Z ruchem rowerowym wiążą się jednak problemy, których żaden samorząd, niezależnie od tego, jakim budżetem na inwestycje w udogodnienia dla cyklistów dysponuje, samodzielnie nie jest w stanie rozwiązać. Wymagają one raczej działania na szczeblu centralnym. Te problemy to konsekwencja swego rodzaju arogancji rowerzystów, która zwiększa się wprost proporcjonalnie do atencji, jaką się ich obdarza.
Uprzedzając oburzenie cyklistów: ja też do tego klubu należę. Od lat rower to mój podstawowy środek komunikacji przez większą część roku, także z dziećmi. Właśnie dlatego pozwalam sobie postawić tezę, że im więcej miasta robią, aby jazda na dwóch kółkach była bezpieczna, tym bardziej staje się niebezpieczna: nie tylko dla rowerzystów, ale też pieszych. Na jej poparcie nie mam żadnych danych liczbowych, jedynie dowody anegdotyczne.