Miejscowości z Małopolski mają coraz oryginalniejsze pomysły na promocję. Wykorzystują do tego lokalne produkty, często miejscowe uprawy albo ciekawostki. Małopolska Charsznica słynie z kapusty, Tropiszów to zagłębie kalafiorowe, Zator chwali się karpiem, podkrakowskie Liszki kiełbasą lisiecką, a Ostrów stał się miejscową Prowansją z racji niezwykle urokliwego lawendowego ogrodu.
Pierwsze miejsce
Lawendowa uprawa Andrzeja i Barbary Olendrów zagwarantowała również miejscowości zwycięstwo w konkursie zorganizowanym przez samorząd województwa małopolskiego. Ostrów został uznany za najpiękniejszą i najbardziej urokliwą wśród wszystkich małopolskich wsi. W konkursie chodziło o wyróżnienie tych sołectw i ich mieszkańców, którzy przyczyniają się do podniesienia atrakcyjności swoich miejscowości, dbają o estetykę wsi oraz o ochronę dziedzictwa kulturowego. Każda z gmin mogła zgłosić jednego kandydata w dwóch kategoriach: piękna małopolska wieś i nowatorska małopolska wieś. Następnie sołectwa, które otrzymały najwyższą liczbę punktów, były poddawane testowi w terenie. Lawenda oczarowała jury. W tej samej kategorii na drugim miejscu znalazła się miejscowość Zalipie.
Ogród Pełen Lawendy – bo tak nazywa się uprawa Olendrów, zajmuje ok. 60 arów wśród łąk i pól na granicy małego Ostrowa i równie małych Kadzic. Leży kilka kilometrów za miasteczkiem Proszowice, a ponad 40 km od Krakowa. Pięć lat temu Barbara i Andrzej Olendrowie zasadzili tu pierwsze fioletowe krzewy. Przez pierwsze dwa lata zbiorów praktycznie nie mieli. Dopiero w trzecim roku intensywnej uprawy doczekali się kwiatów. Ale nawet wtedy nie przypuszczali, że już wkrótce lawenda stanie się w Polsce bardzo modna, a ich ogród będzie nie tylko lokalną atrakcją. Dziś jest to jeden z największych lawendowych ogrodów w kraju. A tych większych jest kilkadziesiąt. Olendrowie nie mieli zamiaru zarabiać na uprawie lawendy. Pomysł na jej posadzenie wziął się z programu telewizyjnego. Po jego obejrzeniu dowiedzieli się, że lawendę można uprawiać nie tylko na południu Francji, ale również w Polsce, w chłodniejszym klimacie. Od pomysłu do realizacji droga była niedaleka. Zarówno pan Andrzej, jak i pani Barbara są z wykształcenia ogrodnikami, więc nowe uprawy nie były im straszne. Poza tym mieli kilkadziesiąt arów niezagospodarowanej ziemi. Właśnie na niej powstało lawendowe pole.
Kwiatowy sukces
Krzewy lawendy zostały posadzone na klombach w kształcie trójkątów. Wzdłuż każdego lawendowego rzędu prowadzi ścieżka, tak aby możliwy był swobodny dostęp do kwiatów. A całość leży na pagórkach pośród łąk, drzew i krzewów. Po bokach lawendowego pola właściciele ustawili ścieżki, na których można odpoczywać w cieniu drzew. Przy wejściu do ogrodu znajdują się altanki. Jest też dogodny dojazd i parking. Lawenda nie jest jedyną rośliną tego sporego ogrodu, chociaż to ona przede wszystkim zwraca uwagę. Są tu także cenione przez fotografów liliowce, trzmielina, berberys – w sumie kilkaset drzew i roślin. Całość naprawdę wygląda jak obrazek z Prowansji. Nawet kolory się zgadzają. Olendrowie posadzili dwie odmiany lawendy – jasnofioletową, bujną i wysoką Munstead i niższą, ale intensywnie fioletową, Hidcote Blue. Obie odmiany zostały sprowadzone z Holandii i dobrze przyjęły się w naszym klimacie.
Po co sadzi się lawendę? Głównie dla jej ładnego wyglądu i dla zapachu kwiatów. Sezon na lawendę nie trwa długo. W Ostrowie kwiaty pojawiają się w połowie czerwca. Żeby obejrzeć pola w pełnej krasie, najlepiej przyjechać pod koniec czerwca. Wtedy kwiatów jest najwięcej, w lipcu jest ich coraz mniej, a w połowie lipca następują lawendowe żniwa i ogród zostaje zamknięty dla zwiedzających. Zbiory rozpoczynają się już w fazie pączka, potem, gdy pojawiają się kwiaty. Pęki lawendy są ścinane ręcznie. Potem trafiają do kwiaciarni lub florystów i są wykorzystywane np. do tworzenia kompozycji kwiatowych. Część jest zasuszana i powstają z nich woreczki zapachowe, które podobno są znakomitym antidotum na nieprzyjemny zapach i na mole.