Ostatnia szansa dla Stoczni Gdańsk

Agencja Rozwoju Przemysłu liczy, że jeszcze w październiku ukraiński właściciel zakładu zdecyduje się na sprzedaż posiadanych akcji.

Publikacja: 09.10.2017 20:30

Atutem gdańskiej stoczni ma być możliwość realizacji różnych zleceń, nie tylko budowy statków

Atutem gdańskiej stoczni ma być możliwość realizacji różnych zleceń, nie tylko budowy statków

Foto: materiały prasowe, Piotr Wittman

W najbliższym czasie mają się decydować losy Stoczni Gdańsk. Udziały Gdańsk Shipyard Group, ukraińskiego właściciela zakładu, chce przejąć Agencja Rozwoju Przemysłu. Sytuacja w stoczni, która w latach 2007–2016 tylko cztery razy wypracowała zysk netto, pogarsza się. Kłopoty ma także siostrzana spółka – GSG Towers, produkująca na stoczniowym terenie wieże do elektrowni wiatrowych. Od lutego ma problem ze spłacaniem pożyczek, a wymagalne zobowiązania z tytułu rat kapitałowych i odsetek sięgają 11 mln zł. W czerwcu zagrożone były wypłaty dla pracowników.

Obecnie ARP jest mniejszościowym akcjonariuszem Stoczni Gdańsk z pakietem 18,95 proc. akcji. Większościowym jest Gdańsk Shipyard Group posiadająca 81-procentowy pakiet i kontrolowana przez ukraińskiego inwestora Serhija Tarutę.

Według nieoficjalnych informacji negocjacje w sprawie przejęcia udziałów mają się wkrótce rozpocząć. Najpierw zostałoby przeprowadzone badanie due diligence, którego zakres ustalano przez kilka ostatnich miesięcy. ARP stara się także o spotkanie z Tarutą, który podejmie ostateczną decyzję. Nie wiadomo jednak, kiedy takie spotkanie miałoby nastąpić. Najprawdopodobniej jeszcze w październiku.

– Traktujemy je jako rozmowy ostatniej szansy – zapowiedział prezes ARP Marcin Chludziński, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” przed tygodniem. Na razie trudno przewidzieć, czy Ukraińcy zdecydują się na sprzedaż całości udziałów, czy tylko ich części, czy może zrezygnują z transakcji lub będą wstrzymywać się z podejmowaniem ostatecznych kroków.

O komentarz do sytuacji zakładu i ewentualne plany związane z jej dalszym funkcjonowaniem poprosiliśmy zarząd Stoczni Gdańsk. Ten jednak odmówił odpowiedzi. ARP też nie chce komentować przebiegu rozmów z Ukraińcami. – Ze względu na zawartą w połowie czerwca 2017 r. umowę o poufności nie możemy informować o szczegółach – powiedziała Joanna Zakrzewska, rzecznik ARP.

Wcześniej Agencja zapowiadała, że w przypadku braku porozumienia przystąpi do realizacji alternatywnego scenariusza. Można się spodziewać, że pierwszym krokiem będzie egzekucja niespłaconych należności. Kolejnym byłoby m.in. wykorzystanie potencjału Pomorskiej SSE, na terenie której można prowadzić produkcję związaną z przemysłem stoczniowym. Ten scenariusz może być realizowany we współpracy z firmami państwowymi oraz spółkami prywatnymi. Według ARP miałby się także wpisywać w rządowe plany rewitalizacji przemysłu stoczniowego.

Zdaniem przedstawicieli branży stoczniowej gdańskiej stoczni potrzebne są zarówno pieniądze, jak i dobry pomysł biznesowy. Ale państwowe sterowanie zakładem – już niekoniecznie. – Byłbym ostrożny, choć nie przeciwny, jeśli chodzi o kierowanie działalnością stoczni przez państwową administrację. Dotychczasowa praktyka pokazała, że taki system się nie sprawdzał – mówi Jerzy Czuczman, prezes Związku Pracodawców Forum Okrętowe.

Jego zdaniem, choć zakład praktycznie stracił możliwość budowy gotowych statków, zrywając relacje z armatorami, to nadal może produkować elementy. – Atutem stoczni jest m.in. korzystna lokalizacja niekolidująca z planami rozwojowymi miasta, a także duża hala, nadająca się do różnych usług, np. spawalniczych. To należałoby wykorzystać – uważa Czuczman.

I choć rozwijanie produkcji elementów dla energetyki wiatrowej jest dobrym kierunkiem, to jednak koncentrowanie się tylko na tej działalności to za mało jak na możliwości przerobowe zakładu.

Szansą dla stoczni mogłoby być włączenie jej w program „Batory”. Zakłada on m.in. budowę promów pasażerskich dla Polskiej Żeglugi Morskiej i Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Inwestycję ma finansować tworzony Morski Fundusz Inwestycyjny, a zakładany efekt programu to przesunięcie sektora stoczniowego w kierunku produkcji większych, wyspecjalizowanych jednostek. Kilku polskich producentów wyposażenia pokładowego już wsparło program poprzez utworzenie konsorcjum. Jego najważniejszym celem jest przedstawienie kompleksowej oferty na dostawy wyposażenia dla promu ro-pax „Batory”.

– Stocznia Gdańsk mogłaby włączyć się w budowę nie tylko jednego, ale większej liczby promów w perspektywie kilku lat – uważa Czuczman.

Rozwiązanie najważniejszych problemów Stoczni Gdańsk jest tym pilniejsze, że cały przemysł okrętowy przeżywa trudny okres. Z zamówieniami na gotowe statki jest kiepsko. W ubiegłym roku stocznie miały podpisać umowy na jedynie cztery nieduże jednostki. Z kolei do połowy obecnego roku pojawiły się zamówienia tylko na trzy statki. Tymczasem znacznie lepiej wygląda portfel zamówień na kadłuby i jednostki częściowo wyposażone: w całym roku ubiegłym i połowie obecnego podpisano aż 39 takich kontraktów.

W najbliższym czasie mają się decydować losy Stoczni Gdańsk. Udziały Gdańsk Shipyard Group, ukraińskiego właściciela zakładu, chce przejąć Agencja Rozwoju Przemysłu. Sytuacja w stoczni, która w latach 2007–2016 tylko cztery razy wypracowała zysk netto, pogarsza się. Kłopoty ma także siostrzana spółka – GSG Towers, produkująca na stoczniowym terenie wieże do elektrowni wiatrowych. Od lutego ma problem ze spłacaniem pożyczek, a wymagalne zobowiązania z tytułu rat kapitałowych i odsetek sięgają 11 mln zł. W czerwcu zagrożone były wypłaty dla pracowników.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej