Ubiegły rok zamknął się liczbą 3,3 mln turystów, którzy odwiedzili Tatrzański Park Narodowy. W tym roku, według wstępnych wyliczeń, będzie ich przynajmniej o 200–300 tysięcy więcej, a tylko w lipcu i sierpniu w najwyższych górach było aż 1,64 mln osób. Od początku roku Tatry odwiedziło 2,870 mln turystów, o 122 tys. więcej niż rok wcześniej. – Sezon letni można uznać za rekordowy pod względem liczby osób odwiedzających Tatry. Podczas wakacji było kilka dni z ogromną kulminacją turystów. Były to zarówno dni weekendowe, jak i w środku tygodnia. Główny wpływ na to miała pogoda, zazwyczaj bowiem te dni były poprzedzone kilkudniowym okresem niepogody – mówiła Polskiej Agencji Prasowej Bogusława Chlipała z Tatrzańskiego Parku Narodowego. W podgórskich miejscowościach trwało jeszcze niedawno wielkie grzybobranie, na które skrzykiwali się ci wszyscy, którym zostało chociaż kilka dni urlopu. Prawdziwki, rydze z Małopolski, bo oczywiście w Tatrzańskim Parku Narodowym grzybów zbierać nie wolno, podróżowały teraz po całym kraju.
To, co widzieliśmy w reportażach z tatrzańskiego lata, to przede wszystkim gigantyczne kolejki i sznury turystów ciągnących przede wszystkim do Morskiego Oka, bo trzeba je obowiązkowo zobaczyć. W lipcu i sierpniu było tam 450 tys. osób.
Oczywiście powodzeniem cieszą się także Dolina Chochołowska, Kościelisko, Gubałówka, dla bardziej ambitnych jest jeszcze Giewont, gdzie trzeba koniecznie wejść pod sam krzyż i spojrzeć w dół. Coś w tym jest. Warto się wybrać także do Bukowiny Tatrzańskiej czy Białki. Co tydzień też słyszeliśmy o gigantycznych korkach na zakopiance, zwłaszcza w miejscach, w których kończą się dwupasmówki. Potem już w samym Zakopanem i miejscowościach podtatrzańskich kłopotów z parkingami nie ma, bo gospodarze szybko zorientowali się, że można zarobić, udostępniając zmotoryzowanym własne podwórka.
Jeśli zapytać tych, którzy w tym roku byli w Zakopanem i okolicach, czy uważają urlop za udany, odpowiedzą, że tak i że z pewnością jeszcze się tutaj wybiorą.