– Zerwaliśmy wszelkie kontakty ze stroną północnokoreańską – mówi „Rz” Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej. – Ze statku w Korei został usunięty responder, więc niestety nie znamy miejsca jego pobytu. My z kolei zabezpieczyliśmy środki, jakie znajdowały się na wspólnym koncie w Polsce, chodzi o kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Zablokowaliśmy je w ostatnim momencie – wyjaśnia.
Jak dodaje minister, na dzień dzisiejszy działalność Chopolu jest zamrożona. Ale wciąż mocno utajniona.
Dług do Chopolu
Formalnie to firma shippingowa powołana do transportu morskiego. Jej historia sięga aż 1965 roku, kiedy powstało Koreańsko-Polskie Towarzystwo Maklerów. W 1987 roku zostało przekształcone w Koreańsko-Polskie Towarzystwo Żeglugowe. Siedzibę spółki umieszczono w Phenianie, a oddział w Gdyni, gdzie zasiadł polski i koreański dyrektor. Udziały podzielono po połowie, tak samo miejsca w zarządzie. Cel działalności: transport morski, głównie magnezytu do Polski, a koksu do Korei. We flocie Chopolu pływało kilka jednostek, a sama firma nie odbiegała charakterem od innych tego typu przedsięwzięć z krajami sojuszniczymi. Po upadku PRL kolejne rządy zdawały się nie przykładać większej wagi do spółki, ale nie było też chęci jej likwidacji. Chopol został z jednym starym masowcem m/v „Ryo Myong” o nośności 33 tys. DWT. Wobec postępującej izolacji koreańskiej dyktatury w mediach co jakiś czas pojawiały się jednak pytania o firmę. W 2006 roku, gdy u władzy był PiS, opisała ją „Rz”.
– Spółka zostanie dokładnie skontrolowana pod kątem ekonomicznych i politycznych korzyści, płynących z jej funkcjonowania, jak również zbadana pod kątem przestrzegania praw człowieka – podkreślił po opublikowaniu artykułu Konrad Ciesiołkiewicz, ówczesny rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego. I zapowiedział, że jeśli którykolwiek z tych aspektów wypadnie negatywnie, spółka zostanie zlikwidowana.
Chopol jednak przetrwał rządy PiS, a ten zainteresował się nim ponownie w 2012 r., już jako opozycja dopytując o dalszy sens istnienia spółki. Tym razem to rząd Donalda Tuska opowiedział się za jej dalszym działaniem. Powodem była podpisana 11 czerwca 2011 r. umowa pomiędzy RP a KLD w sprawie spłaty zadłużenia Korei Płn. wobec Polski. Według umowy spłata długu nastąpiła poprzez wpłatę 1,5 mln dol. właśnie na rzecz Chopolu. Co więcej, spółka zdawała się wracać do gry. Rok 2010 armator miał zakończyć stratą 658 tys. dol., 2011 minimalnym plusem (6,7 tys. dol.), a 2012 r. już zyskiem 80 tys. dol., dzięki przewozom blisko 109 tys. ton ładunków.