Rytm interesów przy granicy

Handel i usługi na małym wycinku pogranicza dają pracę tysiącom ludzi.

Publikacja: 20.04.2017 23:00

Rytm interesów przy granicy

Foto: Fotorzepa

Cena benzyny, popularne artykuły spożywcze, woda mineralna, usługi fryzjerskie, a nawet drewno opałowe to oferta, dzięki której przygraniczny handel na Pomorzu Zachodnim ma się dobrze. Większość straganów, sklepików, pawilonów przy drogach do Lubieszyna, Rosówka, Kołbaskowa to małe rodzinne biznesy.

– Przedsiębiorcy zwykle narzekają. Ale przygraniczny biznes na pewno nie umiera, tylko ewoluuje – komentuje Przemysław Wojnarowski, ekspert gospodarczy z Instytutu Studiów Regionalnych. – Znam kilka osób prowadzących działalność w Lubieszynie. Rozwijają się, wynajmują dodatkowe powierzchnie, inwestują – opisuje Wojnarowski.

Podkreśla, że drobni przedsiębiorcy są bardzo zaradni, kreatywni, elastyczni.

– Dostosowują się do potrzeb rynku lepiej niż niejedna duża firma, która zatrudnia specjalistów od sprzedaży, logistyki, marketingu – zauważa. – Jak to możliwe? Ci handlarze są w branży od dawna. Wiedzą, że to, o co klient pyta, jutro muszą już mieć na straganie. Potrafią szybko zmienić profil działalności czy dostawców. I z dnia na dzień przestawić się ze sprzedaży odzieży na drewno opałowe czy kwiaty, bo akurat na to jest popyt – tłumaczy Wojnarowski.

Jego słowa potwierdza przejażdżka DK10 od Lubieszyna czy DK13 od przejścia granicznego w Rosówku. Handlujący papierosami (reklamy Zigaretten na tych trasach trudno zliczyć) wzbogacają swoją ofertę np. o drewno kominkowe, iglaki, sadzonki kwiatów, donice, pergole, meble ogrodowe. Na targowiskach obok stoisk z bielizną wiszą… alufelgi i kołpaki. Sprzedawca akcesoriów samochodowych zachwala też łopaty, grabie i konewki.

Tam, gdzie szyld „Süßwaren, Getränken, Zigaretten”, można kupić (wymienić) butle gazowe, o czym informuje mała tabliczka „Flussigas”. A przed sklepem leżą worki ziemniaków, cebuli i marchwi.

– Niemcy postrzegają Polskę właśnie jako kraj z tradycyjnym rolnictwem i dlatego tak chętnie kupują nasze warzywa, jako naturalne, zdrowe – podkreśla Wojnarowski.

Handlarze z pogranicza dostosowują się także do kalendarza – przed Bożym Narodzeniem sprzedają choinki i bombki, w kwietniu targowiska zastawione są skrzynkami kwiatów rabatowych.

Tuż za przejściem granicznym ulokowali się sprzedawcy łodzi (4-metrowa dla wędkarzy za 950 euro) i… okien. Na 7-kilometrowej trasie Szczecin–Lubieszyn wypatrzyć można kilka firm oferujących Fenster, Turen, Treppen, czyli okna, drzwi, schody. Są składy drewna i kostki brukowej, hurtownie części samochodowych, Druckerei (czyli drukarnia), zakłady wulkanizacyjne i warsztaty, gabinety weterynaryjne, kilka restauracji i hotelików. Ile wart jest przygraniczny rynek? Tego jeszcze nikomu nie udało się policzyć.

Cena benzyny, popularne artykuły spożywcze, woda mineralna, usługi fryzjerskie, a nawet drewno opałowe to oferta, dzięki której przygraniczny handel na Pomorzu Zachodnim ma się dobrze. Większość straganów, sklepików, pawilonów przy drogach do Lubieszyna, Rosówka, Kołbaskowa to małe rodzinne biznesy.

– Przedsiębiorcy zwykle narzekają. Ale przygraniczny biznes na pewno nie umiera, tylko ewoluuje – komentuje Przemysław Wojnarowski, ekspert gospodarczy z Instytutu Studiów Regionalnych. – Znam kilka osób prowadzących działalność w Lubieszynie. Rozwijają się, wynajmują dodatkowe powierzchnie, inwestują – opisuje Wojnarowski.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej