Taki wynik oznacza, że w Wielkopolsce z nauką rzemiosła nie jest źle. A ma być jeszcze lepiej, m.in. za sprawą współpracy wielkopolskich rzemieślników z samorządami.
– Liczba egzaminów czeladniczych na terenie działania naszej izby w ostatnich latach utrzymuje się na podobnym poziomie. Biorąc pod uwagę niż demograficzny, to dla nas niebywały sukces – tłumaczy Tomasz Wika, dyrektor WIR.
Edukacyjny ewenement
W WIR, w skład której wchodzą 44 cechy, 8 spółdzielni rzemieślniczych, niemal 5,4 tys. pracodawców, ponad 30 tys. zatrudnionych i ponad 4 tys. zakładów szkolących, kształci się więcej młodych ludzi niż w sześciu ościennych regionach – niemal 10,5 tys. Najczęściej wybierają zawód fryzjera, mechanika pojazdów samochodowych, stolarza, montera zabudowy i robót wykończeniowych w budownictwie oraz cukiernika.
Nauka fachu jest synonimem wielkopolskiego, racjonalnego podejścia do wykształcenia i przyszłej kariery zawodowej, ale największym problemem rzemieślników jest wizerunek szkolnictwa zawodowego, z którym sami sobie nie poradzą.
– Wciąż funkcjonuje powiedzenie: jak się nie będziesz uczył, to pójdziesz do zawodówki. Nauczyciele najczęściej promują wśród uczniów ścieżkę wiodącą przez szkołę podstawową, liceum i studia. Roztaczają przed uczniami ambitniejsze cele. To szczytne, ale można je też osiągnąć, zaczynając od szkoły zawodowej. Łatwiej wchodzą na rynek pracy osoby, które już się o ten rynek otarły – twierdzi dyrektor Wika.