Mazury zamiast Lwowa

Janusz Majewski, reżyser i pisarz opowiada jak znalazł swoją drugą ojczyznę.

Publikacja: 07.06.2017 22:00

Mazury  zamiast Lwowa

Foto: Fotorzepa, Bartłomiej Zborowski

Rz: Jak to się stało, że pan, urodzony we Lwowie, i pańska żona, Zofia Nasierowska, warszawianka, wybraliście na swoje siedlisko Mazury?

Janusz Majewski: Nie byliśmy w tym bardzo oryginalni, bo Mazury stały się dużo wcześniej dla wielu ulubionym miejscem odpoczynku. Jeździliśmy do znajomych w różne miejsca, np. do Krzyży – tam skupiała się już w latach 50. młodzież studencka. Zawarliśmy wtedy wiele znajomości, które przetrwały całe życie. Stworzyło się tam środowisko, do którego w pewnym sensie zaczęliśmy przynależeć. Po ukończeniu łódzkiej Filmówki zrobiłem jedno przedstawienie w warszawskim teatrze STS – właśnie dzięki temu, że wcześniej poznaliśmy się z Agnieszką Osiecką i Andrzejem Jareckim na Mazurach. Od 1960 roku mieszkałem z żoną w Warszawie – tu spędziliśmy 30 lat. Zbliżała się już emerytura, były lata przełomu, wiele się działo. Zaczęła się era trudności finansowych, jeśli chodzi o produkcje filmowe, a ja zacząłem być w wieku, który domagał się odpoczynku. Do tego moja żona, fotografik, zaczęła chorować na oczy i okulista doradził jej rozstanie z pracą.

Pozostało jeszcze 87% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej