Demaskują wyłudzaczy kamienic

Przed sąd trafiła szajka fałszująca testamenty i przejmująca nieruchomości. Miejscy eksperci skutecznie tropią nadużycia przy reprywatyzacji.

Publikacja: 01.11.2017 21:30

Wiele łódzkich kamienic, także na reprezentacyjnej ulicy Piotrkowskiej, znalazło się na celowniku os

Wiele łódzkich kamienic, także na reprezentacyjnej ulicy Piotrkowskiej, znalazło się na celowniku oszustów

Foto: AdobeStock

Czujne oko „detektywów” z miejskiego magistratu potrafi wyłapać wątpliwą czcionkę czy papier z innej epoki niż testament, w którym rzekomo ostatnią wolę spisał właściciel kamienicy. Ich dociekliwość ocaliła dziesiątki łódzkich nieruchomości przed oddaniem ich w ręce oszustów.

– W ciągu pięciu lat skierowaliśmy blisko 100 zawiadomień do prokuratury – mówi mecenas Sebastian Bohuszewicz z Urzędu Miasta Łodzi.

Ekonomista w gangu

Podczas wojny Łódź straciła niemal połowę mieszkańców, do których należała znaczna część gruntów i kamienic – ich mienie przejęło państwo. Wciąż jednak apetyt na cenne nieruchomości mają oszuści, którzy chwytają się wszystkich sposobów, by posiąść cenne dobra. W proceder angażują się całe szajki.

Przed łódzkim sądem ruszył właśnie proces takiej zorganizowanej grupy przestępczej, która przejęła jedną nieruchomość, a inne usiłowała. Gangowi szefował – jak ustaliła prokuratura – 55-letni Zbigniew Ł., ekonomista, z wyższym wykształceniem. „Patent” był zuchwały. – Podrabiano testamenty zawierające rzekomo ostatnią wolę spadkodawców. Następnie dokumenty te były przedkładane w sądach cywilnych wraz z wnioskami o stwierdzenie nabycia spadków – opowiada o mechanizmie prok. Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Tak domniemani oszuści uzyskiwali postanowienia o stwierdzeniu nabycia spadków, na podstawie których wyłudzili jedną nieruchomość – przy ul. Legionów 68 – przejmując w niej trzy czwarte udziałów.

O bezczelności sprawców świadczy fakt, że pozwali miasto – które miało nieruchomość w zarządzie – m.in. o zwrot nakładów i naprawienie szkody spowodowanej rzekomo „niewłaściwym” zarządem – mówi prok. Kopania. – Domagali się łącznie od miasta ok. 250 tys. zł.

W podobny sposób – dzięki sfałszowanym testamentom – sprawcy usiłowali przejąć inne nieruchomości – w tym trzy należące do miasta (przy ul. Narutowicza 42, Sienkiewicza 27 i Zachodniej 55a). Ten „numer” już im się nie udał. W sprawie oskarżonych zostało łącznie dziesięć osób.

To tylko jedno ze śledztw dotyczących wyłudzeń przy reprywatyzacji – łącznie łódzkie prokuratury badają podobne nadużycia dotyczące ok. 300 kamienic.

Sfałszowany testament

Przypadkom wyłudzeń aktywnie przeciwdziała – i ma niemałe sukcesy – działający od 2012 r. Zespół ds. Ochrony Praw Własności.

– Liczy obecnie 11 osób, są w nim archiwiści, urzędnicy, historycy i prawnicy oraz dodatkowo dwóch radców prawnych do jego obsługi. W razie wątpliwości sprawdzane są archiwa i urzędy stanu cywilnego, prowadzona jest korespondencja z wieloma instytucjami zagranicznymi, a w kraju z policją, prokuraturą, a kiedy zachodzi taka potrzeba, również z CBA – mówi mecenas Sebastian Bohuszewicz z Urzędu Miasta Łodzi.

Jakich sposobów chwytają się oszuści? – Najczęściej posługują się sfałszowanym testamentem – pisemnym albo ustnym, kiedy kilka osób fałszywie zeznaje, że było świadkami ostatniej woli, i spisują nieautentyczny protokół – zaznacza mec. Bohuszewicz. Jak mówi, zdarzają się też próby podszycia pod krewnych spadkodawcy i „dosztukowania” drzewa genealogicznego.

Lucyna Lenc, szefowa zespołu, który tropi nadużycia, zauważa, że do preparowania testamentów zwykle dochodzi za granicą, np. w Izraelu. Dokładne badanie dokumentów pozwala wychwycić oszustwo.

– I okazuje się, że są różnice w dacie urodzenia sięgające nawet kilku lat, czy w pisowni nazwisk – mówi Lucyna Lenc.

Zdarza się, że rzekomi spadkobiercy, by przejąć cudzą własność robią postępowania spadkowe po „jednej gałęzi”, twierdząc, że dawny właściciel kamienicy miał np. tylko jednego syna.

– Tymczasem społeczność pochodzenia żydowskiego miała bardzo dużo dzieci, więc mało prawdopodobne jest, by nieruchomość odziedziczyła jedna osoba – tłumaczy Lenc. – Specjaliści z zespołu sporządzają drzewo genealogiczne i mamy pełną jasność, że krąg spadkobierców jest dużo, dużo szerszy – dodaje Lenc.

Jak mówi mec. Bohuszewicz, w dawnej Łodzi znaczącą część mieszkańców stanowili obywatele polscy pochodzenia żydowskiego, pewne nazwiska się powtarzały, więc znalezienie kogoś, kto się nazywał podobnie, i żył w podobnym czasie, jest proste.

– Często osoby, które trudnią się wyłudzeniami, próbują wykorzystać ten fakt. Np. fałszują testament osoby, która nie była spokrewniona ze spadkobiercą, ale miała takie same personalia. Albo nawet posługują się autentycznym testamentem, tyle że osoby, która nie miała nic wspólnego ze spadkobiercą i nie była z nim spokrewniona– tłumaczy mec. Bohuszewicz.

Wiele prób wyłudzeń miejscy „detektywi” zablokowali. Miasto utrzymało m.in. Kamienicę pod Gutenbergiem z 1897 r., do której roszczenie zgłosiła mieszkająca w USA wnuczka jednego z dawnych właścicieli, który w czasie wojny podpisał volkslistę, a w 1945 r. uciekł z kraju. Zablokowało też próbę reaktywacji przedwojennej spółki akcyjnej Łódzkie Towarzystwo Elektryczne, do której należały grunty w Łodzi.

– Udało nam również się z powodzeniem zastosować Kodeks Napoleona do roszczeń dotyczących spadków, które się otworzyły przed 1947 rokiem. Jest w nim norma, która wskazuje, że jeżeli w ciągu 30 lat spadkobiercy nie uregulowali kwestii spadkowych związanych ze spadkiem, to taki spadek jako wakujący i bezdziedziczny należy do rządu, a więc obecnie do Skarbu Państwa – wyjaśnia mec. Sebastian Bohuszewicz.

Po Kodeks Napoleona władze miasta sięgnęły w związku z próbą przejęcia kamienicy w dzielnicy Górna.

Czujne oko „detektywów” z miejskiego magistratu potrafi wyłapać wątpliwą czcionkę czy papier z innej epoki niż testament, w którym rzekomo ostatnią wolę spisał właściciel kamienicy. Ich dociekliwość ocaliła dziesiątki łódzkich nieruchomości przed oddaniem ich w ręce oszustów.

– W ciągu pięciu lat skierowaliśmy blisko 100 zawiadomień do prokuratury – mówi mecenas Sebastian Bohuszewicz z Urzędu Miasta Łodzi.

Pozostało 92% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej