Reklama
Rozwiń

Efekty prywatnej irytacji

Cezary Pieczyński, mecenas sztuki, kolekcjoner fotografii, właściciel poznańskiej Galerii Piekary opowiada nie tylko o damach w lustrze.

Publikacja: 02.07.2017 21:00

Cezary Pieczyński mówi, że w swojej galerii pokazuje to, co lubi i chciałby polecić innym.

Cezary Pieczyński mówi, że w swojej galerii pokazuje to, co lubi i chciałby polecić innym.

Foto: Rzeczpospolita, Bartosz Jankowski

Rz: Czy pana zdaniem panuje w Polsce snobizm na sztukę?

Cezary Pieczyński: Bardzo często jest on początkiem przygody ze sztuką, przygody kolekcjonerskiej. Ma więc z pewnością znaczenie, choć w naszych warunkach nie dominujące. Polski rynek sztuki jest rynkiem młodym. Tak naprawdę ma niespełna trzy dekady, więc można powiedzieć, że jest we wstępnej fazie rozwoju i trudno go porównywać z rynkiem międzynarodowym.

Dominuje grupa tradycyjnych kolekcjonerów, zainteresowanych głównie sztuką dawną oraz wybitniejszymi obiektami sztuki współczesnej. Jest grupa młodych kolekcjonerów, którzy bardziej kierują się w stronę sztuki tworzonej przez rówieśników, jest też raczkujący rynek kolekcjonerów fotografii. Jeśliby oceniać rynek sztuki przez pryzmat aukcji ostatnich kilku lat, to najbardziej progresywny jest rynek sztuki nowoczesnej i współczesnej, czyli szeroko rozumianej sztuki XX wieku. Tu rzeczywiście padają rekordy cenowe. Więc ten obszar jest obszarem największego rozwoju.

Poznaniacy mający praktyczne podejście do życia potrafią łączyć art & business, że użyję nazwy znanego niegdyś miesięcznika?

Poznań jest miastem o dużych tradycjach mieszczańskich, a kolekcjonerstwo zawsze było związane z klasą średnią wyższą. W Polsce problem z rozwojem kolekcjonowania sztuki wynikał z braku tradycji kolekcjonerskich właściwych dla klasy średniej. Poznań jako miasto bardziej biznesowe i bardziej pragmatyczne? Czy można to wiązać z ideami tutejszych kolekcjonerów? Miałbym wątpliwości. Rzeczywiście kilka lat temu uważano wręcz Poznań za kolekcjonerskie zagłębie, ale mam wrażenie, że w tej chwili ta tendencja zanika. Wielu kolekcjonerów nie jest tak aktywnych, jak wcześniej, albo z Poznania wyjechało. Pomysł na połączenie biznesu i sztuki najlepiej odzwierciedlała idea Grażyny Kulczyk „50 na 50″, ale niestety realizuje ją już w Szwajcarii, z wielką stratą dla artystycznego pejzażu Poznania i Polski.

Mówimy o sztuce współczesnej i fotografii. Bardzo umiejętnie udało się panu wejść w niszę, jaką jest zainteresowanie fotografią artystyczną, w Polsce wciąż niedocenianą. Dla kolekcjonera to dobrze.

Niby tak, bo ceny fotografii są przez to konkurencyjne, a polska fotografia XX wieku z pewnością nie odstaje od najwybitniejszych dzieł na świecie pod względem jakości artystycznej. Niestety, nie ma odpowiedniego rozpoznania u publiczności i ewentualnych nabywców. Co prawda rodzi się powoli grupa młodych zamożnych kolekcjonerów, głównie pochodzących z Warszawy, którzy traktują fotografię jako element wystroju swoich domów i apartamentów. Tak może się narodzić kolekcjonerska pasja.

Nie uświadamiamy sobie, że fotografią zajmowało się wielu wybitnych artystów nawet tej klasy co Witkacy czy Beksiński.

To akurat dwa wyraziste nazwiska, które niezwykle poszerzyły pole języka fotografii artystycznej, jakkolwiek było też wielu wybitnych artystów, którzy są do tej pory nierozpoznani.

