Dwór wielu tradycji

Legenda króla Artura dotarła także do Gdańska. A jeden ze słynnych gmachów miasta stał się jej symbolem.

Publikacja: 13.03.2017 23:00

Fasada gdańskiego Dworu Artusa pochodzi z początku XVII wieku.

Fasada gdańskiego Dworu Artusa pochodzi z początku XVII wieku.

Foto: materiały prasowe

Gdański Dwór Artusa w swej nazwie nawiązuje do bohatera uważanego w średniowiecznej kulturze za wzór cnót i odwagi. – Dwory Artusa jako miejsca spotkań najpierw pojawiły się w Anglii, potem rozpowszechniły w krajach północnej Europy – mówi nam adiunkt Krzysztof Jachimowicz w Dworze Artusa, oddziale Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. – Łączyły się w nich celtycko-germańskie tradycje rycerskie oraz tradycje bractw mieszczańskich, które także wznosiły swoje siedziby w Brugii, Antwerpii czy w Lubece. Dwory Artusa do dziś stoją w Toruniu, Rydze, Tallinie. Kiedyś był także w Elblągu.

Nazwę budynku: curia regis Artus, czyli królewski Dwór Artusa, po raz pierwszy odnotowano w 1357 roku w miejskim zapisie o czynszu gruntowym. Ale inny dokument, z 1358 roku, określa go jako „curia sancti Georgi” – „dwór św. Jerzego”. I nie ma w tym sprzeczności, bo Dwór Artusa wzniosło Bractwo św. Jerzego skupiające rycerzy, którzy przybyli do miasta z całej Europy i oddali się w służbę zakonowi krzyżackiemu.

Pierwszy dwór spłonął doszczętnie w latach 1476–1477 i wówczas rada miasta zbudowała na swój koszt następny, w którym od 1481 roku zaczęli się spotykać mieszczanie.

Antyczni bohaterowie

– Dwór Artusa jest dziełem całych stuleci, od XV do XIX wieku. Kolejne pokolenia gdańszczan dodawały coś od siebie. Władze miasta podejmowały tu dostojnych gości, następców tronu, a nawet władców, m.in. Wilhelma I z małżonką – opowiada Krzysztof Jachimowicz. – Ta tradycja wciąż trwa.

Fasada Dworu Artusa pochodzi z początku XVII wieku i jest dziełem Abrahama van den Blockego. Dekorują ją posągi antycznych bohaterów, ucieleśniających cnoty obywatelskie: Scypiona Afrykańskiego Starszego – zwycięzcy Hannibala; Temistoklesa – ateńskiego wodza i męża stanu, Kamillusa – zwanego drugim założycielem Rzymu, oraz Judy Machabeusza – przywódcy powstania żydowskiego przeciw Seleucydom. Figury w kamiennej attyce to alegorie Siły i Sprawiedliwości. A na szczycie stoi posąg rzymskiej bogini Fortuny. Dwa medaliony w portalu głównym przedstawiają królów: Zygmunta III Wazę i jego syna Władysława IV.

Lwy strzegą wejścia od 1883 roku, kiedy to przeniesiono je przed Dwór Artusa z rozebranej Bramy św. Jakuba. Na zewnątrz na przedprożu na kopule stoi także XIX-wieczna figurka Hermesa, greckiego boga kupców, podróżnych i złodziei

Turyści wchodzą z Długiego Targu do Dworu Artusa przez sąsiednią kamienicę zwaną Starym Domem Ławy (wiosną rozpocznie się zmiana aranżacji tej części muzeum). A stąd dopiero do głównej, reprezentacyjnej Wielkiej Hali, której gotyckie gwiaździsto-palmowe sklepienie wspiera się na czterech filarach z granitu.

