W najbliższym czasie mają się decydować losy Stoczni Gdańsk. Udziały Gdańsk Shipyard Group, ukraińskiego właściciela zakładu, chce przejąć Agencja Rozwoju Przemysłu. Sytuacja w stoczni, która w latach 2007–2016 tylko cztery razy wypracowała zysk netto, pogarsza się. Kłopoty ma także siostrzana spółka – GSG Towers, produkująca na stoczniowym terenie wieże do elektrowni wiatrowych. Od lutego ma problem ze spłacaniem pożyczek, a wymagalne zobowiązania z tytułu rat kapitałowych i odsetek sięgają 11 mln zł. W czerwcu zagrożone były wypłaty dla pracowników.
Obecnie ARP jest mniejszościowym akcjonariuszem Stoczni Gdańsk z pakietem 18,95 proc. akcji. Większościowym jest Gdańsk Shipyard Group posiadająca 81-procentowy pakiet i kontrolowana przez ukraińskiego inwestora Serhija Tarutę.
Według nieoficjalnych informacji negocjacje w sprawie przejęcia udziałów mają się wkrótce rozpocząć. Najpierw zostałoby przeprowadzone badanie due diligence, którego zakres ustalano przez kilka ostatnich miesięcy. ARP stara się także o spotkanie z Tarutą, który podejmie ostateczną decyzję. Nie wiadomo jednak, kiedy takie spotkanie miałoby nastąpić. Najprawdopodobniej jeszcze w październiku.
– Traktujemy je jako rozmowy ostatniej szansy – zapowiedział prezes ARP Marcin Chludziński, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” przed tygodniem. Na razie trudno przewidzieć, czy Ukraińcy zdecydują się na sprzedaż całości udziałów, czy tylko ich części, czy może zrezygnują z transakcji lub będą wstrzymywać się z podejmowaniem ostatecznych kroków.
O komentarz do sytuacji zakładu i ewentualne plany związane z jej dalszym funkcjonowaniem poprosiliśmy zarząd Stoczni Gdańsk. Ten jednak odmówił odpowiedzi. ARP też nie chce komentować przebiegu rozmów z Ukraińcami. – Ze względu na zawartą w połowie czerwca 2017 r. umowę o poufności nie możemy informować o szczegółach – powiedziała Joanna Zakrzewska, rzecznik ARP.