Galeria Piekary niemal od początku stawia na edukację, dzięki niezwykle starannym wydawnictwom popularyzujecie świetnych artystów, których nazwiska znane są często jedynie w bardzo wąskim gronie.

Misję edukacyjną prowadzimy już kilkanaście lat z nadzieją, że przyniesie jakieś owoce. Efekty nie są wprawdzie tak optymistyczne, jak zakładaliśmy, ale się nie zrażamy i pracujemy dalej. W serii mistrzów fotografii XX wieku wydaliśmy monografie m.in. Bronisława Schlabsa, Fortunaty Obrąpalskiej, Stefana Wojneckiego, Antoniego Mikołajczyka, Andrzeja Pawłowskiego, Andrzeja Lachowicza, Jerzego Lewczyńskiego. Wydajemy też oczywiście katalogi wystaw, monografie twórców innych dziedzin sztuki, których dorobek prezentujemy w Galerii Piekary. Pojawiły się monografie Andrzeja Matuszewskiego, Andrzeja Bereziańskiego, Antoniego Starczewskiego. Życie pokazuje, że te publikacje są często jedynymi poważnymi opracowaniami naukowymi dorobku wymienionych artystów. Prowadzona przeze mnie Fundacja 9/11 Art Space planuje wydanie w tym roku monografii twórczości Marka Piaseckiego oraz publikację o awangardowej estetyce I Grupy Krakowskiej.

Można powiedzieć, że stanowi pan szlachetne połączenie duszy romantyka i pozytywisty… Galeria Piekary mieszcząca się w poznańskim zamku jest miejscem snobistycznym?

Na pewno nie. Przyjąłem zasadę: kolekcjonuję fotografię, a w galerii pokazuję to, co lubię, i to, co chciałbym innym polecić. Organizujemy wystawy artystów współczesnych, z którymi współpracujemy na bieżąco, oraz te, które mają wymiar historyczny i przypominają istotne postacie dla polskiej kultury, takie jak Jonasz Stern, Marek Włodarski, Henryk Wiciński, jak I Grupa Krakowska czy Bogusław Szwacz. Niektórzy z nich to artyści niedostatecznie docenieni czy wręcz wyrzuceni na margines współczesnego dyskursu historii sztuki XX w.

W doborze nazwisk uwzględnia pan aspekt poznański?

Nigdy o nim nie zapominam. Andrzej Matuszewski, Andrzej Bereziański czy Stefan Wojnecki to postacie legendarne dla polskiej awangardowej sztuki drugiej połowy XX wieku, znani w Poznaniu, ale niezbyt znani w innych ośrodkach.

Polityka małych ojczyzn jest ostatnio coraz bardziej modna.

Tak, choć my akurat nie kierujemy się modą, powiedziałbym znów, że traktujemy to jako rodzaj misji. Mamy przekonanie, że jeśli my tego nie zrobimy, to nikt inny się tym nie zajmie. Tak było w przypadku wymienionych wyżej artystów, oraz bohatera tegorocznej wystawy Macieja Haufy. Nieznanego, ale wybitnego artysty pochodzącego z Poznania. Niektóre wydarzenia w Galerii Piekary są efektem mojej prywatnej irytacji, że o wielu wybitnych artystów niedostatecznie dbają instytucje publiczne, dla których ta działalność powinna być wręcz obowiązkiem i priorytetem.

Co zobaczymy w najbliższym czasie?

Od 23 czerwca prezentujemy wystawę „Dama w lustrze. Strategie artystyczne kobiet w latach 70. XX wieku”. To dzieło zbiorowe dziewięciu niezwykłych artystek. Jest kontynuacją cieszącej się dużym zainteresowaniem wystawy sprzed dwóch lat, kiedy to prezentowaliśmy sztukę kobiet z lat 60. Planujemy też bardzo obszerną publikację. Na ten wielki projekt mogliśmy sobie pozwolić dzięki dofinansowaniu MKiDN, miasta Poznania i samorządu województwa wielkopolskiego. Wystawa trwać będzie przez całe wakacje, serdecznie zapraszam.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku