Kibice w Częstochowie czekają na pierwsze zwycięstwo na własnym obiekcie, czyli stadionie przy Limanowskiego, i doczekać się nie mogą. W ostatniej kolejce, w minioną sobotę, Raków przegrał ze Stalą Mielec, tracąc decydującą o porażce bramkę w doliczonym czasie gry. Trener gości mówił, że zaraz po meczu jadą z podziękowaniami na Jasną Górę. Piłkarze Rakowa na razie nie wymodlili zwycięstwa u siebie, chociaż Jasną Górę mają o rzut kamieniem. Po siedmiu rozegranych meczach zajmują 15. miejsce w tabeli i mają jedną wygraną na koncie – na wyjeździe z Puszczą Niepołomice.
Ale w klubie nie tracą spokoju, a przynajmniej nie dają tego po sobie poznać. – Mamy bardzo ambitny, głodny sukcesów zespół, który w końcu zacznie wygrywać. O stronę sportową jestem spokojny – mówi „Rzeczpospolitej” Janusz Żyła, od niedawna prezes klubu.
Biznesowe podejście
Raków nie ma na koncie wielkich sukcesów, w sezonie 1966/1967 grał w finale Pucharu Polski, ale przegrał w Kielcach z Wisłą Kraków 0:2 po dogrywce. W 2011 roku, na 90-lecie klubu, znowu zmierzył się z Wisłą. Drużyna z Krakowa to była wtedy marka, prowadził ją holenderski szkoleniowiec Robert Maaskant. Stadion wypełnili spragnieni dobrej piłki kibice, Raków wygrał 1:0, wróciły wspomnienia, ale to był tylko mecz towarzyski. A Częstochowa to duże miasto, Raków to klub z tradycjami (założony jako Racovia, Raków to dzielnica Częstochowy), który ma wielu wiernych, ale i wymagających kibiców.
Ostatnio głośno domagają się nowego stadionu, bo obecny – nazywany skansenem – nie nadaje się nawet do tego, żeby telewizja przeprowadzała transmisję z zawodów I ligi. Tak było przy okazji niedawnego meczu z GKS Katowice. Realizatorzy zrezygnowali z planowanej relacji, bo ocenili, że na stadionie nie ma warunków do pracy dla ekipy telewizyjnej. O stadion kibice dopominają się od dawna. Już kiedy występowali w II lidze, pytali prezydenta miasta (oczywiście w stadionowy sposób, czyli za pośrednictwem transparentów) o to, gdzie będą grać po awansie. Na szczęście okazało się, że obiekt przy Limanowskiego zyskał akceptację piłkarskiej centrali, ale nie da się ukryć, że wygląda fatalnie.