Rz: Hałas stał się tak powszechny, że chyba nie zdajemy sobie sprawy z zagrożenia, jakie niesie ze sobą?
Jarosław Markowski: Hałas towarzyszył człowiekowi od dawna. Znana jest historia ucieczki bogatych patrycjuszy ze starożytnego Rzymu na tereny podmiejskie, gdy Juliusz Cezar, ze względu na nadmierny tłok na ulicach, zakazał ruchu kołowego w obrębie murów miejskich od wschodu słońca do dwóch godzin przed zachodem. W efekcie cały ruch wozów odbywał się w nocy, a drewniane koła o żelaznych obręczach tłukły się po bruku. Dziś hałas to jeden z największych naszych wrogów i stały element naszego otoczenia. I niestety z roku na rok jest coraz głośniej, przez co my czujemy się coraz gorzej. Wystarczy postać przez pięć minut w centrum dużego miasta, żeby na własnej skórze doświadczyć negatywnego oddziaływania hałasu, nazywanego też smogiem akustycznym.
Jakie są tego skutki?
Powszechną chorobą cywilizacyjną wynikającą z postępu, rozwoju ekonomicznego i technologicznego stał się niedosłuch. W Polsce ok. 900 tys. osób ma uszkodzony słuch, a 40 tys. nie słyszy w ogóle. Liczne badania prowadzone od początku lat 90. XX w. wśród dzieci i młodzieży wykazały, że od 20 do 30 proc. z nich ma problemy ze słuchem. A ostatnie powszechne badania słuchu pod hasłem: „Narodowy test słuchu 2011″ potwierdziły wcześniejsze oceny. Na podstawie zbadanych 10 tys. osób w 41 miejscowościach w całej Polsce oceniono, że problemy ze słuchem ma co trzeci Polak.
Niepokojące jest to, że ten problem dotyczy coraz młodszych osób.