Serce zawsze chciało

Zielonogórski Stelmet po raz trzeci z rzędu, a czwarty w ciągu ostatnich pięciu lat, zdobył mistrzostwo Polski.

Publikacja: 06.07.2017 22:00

Zawodnicy Stelmetu świętują kolejny sukces drużyny.

Zawodnicy Stelmetu świętują kolejny sukces drużyny.

Foto: PAP, Lech Muszyński

Przed najmłodszym trenerem w Polskiej Lidze Koszykówki postawiono trudne zadanie: mimo mniejszego budżetu, inne medale niż złote traktowane byłyby jak porażka. Na dodatek wymagania podwyższył poprzedni trener zielonogórzan Saso Filipovski, który przed rokiem mistrzostwo zdobył w znakomitym stylu, nie ponosząc ani jednej porażki w fazie play-off.

Tymczasem 32-letni Artur Gronek nigdy nie był wcześniej pierwszym trenerem, a w zespole miał starszych od siebie zawodników. W Zielonej Górze pracował od 2013 roku, gdy był asystentem najpierw Mihailo Uvalina, później Andrzejka Adamka, a w końcu Filipovskiego. – Propozycja objęcia drużyny trochę mnie zaskoczyła, ale przyjąłem ją pozytywnie. Wiem, że przed podjęciem decyzji klub konsultował się z ludźmi, z którymi pracowałem, w tym także z trenerem Filipovskim. Na pewno będę kontynuował to, co zrobił Saso, ale też pewne rzeczy będą w moim systemie wyglądały trochę inaczej – zapowiadał przed sezonem Gronek.

Po rundzie zasadniczej, czyli rozegraniu 32 spotkań, Stelmet BC zajmował drugą pozycję w tabeli, ustępując Anwilowi Włocławek, który na medal czeka już siedem lat, czyli jeszcze od czasów trenera Igora Griszczuka i niezniszczalnego Andrzeja Pluty. Włocławianie dalej jednak poczekają, bo w ćwierćfinale niespodziewanie przegrali pięciomeczową rywalizację z ósmymi po rundzie zasadniczej Czarnymi Słupsk. To stawiało Stelmet w roli faworytów.

Swoją rywalizację z Polpharmą Starogard Gdański drużyna naturalizowanego Amerykanina Thomasa Kelatiego wygrała 3:1. W półfinale było już trudniej – rywalizację ze Stalą Ostrów Wielkopolski zielonogórzanie rozstrzygnęli dopiero w piątym pojedynku, wykorzystując wyższe rozstawienie i atut własnego parkietu. W finale, rozgrywanym już do czterech zwycięstw, Stelmet „przełamał” rywala w czwartym spotkaniu, wygranym na wyjeździe z Polskim Cukrem Toruń 81:78.

Przy stanie rywalizacji 3:1 kibice nastawiali się na szybkie zakończenie rywalizacji w hali MOSiR w Zielonej Górze. Stelmet jednak na tytuł musiał solidnie zapracować. W ostatnim – jak się okazało – meczu sezonu, w trzeciej kwarcie przegrywał już 18 punktami! – Graliśmy w pierwszej połowie bardzo źle. Drugą zaczęliśmy z wielką energią, ale wynik nie chciał drgnąć. Natomiast serce zawsze było i chciało walczyć do końca. Później otrzymaliśmy za to nagrodę – powiedział po spotkaniu kapitan Łukasz Koszarek.

Kluczowym momentem okazał się celny rzut z własnej połowy Kelatiego, oddany pod koniec trzeciej kwarty. Stelmet przegrywał 11 punktami, a w czwartej kwarcie zdemolował rywali, wygrywając 32:15, a cały mecz 88:82. – Zafundowaliśmy kibicom nie lada rollercoaster – podsumował środkowy Adam Hrycaniuk. – Sezon był dla nas bardzo trudny, przegrywaliśmy do przerwy, lecz wygraliśmy na koniec. To najlepiej obrazuje cały sezon – komentował uznany za najlepszego zawodnika finału (MVP) finału James Florence. – Po takich emocjach ten sukces chyba lepiej smakuje – dodał trener Gronek w rozmowie ze Sportowymi Faktami.

– Lubuskie to region mistrzów. Powinniśmy się od was uczyć, jak grać i walczyć do ostatniego gwizdka – mówiła później marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak, podczas sesji sejmiku, której gośćmi byli m.in. trener Gronek i prezes Janusz Jasiński. – Dziś Lubuskie jest stolicą polskiej koszykówki. Myślę, że rozwój także żeńskiej koszykówki w Gorzowie spowoduje, że będziemy znani w Europie z tego, że u nas są najlepsze drużyny koszykarskie – powiedział ten ostatni. Gdy w Zielonej Górze rządzi basket mężczyzn, w Gorzowie azetesiaczki z Akademii im. Jakuba z Paradyża próbują nawiązać do swoich sukcesów z lat 2008–2011, kiedy to zgarniały srebrne i brązowe medale. Ostatni sezon skończyły na szóstej pozycji.

Co dalej ze Stelmetem? Po udanym sezonie jednoroczny kontrakt przedłużył trener Gronek. Choć niektórzy domagali się jego dymisji jeszcze w czasie rozgrywek, to ciężko byłoby uzasadnić rozstanie ze szkoleniowcem, który doprowadził zespół do mistrzostwa i Pucharu Polski (zdobytego jeszcze w lutym). Tym razem Gronek podpisał dwuletnią umowę.

Co z zawodnikami? W zespole zostają Łukasz Koszarek, Vladimir Dragicević, Thomas Kelati, Filip Matczak, Jakub Der, Armani Moore, Jarosław Mokros, Przemysław Zamojski, ale przede wszystkim wspomniany MVP finału James Florence. Amerykanin udanymi występami znacznie podniósł swoją pozycję i w Zielonej Górze obawiano się, że Stelmet nie zdoła go zatrzymać. Trwają także rozmowy z siedmiokrotnym mistrzem Polski Adamem Hrycaniukiem. Odejdzie Karol Gruszecki, który ma zasilić finałowego rywala Stelmetu – Polski Cukier Toruń. To na razie chyba najciekawszy transfer w lidze w trakcie dopiero rozkręcającego się „okienka”.

– Wywalczenie mistrzostwa było największym przeżyciem w karierze. To był niesamowity sezon, ale kolejny będzie jeszcze lepszy – zapowiedział James Florence. Włodarze klubu jako główny cel stawiają teraz obronę mistrzowskiej korony. – Po drodze są cele pośrednie, jak udział w europejskich rozgrywkach, Puchar Polski. Będzie też Superpuchar, ale tam się albo uda, albo nie. Głównym celem dla trenera powinno być mistrzostwo – potwierdził prezes Jasiński.

Stelmet od pięciu lat nie schodzi z podium Polskiej Ligi Koszykówki. Nic nie zapowiada, by za rok miało być inaczej.

Przed najmłodszym trenerem w Polskiej Lidze Koszykówki postawiono trudne zadanie: mimo mniejszego budżetu, inne medale niż złote traktowane byłyby jak porażka. Na dodatek wymagania podwyższył poprzedni trener zielonogórzan Saso Filipovski, który przed rokiem mistrzostwo zdobył w znakomitym stylu, nie ponosząc ani jednej porażki w fazie play-off.

Tymczasem 32-letni Artur Gronek nigdy nie był wcześniej pierwszym trenerem, a w zespole miał starszych od siebie zawodników. W Zielonej Górze pracował od 2013 roku, gdy był asystentem najpierw Mihailo Uvalina, później Andrzejka Adamka, a w końcu Filipovskiego. – Propozycja objęcia drużyny trochę mnie zaskoczyła, ale przyjąłem ją pozytywnie. Wiem, że przed podjęciem decyzji klub konsultował się z ludźmi, z którymi pracowałem, w tym także z trenerem Filipovskim. Na pewno będę kontynuował to, co zrobił Saso, ale też pewne rzeczy będą w moim systemie wyglądały trochę inaczej – zapowiadał przed sezonem Gronek.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej