Rz: Dlaczego akurat designerskie świeczki?
Marek Kaliński: W 2013 roku założyliśmy portal, który miał się zajmować poszukiwaniem nowych nośników dla sztuki. Wkrótce potem Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie zgłosiło się do nas z prośbą o zaprojektowanie gadżetów związanych z ich zimową ekspozycją. Było to niesamowite. Tę wystawę odwiedza nawet 750 tys. osób, a potrzebowali gadżetów i na samą ekspozycję, i na sprzedaż dla zwiedzających gości. Zima, świeczki, wszystko wydawało się łatwe. Potrafiliśmy już projektować w 3D, doszliśmy więc do wniosku, że zrobienie niepowtarzalnej świeczki będzie proste, bo zrobimy formy, a ktoś je zaleje. Ta strategia nie wypaliła, a zamówienie z Wilanowa nie miało szans na realizację. Zrobiliśmy wprawdzie kilkanaście prototypowych sztuk, ale z pełną świadomością, że nie miały one szans na podbicie rynku. Ta sytuacja miała jednak bardzo pozytywny wpływ na naszą przyszłość, bo bardzo spodobał się nam sam materiał i na poważnie zainteresowaliśmy się branżą świeczkarską. Analiza rynku zaś pokazała, że jest na to miejsce, a konkurencji praktycznie nie ma. Półtora roku po kontaktach z Wilanowem zrobiliśmy pierwszą ładną świeczkę.
Jak wyglądała?
Powstała między sierpniem a wrześniem 2015 roku. Był to zegar w kolorze fuksji. Wraz z moją partnerką Moniką, z którą prowadzimy Candellanę, wiedzieliśmy, że stworzyliśmy coś wyjątkowego.
Powiedział pan: konkurencji praktycznie nie ma. Czy jest to trudny biznes? A może jest pracochłonny, więc i mało dochodowy?