Wyścig rozpoczął się 6-kilometrowym prologiem. Zwyciężył Holender Jelie Nijdam, Piasecki był drugi ze stratą trzech sekund. Nie doszło do dekoracji zwycięzców, bo jeszcze tego samego dnia odbył się pierwszy liczący 105,5 km etap. Piasecki w końcówce dołączył do uciekinierów, którzy dojechali do mety.
Przewaga była na tyle duża, że Polak został pierwszym liderem tej edycji Tour de France. Żółtą koszulkę przyjął od ówczesnego premiera Francji Jacques’a Chiraca i mera Berlina Zachodniego Eberharda Diepgema.
Chichot historii
Dziś na to wydarzenie patrzy się w jednym wymiarze – sportowym. Nigdy przedtem ani potem Polak nie prowadził w klasyfikacji generalnej Wielkiej Pętli. Na podium stawał w 1993 roku Zenon Jaskuła, on też wygrał – jako pierwszy Polak – etap, niedawno trzy etapowe zwycięstwa odniósł Rafał Majka i dwa razy wygrywał klasyfikację górską, w 2013 roku blisko najcenniejszej koszulki wyścigu był Michał Kwiatkowski, ale wyczynu Piaseckiego nie powtórzył nikt.
Sport bez granic
Ten sukces ma też zupełnie inny, nieco zapomniany, kontekst – historyczny i polityczny. Piasecki pochodzący z komunistycznego kraju, choć jeżdżący w zawodowej włoskiej grupie, stał się sportowym bohaterem Tour de France, rozegranego w Berlinie Zachodnim. Kilkaset metrów od podium, na którym kolarz z Lipian koło Gorzowa wkładał koszulkę lidera, żyli Niemcy pod butem NRD-owskiego reżymu. „Co za symbol! Co za chichot historii. Przecież kilka metrów dalej za betonowym murem nie uznaje się Tour de France. A teraz człowiek ze Wschodu, człowiek przybyły z drugiej strony, wkłada żółtą koszulkę w szale radości i wewnętrznego szczęścia, pierwszy raz w historii Wielkiej Pętli. I to wszystko dzieje się w Berlinie. Magiczne przeznaczenie” – opisywał tę doniosłą chwilę, jak widać nie tylko w historii polskiego sportu, dziennikarz francuskiej gazety „Le Figaro”.
Ta edycja Touru była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Starania o organizację Wielkiej Pętli w Berlinie legendarny dyrektor wyścigu Jacques Goddet rozpoczął już w 1981 roku. Zielone światło tej inicjatywie dał prezydent François Mitterrand. Chciał, by w ten sposób sport stał się platformą łączącą dwa wrogie światy, choć żyjące na jednym kontynencie. Pierwotnie etapy miały się odbyć także na terenie NRD. Pojawił się też taki pomysł, by w wyścigu wzięły udział drużyny z Europy Wschodniej, dla których imprezą numer 1 był wtedy Wyścig Pokoju. Eberhard Diepgem rozpoczął rozmowy z przywódcą wschodnich Niemiec Erichem Honeckerem.