– Sezon na nieruchomości rekreacyjne właśnie się zaczyna. Klienci planują urlopy. Jeśli nie zagraniczna wycieczka, to może dom przy lesie albo nad jeziorem, gdzie można spędzić kilka kolejnych wakacji – mówi Monika Rudy-Muża, ekspert z Freedom Nieruchomości. – Jeśli się znudzi, zawsze można taką nieruchomość sprzedać.
Marek Klamut z firmy Treeneo ocenia, że popyt na działki rekreacyjne na Warmii i Mazurach jest duży. – Społeczeństwo się bogaci. Ciągle ktoś szuka własnego kawałka Mazur – mówi.
Według Eweliny Strzałkowskiej z Metrohouse nieruchomości wakacyjnych poszukują głównie inwestorzy. – Atrakcyjny grunt planują później sprzedać albo wybudować na działce obiekt rekreacyjny – mówi. – Nie są to jednak nieruchomości, które sprzedają się jak świeże bułeczki – twierdzi.
Z trawnika do wody
Warmia i Mazury, jak zauważa Monika Rudy-Muża, obfitują w nieruchomości na lato. – Wymagania klientów wciąż jednak rosną – zastrzega. – Nie wystarczy już jezioro oddalone o 2 km. Powinno być nie dalej niż 500–1000 metrów, tak by można było tam dojść z małym dzieckiem. Najlepiej, by do wody można było wejść prosto z własnego trawnika.
Znaczenie ma też wielkość jeziora. – Co innego małe jeziorko do łowienia ryb, a co innego duże żeglowne jeziora – mówi Monika Rudy-Muża.