Nic dziwnego, że pensjonaty tego regionu zapełniają się w okresie świąteczno-noworocznym czy w czasie ferii. Tłoku jednak nie ma. Przede wszystkim dlatego, że Bieszczady to góry stosunkowo niskie, dlatego amatorzy długich zjazdów po kilkukilometrowych trasach – takich, jakie można spotkać, chociażby w słowackich Tatrach czy Alpach – nie zaznają dreszczyku emocji.
Wysokie Bieszczady wraz z ośnieżonymi połoninami nie mają odpowiedniej infrastruktury do uprawiania tego sportu. Są tylko dla tych, którzy mają odwagę wpiąć w swoje buty narty skiturowe. Jednak w niższych partiach tych gór znajdują się miejsca, do których warto zajrzeć. Szczególnie można je polecić początkującym, a także rodzinom z dziećmi. Nie są to w znakomitej większości trudne stoki, dlatego te góry są doskonałym miejscem do bezpiecznej zabawy na nartach. Dla takich osób ten region wydaje się wprost idealny.
Z roku na rok poprawia się w Bieszczadach zaplecze noclegowe i gastronomiczne. O wyśmienitej kuchni tego regionu wspominałem już kilka razy na łamach „Życia Rzeszowa i Podkarpacia” i przypomnę tylko ogólne odczucie – palce lizać.
Co istotne, coraz większą popularnością cieszą się w tym regionie również narty biegowe. Przygotowano kilka tras do narciarstwa biegowego, m.in. w Woli Michowej, Wetlinie oraz okolicy Ustrzyk Dolnych. Ciekawą inicjatywą jakiś czas temu był zaś bieg narciarski torami Bieszczadzkiej Kolejki Wąskotorowej. Tory ciągle są i nawet jeżeli nie w sposób zorganizowany, można próbować przetrzeć ten szlak na dwóch deskach. Tym bardziej że zwykle warunki śniegowe są dobre, a miłośników zimy otacza wyjątkowa dzika przyroda. Jeszcze niezadeptana przez turystów.
Bieszczady nadają się także do pieszych wędrówek. Na niektórych zboczach można też spotkać miłośników odkrywanej dopiero w tych górach dyscypliny nazywanej snowglidingiem, czyli jazdą na nartach z wykorzystaniem żagla.