Zbierscy to lokalni bohaterowie. On był żołnierzem Września, odznaczonym Virtuti Militari, po wojnie doprowadził do powstania w Tarnowie Podgórnym pomnika upamiętniającego poległych w walce z Niemcami, przyczynił się do wybudowania szkoły. Jego żona była sanitariuszką w powstaniu warszawskim, a po jego upadku trafiła do jednego z hitlerowskich obozów. W PRL przez kilka lat zasiadała w gminnej radzie narodowej.
Nie sposób ocenić, czy na ulicę w Tarnowie Podgórnym bardziej zasługują Zbierscy czy Romaszewski, bo trudno ocenić, kto z nich miał dla Polski większe zasługi. Zbigniew Romaszewski był działaczem Komitetu Obrony Robotników, kierował Komisją Interwencji i Praworządności NSZZ Solidarność, a w stanie wojennym stworzył podziemne Radio Solidarność. Piękny życiorys. Nie mam wątpliwości, że Romaszewski jak mało kto zasługuje na upamiętnienie. Ale czyż na pamięć mieszkańców Tarnowa Podgórnego nie zasługują Halina i Stanisław Zbierscy?
A może wojewodzie przeszkadza to, że Zbierscy byli po wojnie zaangażowani w rozwój lokalnej społeczności – on jako współtwórca pomnika i szkoły, ona jako radna? No, ale Romaszewski w 1955 roku wstąpił do ZMP…
Rzecz nie w ważeniu zasług i ocenianiu, które bohaterstwo było większe, które wymagało większej odwagi i poświęcenia. Rzecz w sposobie działania wojewody wielkopolskiego, a właściwie w konstrukcji ustawy o dekomunizacji ulic. Toż jest to instrument brutalnego gwałcenia samorządności, odbierania mieszkańcom prawa do decydowania o najbliższym otoczeniu i kształtowania lokalnej przestrzeni publicznej.
Nietrudno w działaniu tej ustawy dostrzec paternalistyczne myślenie, tak charakterystyczne dla PRL, z pamięcią o którym ustawa ma walczyć, ale nieobce wszystkim politykom i urzędnikom we wszystkich ustrojach i pod każdą szerokością geograficzną. Oni zawsze uważają, że wszystko wiedzą najlepiej, a im wyżej w hierarchii władzy są posadowieni, tym silniejsze u nich to przekonanie. Wiedzą lepiej niż ci głupi mieszkańcy Tarnowa Podgórnego, Leska, Siemiatycz czy Pcimia. Oni znają szerszy kontekst. Władysław Gomułka w 1969 roku ułożył szczegółową siatkę płac dla budowlańców i uważał, że jest ona najlepsza na świecie, choć jego doświadczenie budowlane ograniczało się ledwie do kilkutygodniowej pracy przy budowie ogrodzenia parku należącego do hrabiego Aleksandra Skrzyńskiego w Zagórzanach koło Gorlic. Gomułka nie żyje, ale jego sposób myślenia przetrwał.