Cóż w nim tak wyjątkowego? Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się spośród wielu najnowszych hotelowych propozycji. Ot, jest duży basen, jest klimatyczna kawiarnia, są obfite śniadania, obiady i kolacje, ale… to nie przesądza w zupełności o magii Arłamowa. Najważniejszym czynnikiem jest bowiem samo miejsce, w którym hotel zbudowano. Znajduje się ono bowiem na prawdziwym odludziu, można by rzec na końcu świata. Odczuwają to najlepiej chyba mieszkańcy i zarazem goście z tych regionów, które od Podkarpacia są najbardziej oddalone. Do Arłamowa trzeba przemierzyć ogromną drogę. Ostatnia jej część prowadzi przez górskie zawirowania i niezamieszkałe lasy. Aż przychodzą na myśl sceny ze znanego serialu „Wataha”… Gdzieniegdzie jedynie można zobaczyć małe wioski, otoczone groźnym barszczem Sosnowskiego. Gdy dojeżdżamy do celu, trafiamy do prawdziwej głuszy. Oczywiście w samym Arłamowie codziennie będą setki gości, ale dookoła znajdziemy tylko góry, lasy, w tym dzikie zwierzęta podchodzące wieczorem i rano bardzo blisko pod teren hotelu. To właśnie dzięki poczuciu zupełnego oddalenia od bieżących, codziennych spraw w tym miejscu można wyjątkowo odpocząć.