Zawód: stolarz – brzmi dziś dumnie

Staramy się sami rozwiązywać problem deficytu fachowców – mówi Piotr Wójcik, prezes Żuławskiej Fabryki Mebli.

Publikacja: 10.05.2017 21:00

Zawód: stolarz – brzmi dziś dumnie

Foto: materiały prasowe

Rz: Wasza flagowa marka – Meble Wójcik – powstała w 2008 r., ale początki firmy sięgają połowy lat 80. XX wieku, gdy pański ojciec, Leszek Wójcik, założył zakład stolarski. W latach 90. XX wieku rozwinął go w Fabrykę Mebli Stolpłyt. Co o tym zadecydowało?

Piotr Wójcik: Przede wszystkim bardzo dużo ciężkiej pracy oraz ciągłe inwestycje. To jedna z zasad mojego taty i filozofia całej firmy, by szczególnie we wczesnych stadiach rozwoju cały zarobiony kapitał reinwestować w biznes. Tą filozofią kierujemy się do dzisiaj – nadal większość zysków inwestujemy w rozwój, w nowe moce produkcyjne, w poprawę efektywności produkcji i sprzedaży.

Znaczące przyspieszenie rozwoju nastąpiło na przełomie XX i XXI wieku. Był jakiś decydujący powód?

Byli nim klienci. Nasza firma zaczęła intensywnie rosnąć pod koniec lat 90., gdy nawiązaliśmy współpracę z rynkami starej Unii Europejskiej – głównie z Niemcami i Austrią. Tak naprawdę to klienci – duże sieci meblarskie z tych krajów – „zmusili” nas do dynamicznego rozwoju. Zaczęło nam brakować mocy produkcyjnych i w 2005 roku podjęliśmy decyzję o budowie nowej fabryki w specjalnej strefie ekonomicznej. Już rok później rozpoczęliśmy tam produkcję. Nowy zakład był dużo większy od starego, co zapewniło nam skokowy przyrost mocy produkcyjnych i sprzedaży. Z kolei nowe technologie pozwoliły na skok jakościowy.

Co skłoniło firmę do inwestycji w budowę własnej marki w kraju, skoro miała zapewniony duży zbyt na Zachodzie?

Celem wprowadzenia marki i własnych kolekcji była chęć dywersyfikacji – zależało nam, by zbudować kolejny filar firmy i oprzeć go na polskim rynku. Marka Meble Wójcik zadebiutowała na targach w Ostródzie we wrześniu 2008 r. Do tego czasu praktycznie 100 proc. produkcji wysyłaliśmy na eksport.

Trudno było wejść na krajowy rynek przy sporej już konkurencji?

Było to wyzwanie porównywalne z wejściem na nowy rynek zagraniczny. Z racji doświadczeń na Zachodzie czuliśmy się już mocni produkcyjnie i produktowo, ale nie mieliśmy praktyki w sprzedaży. Zaczynaliśmy więc właściwie od zera, bo niewielu klientów wiedziało, kim jesteśmy.

Co było największym wyzwaniem?

Było ich sporo. Musieliśmy nauczyć się bardziej aktywnie handlować na rynku, którego nie znaliśmy. Trzeba było rozwinąć nowe wzornictwo, nowe produkty. Okazało się, że te sprzedawane na rynki zachodnie zupełnie nie przystają do gustów polskiego konsumenta. To wszystko udało nam się zorganizować, i to w krótkim czasie, choć wielu specjalistów twierdziło, że na polskim rynku nie ma już miejsca na nową markę meblarską. Okazało się, ze nasz produkt, jego jakość, wzornictwo, został zaakceptowany. Na pierwszych targach w Ostródzie pozyskaliśmy ok. stu partnerów handlowych, którzy w większości do dzisiaj są z nami. A polski rynek daje ponad 20 proc. obrotów naszej firmy.

Państwa firma, a raczej grupa firm jest jednym z największych producentów mebli i pracodawców w Warmińsko-Mazurskiem. Czujecie się związani z regionem?

Mieszkamy i pracujemy w Elblągu, więc z regionem czujemy się związani nie tylko gospodarczo, ale także jako mieszkańcy. Na pewno jesteśmy lokalnymi patriotami.

Zastanawiam się, czy trudno jest prowadzić firmę tak mocno nastawioną na eksport trochę z dala od dużych ośrodków miejskich?

Nie ma z tym żadnych problemów. Jesteśmy bardzo zadowoleni z lokalizacji. Elbląg jest średniej wielkości, dobrze położonym miastem. Wkrótce będzie gotowa droga szybkiego ruchu, która połączy nas z Trójmiastem, zapewniając szybki dojazd na lotnisko. W odwodzie mamy kolej oraz niewielki, ale własny port morski z potencjalnym przekopem. Elbląg ma wprawdzie typowe problemy średniej wielkości miast, które kiedyś były stolicami województw, ale ma też bardzo duży potencjał i wielu fajnych ludzi, którzy stale zasilają naszą firmę.

Możecie liczyć na wsparcie lokalnych władz?

Od lat mamy dobry kontakt z elbląskim samorządem i wsparcie lokalnej władzy. Zawsze też podkreślamy, że firma na naszym poziomie musi dawać coś od siebie, więc wspieramy się wzajemnie. Od dziesięciu lat współpracujemy też z Warmińsko-Mazurską Specjalną Strefą Ekonomiczną w Olsztynie, która od początku nas wspierała i wprowadzała w tajniki pracy w SSE. W przypadku naszej firmy cel powołania stref sprawdził się wręcz idealnie. Dzięki pozwoleniom i zwolnieniem strefowym mogliśmy ją bardzo dynamicznie rozwijać i kilkukrotnie powiększyć działalność. Fundusze, które mogliśmy zatrzymać dzięki udogodnieniom podatkowym, zainwestowaliśmy z nawiązką w kolejne fabryki, maszyny i technologie.

Wkrótce przejmie pan władzę w rodzinnej firmie, ale już od dłuższego czasu ma na nią istotny wpływ. Wiele pan zmienił?

Formalnie jestem prezesem Żuławskiej Fabryki Mebli – naszej najmłodszej fabryki, ale od pewnego czasu pełnię też obowiązki prezesa grupy, choć prezesem Fabryki Mebli Stolpłyt i Wójcik Fabryki Mebli jest mój tata, Leszek Wójcik. Formalne przekazanie prezesury ma nastąpić w połowie tego roku. Półtora roku temu podjęliśmy decyzję o dużej reorganizacji. Centralizujemy wspólne procesy z trzech fabryk, układamy na nowo struktury. Mniej więcej w połowie tego roku staniemy się jedną firmą – na rynku zostanie Meble Wójcik spółka z o.o., która wchłonie dwie pozostałe.

Na początku tego roku firma Meble Wójcik zorganizowała spotkanie z dyrektorami szkół ponadpodstawowych oraz doradcami zawodowymi. Odczuwacie niedobór kandydatów do pracy?

Było to jedno z wielu takich spotkań. Staramy się rozwiązywać problem deficytu fachowców we własnym zakresie i regularnie spotykamy się z doradcami zawodowymi, dyrektorami szkół, nauczycielami zawodów w ramach projektu „Zawód stolarz”, w którym promujemy ten zawód już od kilku lat. Jest on dużą szansą dla młodzieży, która szuka stabilnej zawodowej przyszłości, gdyż w regionie Warmii i Mazur nie tylko nasza grupa, ale też wiele innych mniejszych i większych firm potrzebuje stabilnej dobrej kadry. Sami staramy się wspierać szkoły, by przygotować sobie przyszłych pracowników. Co roku przyjmujemy ok. 80 uczniów na praktyki w systemie dualnym – w szkole uczą się teorii, a u nas zdobywają praktyczne doświadczenie. Po trzech latach dobrze znają firmę oraz branżę i średnio połowa z nich zostaje z nami na dłużej.

CV

Piotr Wójcik latem tego roku już formalnie przejmie stery rodzinnej firmy Meble Wójcik, która powstanie w wyniku konsolidacji trzech spółek (Fabryka Mebli Stolpłyt, Wójcik Fabryka Mebli i Żuławska Fabryka Mebli). Firma zatrudnia obecnie 1500 osób i jest jednym z największych pracodawców w regionie. Ubiegły rok zakończyła z 440 mln zł przychodów ze sprzedaży a w tym zamierza przekroczyć 0,5 mld zł. ?

Rz: Wasza flagowa marka – Meble Wójcik – powstała w 2008 r., ale początki firmy sięgają połowy lat 80. XX wieku, gdy pański ojciec, Leszek Wójcik, założył zakład stolarski. W latach 90. XX wieku rozwinął go w Fabrykę Mebli Stolpłyt. Co o tym zadecydowało?

Piotr Wójcik: Przede wszystkim bardzo dużo ciężkiej pracy oraz ciągłe inwestycje. To jedna z zasad mojego taty i filozofia całej firmy, by szczególnie we wczesnych stadiach rozwoju cały zarobiony kapitał reinwestować w biznes. Tą filozofią kierujemy się do dzisiaj – nadal większość zysków inwestujemy w rozwój, w nowe moce produkcyjne, w poprawę efektywności produkcji i sprzedaży.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej