Jeśli wyszli na prostą, to warto wrócić do realizacji pewnego niezwykłego projektu z ubiegłego roku.
Podczas jednego ze spotkań z Jerzym Kaliną poruszyliśmy mój ulubiony temat, czyli fenomen Brunona Schulza. Miałem w pamięci, rewelacyjną oprawę wystawy „W stronę Schulza”, którą Kalina przygotował na Zamku w Lublinie z Fundacją Republika Marzeń. Zależało mi, by także we Wrocławiu, gdy był Europejską Stolicą Kultury, znalazło się godne miejsce dla uczczenia pamięci tego jednego z najbardziej niezwykłych twórców polskiej kultury XX wieku. Ireneusz Grin, którego do geniusza Schulza nie trzeba przekonywać – wszak to on stworzył we Wrocławiu Festiwal Schulzowski – zaproponował nam zorganizowanie wystawy plenerowej związanej z Schulzem. Sugerował, że mogłaby to być np. wersja fotograficzna naszego krążącego po świecie i stale wzbogacanego nowymi pracami projektu „W stronę Schulza” Doceniając dobre serce Grina, uznałem, że ten projekt w stosownym czasie pokażemy w oryginalnej i pełnej wersji w jednym z muzeów, a w plenerze nie będziemy prezentować jego namiastki, tylko coś specjalnego. I nie miałem wątpliwości, że i tym razem trzeba zadzwonić do Jerzego Kaliny, artysty niezwykłego, muśniętego skrzydłem geniuszu. O tym, że to określenie nie jest przesadą, wrocławianie wiedzą najlepiej. To przecież właśnie Kalina jest autorem słynnej instalacji „Przejście”, czyli pomnika anonimowego przechodnia, czy pomnika Witolda Pileckiego w formie ogromnego pierścienia.
Na propozycję kompozycji przestrzennej upamiętniającej Brunona Schulza Jerzy Kalina zareagował entuzjastycznie i jak zwykle podsunął pomysł prosty i genialny. Zaproponował, by na szklanych taflach ustawionej w sercu wrocławskiego Rynku podświetlanej fontanny umieścić odbitki rysunków Schulza. Studiując dokładnie twórczość plastyczną drohobyckiego artysty, wybrał konkretne prace, które zostałyby połączone tematycznie w jedną kompozycję. Oświetlona w nocy i podlewana w ciągu dnia fontanna byłaby dla nich niezwykłym podłożem, rodzajem magicznego fotoplastykonu. W ubiegłym roku projekt spotkał się wprawdzie z zainteresowaniem władz, ale perturbacje organizacyjne sprawiły, że – jak się zorientowaliśmy – mógłby być zrealizowany w listopadzie, czyli w okolicach rocznicy tragicznej śmierci Schulza. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że nikt nie pomyślał, iż wtedy w fontannie nie byłoby już wody. I świetny projekt, który stałby się z pewnością wielką atrakcją dla wrocławian i turystów, zamieniłby się we własną karykaturę. Schulz, jeden z najbardziej inspirujących artystów, mający być stale bijącym źródłem, stałby się raczej wyschniętą studnią. Jerzy Kalina nie krył wściekłości, bo bardzo zaangażował się w to przedsięwzięcie. Wtedy pomysł spalił na panewce. W tym roku może być inaczej, zwłaszcza że mija 125 lat urodzin i 75 lat od śmierci maga z Drohobycza. Trzeba tylko podjąć szybką decyzję.