Najlepsze smaki Doliny Wisły

Podróże kulinarne to dziś świetny produkt turystyczny – mówi Piotr Lenart, autor programu „Niech Cię Zakole”.

Publikacja: 30.08.2017 21:00

Rz: Jak wpadł pan na pomysł stworzenia regionalnego produktu turystyczno-kulinarnego „Niech Cię Zakole”?

Piotr Lenart: Przyjrzałem się dokładnie temu, co oferują np w Alzacji. Tam biura turystyczne proponują pakiety łączące oferty hoteli, winnic, browarników, producentów mięsa kaczego, foie gras. Ich działalność jest współfinansowana przez samorządy i uczestników programów. Podobnie jet też w Normandii czy Toskanii. I zorientowałem się, że potencjał Kujawsko-Pomorskiego z zakola Wisły wcale nie jest gorszy. Mamy Dolinę Śliwki – powidła strzeleckie są typowym produktem Doliny Dolnej Wisły. Mamy gęsinę, kaczynę, jagnięcinę, mamy Dolinę Kapusty, dynie, świetne chleby i sery. Pod drugiej stronie Wisły jest „szlak kapuściany”. Chodzi jednak o to, żeby z tego wszystkiego zrobić spójny produkt.

Nikt tutaj nie udaje. Jeśli przygotowujemy coś lokalnego, to nie korzystamy z marketowych produktów. Kiedy byłem w Normandii, usłyszałem narzekania, że jabłka nie obrodziły i nie ma z czego robić calvadosu. Zapytałem: czemu nie sprowadzicie jabłek z Polski? Usłyszałem: gdybyśmy zrobili calvados ze sprowadzonych jabłek, natychmiast byśmy stracili certyfikat produktu lokalnego. Oczywiście można produkować z surowca sprowadzonego spoza regionu, ale wówczas traci się marżę, jaką daje produkt regionalny.

Wymyślony przez pana program ma już rok. Co udało się wam osiągnąć?

Postawiliśmy na turystykę i kulinaria, a markę budujemy z wielkim mozołem. W tej chwili najtrudniejsze jest wytłumaczenie uczestnikom, gdzie mają kupować masło, mleko, jajka. Że chleb musi być pieczony z konkretnej mąki. Stawiamy też na kulturę i folklor. Do naszego projektu wchodzą gospodarstwa agroturystyczne, drobni przedsiębiorcy, firmy przetwarzające żywność. Uczestnictwo jest całkowicie dobrowolne, razem dzielimy ryzyko. Zorganizowaliśmy 4 warsztaty szkoleniowe, na które zgłosiło się ok. 50 osób. Ostatecznie zostało 12 z nich.

Jakie były kryteria wyboru?

Bardzo proste: jeśli dysponujesz agroturystyką, miejscami noclegowymi, ofertą kulinarną, masz gospodarstwo położone w Dolinie Wisły i chcesz ten produkt sprzedawać w sieci w ramach pakietów turystycznych, to proszę bardzo. Wiem, że w regionie są jeszcze inne piękne miejsca, hotele, restauracje, które nie widziały się w takim zbiorowym projekcie. Ale po zakończeniu warsztatów miałem mnóstwo pytań: czy można jeszcze przystąpić? Oczywiście, że można.

Przygotowanie takiego programu musi kosztować. Skąd wziął pan pieniądze?

Dostałem dofinansowanie – 29 tysięcy złotych – z Krajowej Sieci Obszarów Wiejskich Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego. Zorganizowałem warsztaty, przygotowałem podróże studyjne dla dziennikarzy i touroperatorów, skonstruowałem pakiety, wynająłem sale, nakarmiłem ludzi, przygotowałem materiały szkoleniowe, zaangażowałem ekspertów, którzy naprawdę pracowali za pół darmo, bo im się spodobał pomysł. I udało się jeszcze trochę wydać na promocję.

Jakie korzyści mają uczestnicy „Niech Cię Zakole”?

Mogą liczyć, że Biuro Podróży „Copernicana” sprzeda ich towary i usługi w pakietach i przyprowadzi im grupy turystyczne. Gospodarstwo agroturystyczne zazwyczaj nie jest w stanie zainteresować wymagających turystów na dłużej. Zazwyczaj oferują nocleg i śniadanie oraz zwiedzenie okolicy. To może zająć góra dwa dni. Tymczasem dzisiaj grupy turystyczne oczekują, że zostaną poprowadzone przez kilka dni i codziennie będą miały zapewnione kolejne atrakcje.

Jeśli mają własne produkty, mogą je sprzedawać na szlaku w sklepikach „Niech Cię Zakole”. Jeśli jedziemy na imprezę promocyjną, to dzielimy koszty i ryzyko. Wspólnie płacimy za transport i stoiska, na których sprzedajemy towary. Na początek chcemy stworzyć cztery sklepiki „Niech Cię Zakole”. Jeden będzie w restauracji Ostromecka, tam już jest spiżarnia Zdzisława Brzykcego z Luszkowa, na ziemi dobrzyńskiej są dwa punkty: Gospoda pod Zachrypniętym Kogutem i u Mirki Wilk – czyli Jadła na Wilczy Apetyt. Tam już są nasze produkty. To wszystko początki, tak naprawdę 2018 ma być rokiem komercjalizacji naszego produktu.

A w internecie?

Stworzyliśmy ofertę jagnięciny i gęsiny. Można zamawiać raz na miesiąc lub raz na dwa tygodnie. Tuszki, mięso, a także produkty przetworzone – pasztety z gęsi, pasztety jagnięce, półgęski, wędliny. Już byłem z tymi produktami na Toruńskim Festiwalu Smaków. Jagnięciny i gęsiny zabrakło już pierwszego dnia. Oferta jest z pewnością trafiona.

To nie są produkty tanie. Zwłaszcza gęsina ostatnio podrożała. Nie obawia się pan bariery cenowej?

Jagnięcina i gęsina są drogie w sprzedaży marketowej. Nie u nas, bo w łańcuchu dostaw omijamy pośredników. Ale osoby, które zechcą skorzystać z naszych pakietów, muszą mieć świadomość, że jeśli nastawiają się na zjedzenie jagnięciny czy gęsiny, to nie zapłacą za nie jak za kurczaka. Czasami słyszę: czy można dawać mniejsze porcje, żeby było taniej. Oczywiście, że można, tylko że byłby to koniec naszego programu. U nas wszystko musi być prawdziwe.

Jak się pan zaangażował w taki projekt?

Pochodzę z Kielecczyzny, kuchnia fascynowała mnie od zawsze. Gotować nauczyłem się od matki, która naprawdę potrafiła zrobić coś z niczego. Jedliśmy rano barszcze – na kapuście, kwaśnych jabłkach, wiśniach. Do tego ziemniaki. Na drugie śniadanie pajdy chleba ze smalcem czy konfiturami, a na obiad dobrą zupę. No i oczywiście wędzonki – cztery razy w roku wypełnialiśmy spiżarnię: na Wielkanoc, na Boże Narodzenie, na żniwa i wykopki. Czyli na święta i wtedy, kiedy pracowaliśmy najciężej. Matka przerabiała ubitego świniaka, ojciec wędził wędliny. Pomagałem obydwojgu. Wędliny podczas wędzenia sprawdzaliśmy na zapach i na dotyk, nie po tym, jak wyglądają. Potem za chlebem przyjechałem z kieleckiego na Kujawy. I zachwyciłem się miejscową kuchnią – czerniną, metką, białą kiełbasą – tego u nas wtedy nie było. Potem prowadziłem warsztaty kulinarne dla agroturystów i dla wiejskiej gastronomii. Teraz wiem, że gdybym miał przyjmować kucharza, dałbym mu dwie potrawy do zrobienia – śledzie i zupę. Jeśli nie potrafi zrobić dobrej polskiej aromatycznej zupy, to nie mamy o czym rozmawiać.

Jakie imprezy planuje pan jeszcze w tym roku?

Rok 2017 był dla nas czasem sprawdzania ludzi, czy wszystkie „tryby” zadziałają, i pracy nad spójnym produktem kulinarnym i turystycznym. Bo nadal jeszcze próbujemy i dobieramy kolejnych uczestników „Niech Cię Zakole”. Samo zgłoszenie usługi bądź towaru nie znaczy, że zostaną one zaakceptowane. Niestety jest tak, że nadal wiele osób boi się wyróżnić jakimś produktem czy usługą. Wiele osób mówiło mi, że jeszcze zbyt wcześnie jest na wprowadzanie na rynek jagnięciny, bo jest to droga nisza. Nieprawda. Francuzi i Włosi powiedzieli mi, że jeśli uda nam się dojść do zadowalających wyników w ciągu 7 lat, to będę mógł mówić o sukcesie. My sobie dajemy 3 lata. 1 września wystartuje nasza strona internetowa. Copernicana robi zakładkę z pakietami. W najbliższym czasie nasz produkt będzie widoczny na dwóch imprezach: 2 września podczas Święta Śliwki w Strzelcach będziemy m.in. podawać jagnięcinę według receptur z XVII wieku. A 10 września można nas będzie spotkać podczas Dobrzyńskiego Koncertu Kulinarnego „Pod Zachrypniętym Kogutem”, gdzie oczywiście będzie konkurs na danie z kogutków zagrodowych. Zgłosiły się już do niego koła gospodyń wiejskich i gospodarstwa agroturystyczne. A wszystkie nasze potrawy przygotujemy z tego, co mamy w zagrodach.

Rz: Jak wpadł pan na pomysł stworzenia regionalnego produktu turystyczno-kulinarnego „Niech Cię Zakole”?

Piotr Lenart: Przyjrzałem się dokładnie temu, co oferują np w Alzacji. Tam biura turystyczne proponują pakiety łączące oferty hoteli, winnic, browarników, producentów mięsa kaczego, foie gras. Ich działalność jest współfinansowana przez samorządy i uczestników programów. Podobnie jet też w Normandii czy Toskanii. I zorientowałem się, że potencjał Kujawsko-Pomorskiego z zakola Wisły wcale nie jest gorszy. Mamy Dolinę Śliwki – powidła strzeleckie są typowym produktem Doliny Dolnej Wisły. Mamy gęsinę, kaczynę, jagnięcinę, mamy Dolinę Kapusty, dynie, świetne chleby i sery. Pod drugiej stronie Wisły jest „szlak kapuściany”. Chodzi jednak o to, żeby z tego wszystkiego zrobić spójny produkt.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej