Również kładzie nacisk na wysoki pressing. Chce, byśmy jak najdłużej utrzymywali się przy piłce, przed strzałem wymienili kilka podań, a nie tylko posyłali długie piłki w pole karne. Tak jak Klopp jest pozytywnie naładowany emocjami. Dąży do tego, byśmy bez przerwy się poprawiali.
Młodsi od Wolfa są tylko trenerzy Hoffenheim i Schalke: Julian Nagelsmann (30 lat) i Domenico Tedesco (32). Jedna trzecia szkoleniowców w Bundeslidze nie przekroczyła czterdziestki.
Może to początek nowego trendu? Coraz młodsi ludzie dostają pracę w dużych klubach. Sam jestem ciekaw, co z tego wyjdzie. Zobaczymy.
W Stuttgarcie żywa jest pamięć o Radosławie Gilewiczu?
W klubowej stołówce, na ścianach, wiszą oprawione w ramkach zdjęcia byłych zawodników. Można tam znaleźć m.in. fotografię Gilewicza. Niemcy pamiętają, że w latach 90. był ważną częścią drużyny.
Jak się panu żyje w mieście Mercedesa?
Bardzo mi się tu podoba. Pod każdym względem. Żona też jest zadowolona. Szybko się tu odnaleźliśmy. Mamy swoje ulubione miejsca: restaurację włoską poleconą przez kolegów z zespołu, starą część miasta, w której można pospacerować po skwerach i parkach.
Może pan przejść spokojnie ulicą? Stuttgart żyje futbolem, w drugiej lidze na wasze mecze przychodziło po 50 tys. kibiców.
Zdarza się, że mnie poznają, podejdą, żeby poprosić o autograf czy zdjęcie, ale są przy tym bardzo taktowni. Częściej po prostu pozdrawiają z daleka i się uśmiechają.
Pańskim przewodnikiem po Stuttgarcie był grający tu wcześniej Przemysław Tytoń. Przejął pan po nim nawet mieszkanie.
To był przewodnik przez duże „p”. Gdy trafiliśmy do Stuttgartu, Przemek przyleciał, by załatwić sprawę swojego kontraktu. Ułatwił nam aklimatyzację, zostawił umeblowane mieszkanie, pokazał miejsca, które warto odwiedzić. Służył pomocą nawet wtedy, gdy wyjechał już do Hiszpanii.
Spotyka się pan z rodakami grającymi w Bundeslidze?
W drugiej lidze ten kontakt był większy – widywaliśmy się z Danielem Łukasikiem czy Kubą Koseckim. Zimą zamieniłem kilka zdań z Pawłem Olkowskim, gdy graliśmy sparing z FC Köln.
A z kolegami z Lecha jest pan nadal w kontakcie?
Część się już porozjeżdżała, ale z tymi, którzy jeszcze zostali, zdarza mi się rozmawiać. Śledzę wyniki Lecha, staram się na bieżąco obserwować to, co dzieje się w klubie. Ciężko byłoby się tym nie interesować, spędziłem w Poznaniu kawał życia.
Dokładnie 11 lat. Chciałby pan kiedyś tam wrócić i zakończyć w Lechu karierę?
Jeszcze o tym nie myślałem. Mam dopiero 25 lat. Na razie za wcześnie, by zastanawiać się nad tak odległą przyszłością.