom opolan. Chcemy, aby inteligentne systemy wspierały nas w codziennym życiu. Wymyśliliśmy, że posłuży nam do tego m.in. specjalna aplikacja na smartfony, za pomocą której będzie można płacić i korzystać z wielu usług, usprawnić obsługę mieszkańców. Mamy na to 6 mln zł, sami jesteśmy ciekawi, jak taka pierwsza miejska aplikacja się sprawdzi. Chcemy na tej wiedzy zbudować usługi i ofertę dla mieszkańców. Smart city to także miasto ekologiczne. Takie, w którym funkcjonują systemy monitorowania zanieczyszczeń, a nawet zapobiegania im.

Analizy Polskiej Akademii Nauk są dla polskich miast mało optymistyczne. Wynika z nich, że blisko połowie z 255 średnich miast w Polsce grożą marginalizacja i zapaść. Fatalne perspektywy ma np. opolski Prudnik.

Dlatego naszym celem na najbliższe lata są inwestycje związane z jakością życia. Na 10 ha chcemy zrobić park, czyli kolejne miejsce do spędzania wolnego czasu. Będziemy rozwijać usługi związane z wypoczynkiem, być może w formule partnerstwa publiczno-prywatnego zbudujemy wspomniany aquapark. Tak powstaje w centrum Opola bardzo duży parking podziemny. W Opolu są trzy baseny, ale ewidentnie brakuje miejsca do rekreacji. Niektórzy samorządowcy są negatywnie nastawieni do aquaparku, tłumacząc, że się do nich dokłada. Obecnie przechodzimy jednak pewną rewolucję myślenia – coś jest potrzebne, a więc my to z podatków sfinansujemy. Nasze piękne zoo w 70 proc. utrzymuje miasto, ale nikt nawet nie pomyśli, aby je zamknąć. Podobnie jest z teatrem lalkarskim – najstarszym w Polsce. Wspaniałym! Po prostu dla pewnych instytucji czy inwestycji wsparcie samorządu powinno być bezdyskusyjne i tak do tego podchodzimy.

Społeczeństwo nam się starzeje…

Dlatego już teraz otwieramy się na seniorów. Zgadzam się, że samorządy nie są przygotowane na zmianę pokoleniową w Polsce, ponieważ polityka społeczna zawsze była domeną państwa. Tymczasem jest inaczej. Seniorzy mieszkają u nas, to nasi sąsiedzi, znajomi, rodzina, nasi podatnicy. Starszym ludziom tworzymy przyjazne miasto. Budujemy dom seniora z funkcją domu dziennego pobytu. To ponad 100 mieszkań dla osób starszych. Powstaje także samorządowe centrum dla seniorów Arkadia na ponad 100 miejsc. Wszystko mocą miejskiej spółki, która robi to taniej, ponieważ nie jest skoncentrowana na zysku. Seniorzy wydają własną gazetę, tworzą swoją stronę internetową, dysponują kartą seniora, Kopertą Życia, raz w roku oddaję im klucze do miasta. Tym, którzy najgorzej sobie radzą, dowozimy ciepłe posiłki, rozwijamy usługi opiekuńcze. Nie tylko pomagamy tym ludziom, ale też pokazujemy im, że są potrzebni i wnoszą dużo pozytywnej energii w życie Opola.Arkadiusz Wiśniewski, rocznik 1978. Bezpartyjny. W latach 2010–2013 zastępca prezydenta Opola odpowiedzialny m.in. za współpracę z przedsiębiorcami oraz infrastrukturę miejską. Od grudnia 2014 roku prezydent Opola. Jest również prezesem Aglomeracji Opolskiej – stowarzyszenia 21 gmin Opola i okolic.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej