Łukasz Gajdzis przejął Teatr Polski w Bydgoszczy po Pawle Wodzińskim, którego dyrekcja wywołała skrajnie różne oceny. Spektakle wygrywały festiwalowe konkursy, miały znakomite recenzje, zwłaszcza lewicowo zorientowanej krytyki, która podkreślała wielokrotnie, że bydgoska scena pod kierunkiem Pawła Wodzińskiego jest najlepszym teatrem w kraju. Jednocześnie Wodziński zdjął z afisza w kontrowersyjnych okolicznościach wiele spektakli stworzonych za dyrekcji swojego poprzednika Pawła Łysaka. Zwracano uwagę, że nie dbał o widownię ceniącą sobie „teatr środka”, zaś frekwencja w jedynym publicznym teatrze dramatycznym w mieście była delikatnie mówiąc nie najlepsza. W takich okolicznościach stanął do konkursu Łukasz Gajdzis.
Miejsce debiutu
– Teatr Polski w Bydgoszczy to nie jest dla mnie zwyczajny teatr – podkreśla Łukasz Gajdzis. – To miejsce mojego artystycznego debiutu aktorskiego i reżyserskiego, a także dalszego rozwoju i kształtowania gustu. W Teatrze Polskim za czasów dyrekcji Pawła Łysaka miałem szansę przyglądać się pracy najznamienitszych polskich reżyserów, asystować im, słowem: stawiać swe pierwsze teatralne kroki. A jeśli chodzi o konkurs, dowiedziałem się o nim od moich starszych kolegów z zespołu Teatru Polskiego. Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony ogłoszeniem, zwłaszcza wobec konsekwentnie budowanego repertuaru teatru krytycznego w wykonaniu Pawła Wodzińskiego. Po zapoznaniu się z dokumentacją konkursową dla kandydatów stwierdziłem jednak, iż przed nowym dyrektorem stawiane są inne zadania, przede wszystkim gruntowny remont. Moje doświadczenia w tej dziedzinie we współprowadzonym przeze mnie teatrze w Gnieźnie w latach 2013–2016 pozwoliły mi sądzić, że mogę mieć szanse w konkursie.
W dzisiejszym mocno skonfliktowanym polskim życiu teatralnym decydującą kwestią bywa określenie formuły teatru – mieszczańskiego albo poszukującego. Tego coraz częściej wymagają organizatorzy, samorządy, co ma swoją przyczynę w upolitycznieniu życia kulturalnego.
– Na wstępie na pewno należałoby zdefiniować, co to jest teatr poszukujący i teatr mieszczański, gdyż te dwa terminy wielokrotnie stawiane są jako przykłady skrajności – podkreśla Łukasz Gajdzis. – Warto też zadać sobie pytanie, czy słusznie? Nietrudno stwierdzić, że miejskie teatry niemieckie albo francuskie budują swój repertuar w sposób polifoniczny, sprawnie komunikując się z jak najszerszą publicznością.
Dla każdego nowego dyrektora ważne jest, w jakiej kondycji przejmuje teatr. Liczą się zwłaszcza dwa wskaźniki: finanse i frekwencja.