Rz: Wrócił pan do Poznania po studiach we Wrocławiu i zbudował tu firmę, która działa na całym świecie. Czy w Poznaniu jest dobry klimat do prowadzenia biznesu, jakiś szczególny etos pracy?
Piotr Voelkel: Kiedy zaczynałem pierwszy biznes w 1979 r. i w latach 80. Poznań miał wielu rzemieślników i ludzi, którzy wbrew komunie próbowali prowadzić prywatne interesy. Możliwe, że wejście w kapitalizm okazało się w Poznaniu łatwiejsze. Ceniłem i lubiłem wrocławiaków, to jest kolorowe towarzystwo, może z dotrzymaniem słowa czasami bywało słabiej. Poznaniaków odbierałem jako ludzi, którzy biorą wszystko bardziej poważnie. Ale jednocześnie to specyficzne mieszczańskie środowisko jest zachowawcze i trzeba się naprawdę natrudzić, by tu zrobić karierę. Tutaj długo jest się obcym. We Wrocławiu nie ma tego dystansu, akceptują cię szybko, bo wszyscy są w pewnym sensie napływowi. Myślę jednak, że te różnice się pomału zacierają.
A co pan lubi w Poznaniu?
Osobiście bardzo wysoko cenię sobie wolność. Wiele oddałbym za to, żeby być wolnym. Podoba mi się hasło „Wolne Miasto Poznań”. Podziwiam prezydenta za odwagę i obronę niezależności miasta. Cieszę się, że festiwal Malta nie ugiął się pod presją ministra kultury. Podziwiałem aukcje i zbiórkę pieniędzy, które wzmocniły finansowo festiwal. Imponuje mi mobilizacja poznaniaków w obronie wolności sądów.
Ale…?