W pierwszych dekadach PRL banany i orzechy kokosowe większość młodych Polaków znała głównie z zagranicznych filmów. Jednym z kilku zaledwie miejsc, gdzie owoce południowe można było nie tylko zobaczyć w naturze, ale także kupić, były stragany w Halach Targowych w Gdyni. W listopadzie mija 80 lat od chwili otwarcia najnowocześniejszego wtedy w kraju obiektu handlowego, architektonicznej ikony gdyńskiego modernizmu i symbolu handlu – nie tyle może wolnego, co niezłomnego i niedającego się kontrolować.
W czasach, gdy w upaństwowionych sklepach brakowało podstawowych produktów i towarów, gdyńskie Hale były oazą wyszukanej konsumpcji. Przyjeżdżano tu nawet z daleka po rozpuszczalną kawę, herbatę dobrych gatunków, papierosy Marlboro i Pall Mall, rajstopy, składane parasole, żyletki, płyty z najnowszą zachodnią muzyką. Obfitość tych dóbr była zasługą ludzi morza, którzy gremialnie, od kapitanów po najmłodszych marynarzy pokładowych, zajmowali się prywatnym importem. Czy też, jako że chodziło zwykle o towary nieoclone – przemytem. Mody na koszule non-iron czy płaszcze ortalionowe przemijały, ale dżinsy i kupowane w zachodnich portach szwajcarskie zegarki zawsze gwarantowały godne zyski. W Gdyni-Orłowie wyrosło całe osiedle domów jednorodzinnych, nazywane „Zegarkowem”.
Delegaci Związku Towarzystw Kupieckich na Pomorzu, którzy podczas swego walnego zebrania w 1931 r. zaapelowali do władz o usunięcie szpecącego miasto targowiska i rozpoczęcie budowy nowoczesnych hal targowych, nie byliby pewnie zadowoleni ze specyficznej sławy, jaką zyskały one w PRL. Ale handel szmuglowanymi towarami stanowił tylko część ich obrotów. Hale stały się szybko i są nadal dla mieszkańców Gdyni ulubionym miejscem zakupów. Można tu kupić owoce i warzywa z pomorskich sadów i ogrodów, nabiał dostarczany przez miejscowych producentów, najrozmaitsze rodzaje mięsa i drobiu, grzyby i miód z kaszubskich lasów oraz ryby prosto z rybackich kutrów.
Zaprojektowane przez Jerzego Müllera i Stefana Reychmana budowle targowe przy dzisiejszej ulicy Wójta Radtkego, między portem i miastem, w sąsiedztwie centrum, powstawały, jak wówczas pisano, „w gdyńskim tempie”. Od rozpoczęcia budowy do chwili otwarcia Hal upłynął niespełna rok. Ich rozwiązania funkcjonalne i wyposażenie techniczne, odpowiadały najwyższym światowym standardom, stanowiąc przedmiot zazdrości innych polskich miast. Tak np. podziemne magazyny połączono bocznicą kolejową z pobliskim dworcem, pod halą owocowo-warzywną urządzono najnowocześniejsze w Europie „wietrzalnie” owoców, a w podziemiach hali rybnej – osiem basenów dla żywych ryb. Specjaliści wyżej nawet niż funkcjonalność czy zastosowaną technikę oceniali klasę projektu architektonicznego. Jeszcze przed zakończeniem budowy uznawano go za dzieło wybitne.