Kiedyś było ziemią obiecaną dla przemysłowców. Teraz, po latach zastoju, przemysłowcy znów zaczęli się nim interesować, ale doszli też artyści. Ci filmowi tak dobrze się w niej poczuli, że nieodżałowany Jan Machulski nie mówił „Łódź”, tylko „Hollyłódź”. W tym właśnie „Hollyłódź” niebawem rozstrzygnięty zostanie konkurs na projekt wnętrza Narodowego Centrum Kultury Filmowej.
Łódź zawsze sięgała do historii. W wydaniu lokalnym i globalnym. Nawiązaniem do tego pierwszego będzie z pewnością inscenizacja głośnej powieści Andrzeja Barta „Fabryka muchołapek” w Teatrze Nowym. Oto będziemy świadkami procesu jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii miasta, przewodniczącego Judenratu, który zamienił getto w wydajne przedsiębiorstwo pracujące dla dobra Trzeciej Rzeszy.
Skoro mówimy o historii i kulturze, to warto zarekomendować też wielką wystawę „Leonardo da Vinci – energia umysłu”. Składa się na nią 70 eksponatów – historycznych modeli, interaktywnych instalacji filmów oraz współczesnych przykładów robotyki lotnictwa. Co ciekawe, będą polskie akcenty. Łódź unowocześnia się, pięknieje, podejmuje wyzwania współczesności. Wciąż tylko sprawia trudności informatykom. Ma tak bardzo polską nazwę, taki zasób polskich znaków, że dziwnie brzmi w adresach e-mailowych, bo jak bez polskich znaków napisać e-mailowo łódź, by nie kojarzyła się z lodami. A to naprawdę prężne, gorące miasto.