Na ścianie północnej, naprzeciw frontowych okien, św. Jerzy walczy ze smokiem. Ta niezwykle cenna polichromowana późnogotycka rzeźba jest dziełem Hansa Brandta, ucznia Wita Stwosza. Przedstawia św. Jerzego na koniu, wznoszącego miecz zwanym Ascalonem, by zadać cios smokowi. Ocalona księżniczka składa ręce w geście wdzięczności; w tle rysuje się wyniosły zamek.

Obok podziwiamy renesansowy piec kaflowy, zbudowany przez mistrza Jerzego Stelzenera w latach 1545–1546. Mówi się o nim, że to „król wszystkich pieców”, bo ma rekordową wysokość – prawie 11 m. Na 520 kaflach umieszczono portrety najważniejszych władców europejskich, protestanckich i katolickich, m.in. Izabeli Portugalskiej, Karola V, Anny Jagiellonki.

Ponad głowami zwiedzających unoszą się modele statków. Najstarszy z nich to XVI-wieczna galera zwana feluką. Wyposażona została w miniaturowe działa. Wystrzałami z niej czczono wielkie wydarzenia, zwycięstwo Batorego pod Pskowem w 1579 roku czy elekcję Zygmunta III Wazy. Dwupokładowiec „Mars” pochodzi z 1697 roku, „Den Heldenmodige” z XVIII wieku, „St. Jacob” z 1695 roku, model gdańskiego statku handlowego to 1775 rok. Kolekcję dopełniają zrekonstruowane współcześnie zaginione modele angielskiego okrętu „Nord Star” i bezimiennej fregaty, której pierwowzorem mógł być brytyjski okręt „Thetis”.

Rzeźby i obrazy przedstawiają postacie mitologiczne, biblijne i historyczne. Na medalionach przy wejściu można zobaczyć portrety Marcina Lutra oraz jego żony Katarzyny von Bora.

Są i wątki polskie. Kilkakrotnie powraca postać Kazimierza Jagiellończyka w renesansowej rzeźbie i cyklu malowideł „Pochód triumfalny Kazimierza Jagiellończyka po zdobyciu Malborka” Łukasza Ewerta. Przypominają, że król był niezwykle ważną postacią w historii miasta. Dzięki przywilejom nadanym przez niego w latach 1454–1457 Gdańsk został niezawisłą republiką kupiecką pod zwierzchnością króla polskiego, otrzymał całkowity samorząd, prawo prowadzenia polityki zagranicznej i bicia monety oraz wielkie korzyści gospodarcze. Podczas wojny trzynastoletniej Gdańsk wystąpił przeciw Krzyżakom, poddał się królowi polskiemu i wkrótce stał się największym i najbogatszym miastem Rzeczypospolitej.

Ławy rycerzy i mieszczan

Ściany Dworu Artusa pokrywają kunsztowne boazerie, pod którymi stoją ławy.

– Siedziska zrekonstruowano, a część przyścienna pochodzi z czasów, gdy w Dworze Artusa urządzono w 1742 roku giełdę zbożową. Wcześniej, w czasach świetności Dworu Artusa, ławy stały w tym wnętrzu poprzecznie, podobnie jak w kościele – tłumaczy Krzysztof Jachimowicz.

Bractwa, które tu zasiadały, także nazywały się ławami. Najstarsze to rycerskie Bractwo św. Jerzego z czasów pierwszego Dworu Artusa. Późniejsze skupiały mieszczan łączących się według pochodzenia, zawodu czy zainteresowań. Bractwo św. Rajnolda (Reinholda), założone w 1481 roku, jednoczyło mieszczan pochodzących z Nadrenii. O rok młodsza Ława Lubecka zrzeszała gdańszczan prowadzących interesy z Lubeką. Przyjaźń stała się spoiwem Bractwa św. Trzech Króli, Ława Malborska wywodzi się z tradycji stowarzyszeń kombatantów wojny trzynastoletniej, biorących udział w oblężeniu Malborka w latach 1457 i 1460. Ławę Holenderską, której początki sięgają 1492 roku, tworzyli kupcy handlujący z Niderlandami. Bractwa Szyprów i Sędziów połączyła więź zawodowa.

Od 1530 roku Wielka Hala Dworu stała się miejscem otwartych rozpraw sądowych. Gdańsk w dawnej Rzeczypospolitej miał własne prawodawstwo i sądownictwo, które przypominało to obowiązujące w krajach anglosaskich. Na potrzeby sądu zakupiono także sąsiednią kamienicę (Nowy Dom Ławy), gdzie odbywały się posiedzenia niejawne i przechowywano archiwalia. Tak było aż do drugiego rozbioru, gdy Gdańsk zagarnęły Prusy i zaczęło obowiązywać ustawodawstwo pruskie.

Obecnie w Nowym Domu, na parterze zwanym Sienią Gdańską, muzeum prezentuje aranżacje salonu bogatego gdańskiego kupca. Piętro zajmuje Sala Rycerska z rekonstrukcjami uzbrojenia bojowego od czasów rzymskich do XVII wieku.

Grzeszni i szlachetni

Kiedy gdański malarz Anton Möller w 1603 roku namalował na zamówienie Rady Miejskiej „Sąd ostateczny”, gigantyczne dzieło zawisło na wschodniej ścianie Hali Wielkiej. Obraz dzieli się na dwie części, spięte niby klamrą postacią archanioła z mieczem w dłoni. Lewą część wypełniają postacie wzlatujące w niebo. Prawą, znacznie większą, tłum grzeszników i potępionych. Króluje na nim nie szatan, ale Pani Świat, ucieleśnienie wszystkich szaleństw świata.

Ta bogata dama w diademie na głowie dzierży w ręce berło – symbol kuli ziemskiej, w drugiej węża z jabłkiem w paszczy – symbol grzechu pierworodnego. Bywa także interpretowana jako Doczesna Rozkosz. A towarzyszą jej kobiece personifikacje Wyrzutu Sumienia i Niewiary. Na łodzi zmierzającej do piekła płyną mężczyźni. Współcześni artyście rozpoznawali wśród nich znanych rajców i ławników. A główna bohaterka ma ponoć rysy twarzy córki burmistrza!

Jak mówi anegdota, honorarium wypłacono malarzowi pod warunkiem, że i siebie umieści wśród grzeszników. Artysta domalował swój wizerunek, ale trzymany bosakiem przez anioła (o twarzy swojej narzeczonej) ratującego go w ten sposób od wiecznego potępienia.

„Sąd ostateczny” Möllera spłonął w 1945 roku. Obecnie oglądamy go w rekonstrukcji cyfrowej, podobnie jak wspaniały wielkoformatowy obraz „Orfeusz wśród zwierząt” Hansa Vredemana. – Jednak w 75 procentach inne kompozycje malarskie w Dworze Artusa to oryginały – dodaje Krzysztof Jachimowicz. – Ale trzeba też pamiętać o dziełach utraconych już po przejściu frontu w 1945 roku. Na przykład z XVI-wiecznego „Okrętu Kościoła” została nam tylko jedna deska, która nosi ślady siekiery, a obraz składał się z ośmiu…

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: m.kuc@rp.pl

Gdański Dwór Artusa w swej nazwie nawiązuje do bohatera uważanego w średniowiecznej kulturze za wzór cnót i odwagi. – Dwory Artusa jako miejsca spotkań najpierw pojawiły się w Anglii, potem rozpowszechniły w krajach północnej Europy – mówi nam adiunkt Krzysztof Jachimowicz w Dworze Artusa, oddziale Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. – Łączyły się w nich celtycko-germańskie tradycje rycerskie oraz tradycje bractw mieszczańskich, które także wznosiły swoje siedziby w Brugii, Antwerpii czy w Lubece. Dwory Artusa do dziś stoją w Toruniu, Rydze, Tallinie. Kiedyś był także w Elblągu.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej