Cena benzyny, popularne artykuły spożywcze, woda mineralna, usługi fryzjerskie, a nawet drewno opałowe to oferta, dzięki której przygraniczny handel na Pomorzu Zachodnim ma się dobrze. Większość straganów, sklepików, pawilonów przy drogach do Lubieszyna, Rosówka, Kołbaskowa to małe rodzinne biznesy.
– Przedsiębiorcy zwykle narzekają. Ale przygraniczny biznes na pewno nie umiera, tylko ewoluuje – komentuje Przemysław Wojnarowski, ekspert gospodarczy z Instytutu Studiów Regionalnych. – Znam kilka osób prowadzących działalność w Lubieszynie. Rozwijają się, wynajmują dodatkowe powierzchnie, inwestują – opisuje Wojnarowski.
Podkreśla, że drobni przedsiębiorcy są bardzo zaradni, kreatywni, elastyczni.
– Dostosowują się do potrzeb rynku lepiej niż niejedna duża firma, która zatrudnia specjalistów od sprzedaży, logistyki, marketingu – zauważa. – Jak to możliwe? Ci handlarze są w branży od dawna. Wiedzą, że to, o co klient pyta, jutro muszą już mieć na straganie. Potrafią szybko zmienić profil działalności czy dostawców. I z dnia na dzień przestawić się ze sprzedaży odzieży na drewno opałowe czy kwiaty, bo akurat na to jest popyt – tłumaczy Wojnarowski.
Jego słowa potwierdza przejażdżka DK10 od Lubieszyna czy DK13 od przejścia granicznego w Rosówku. Handlujący papierosami (reklamy Zigaretten na tych trasach trudno zliczyć) wzbogacają swoją ofertę np. o drewno kominkowe, iglaki, sadzonki kwiatów, donice, pergole, meble ogrodowe. Na targowiskach obok stoisk z bielizną wiszą… alufelgi i kołpaki. Sprzedawca akcesoriów samochodowych zachwala też łopaty, grabie i konewki.