Kiedy miałem 12 lat, podczas mojej nocnej warty na obozie harcerskim na Wolinie ktoś ukradł z masztu flagę. Wiadomo było kto, bo następnego dnia rano się pochwalił. Byli to moi rówieśnicy, druhowie z Łodzi, którzy rozłożyli się obozem nieopodal. Łodzianie wystawili mój warszawski spryt, czujność i inteligencję na pośmiewisko. Obdarzałem ich w związku z tym uczuciem, które przeniosło się na wszystkich mieszkańców.
Jakoś z tym żyłem, nie mając okazji na rewanż, dopóki nie zacząłem regularnie chodzić na mecze Legii. Mówimy o prehistorii, Widzewa wtedy nie było. Był i liczył się tylko ŁKS. Przypomnę tu anegdotę, opowiadaną przez Marka Citkę. Kiedy jako najlepszy polski piłkarz znalazł się na prywatnej audiencji w Watykanie, papież nie tylko go nie znał, ale zdziwił się, że jest w Łodzi taki klub jak Widzew. O ŁKS słyszał.
Przez kilkanaście lat moje harcerskie zaszłości z łodzianami załatwiali piłkarze Legii w meczach z ŁKS. Ale kiedy już Widzew znalazł się w ekstraklasie, prezes Ludwik Sobolewski okazał się sprawniejszy od pułkowników z Łazienkowskiej, a Zbigniew Boniek wyrastał na następcę Kazimierza Deyny, zaczęła się prawdziwa rywalizacja, bez której historia polskiej piłki byłaby uboższa. A Widzew osiągnął to, co Legia: półfinał rozgrywek o Puchar Mistrzów.
To było godne szacunku, a ponieważ rozumu też nam przybywało, szybko dla normalnych kibiców i dziennikarzy z Warszawy Widzew i ŁKS przestały być klubami, które się lekceważy, a stały się partnerami. Towarzyszył temu rozwój życia towarzyskiego. Kiedy do Widzewa przyjechał Juventus, koledzy z Łodzi stworzyli razem z warszawiakami dziennikarską drużynę, która na stadionie Włókniarza złoiła skórę włoskim żurnalistom.
Przyjemnością były kłótnie z niereformowalnym kibicem Widzewa red. Bogusławem Kukuciem, z którym lubimy się od 40 lat. Chłopaki z Łodzi: Paweł Strzelecki i Darek Kuczmera, pracowali ze mną w „Piłce Nożnej” w stolicy. Z przyjemnością jeździłem do Łodzi, żeby spotkać się z trenerem Leszkiem Jezierskim. Do Janka Tomaszewskiego, który u szczytu popularności mógł jeździć swoim mirafiori Piotrkowską na czerwonym świetle, do wybitnego hokeisty, czterokrotnego olimpijczyka Jurka Potza, Marka Dziuby, Mirka Tłokińskiego, Stasia Terleckiego…