Do niedawna Lechia to był biało-zielony autobus. Jedni wchodzili do niego, a w tym samym czasie drudzy wychodzili. Przez klub przewinęło się mnóstwo piłkarzy, ale zmiany były także na stanowiskach kierowniczych: wiceprezesów, dyrektorów itd. Nie było jednej, spójnej polityki prowadzenia tego klubu. Od jakiegoś czasu zmieniono model zarządzania. Jednoosobowo odpowiedzialność za wszelkie decyzje wziął prezes Adam Mandziara i to się sprawdza. Postawił przede wszystkim na jednego trenera i dał mu czas. Bo żeby w futbolu cokolwiek osiągnąć, potrzebny jest czas i wizja. A u nas w lidze trenerów zmienia się częściej niż rękawiczki. Proszę zresztą spojrzeć na to, co się dzieje w Legii. Tam też najczęściej wymienia się szkoleniowców. Przyszedł Stanisław Czerczesow, osiągnął sukces, ale już pół roku po podpisaniu umowy musiał odejść. Same doraźne rozwiązania. Legia ma już naprawdę budżet na średnim poziomie europejskim. Co jednak z tego, skoro wciąż wymienia trenerów i żaden z nich nie ma szans dokończyć tego, co rozpoczął. Dlatego podoba mi się, że w Gdańsku szefostwo daje spokojnie pracować Nowakowi.
Po spotkaniu z Lechem, które skończyło się gigantyczną awanturą i trzema czerwonymi kartkami dla zawodników z Gdańska, dużo się zaczęło mówić o tym, że piłkarze Nowaka tym zachowaniem pokazali, iż nie dorośli psychicznie do walki o tytuł.
Trudno mi jest być sędzią w tej sprawie. Zdecydowanie równowaga psychiczna została w tym meczu zachwiana. Piłkarze powinni trzymać ciśnienie. A osobami odpowiedzialnymi za to, by do podobnych scen nie dochodziło, są oczywiście ludzie z ławki, sztab szkoleniowy. To oni muszą zadbać o to, by piłkarzy bezboleśnie przeprowadzić przez takie mecze o podwyższonym ciśnieniu. Największą krzywdę zrobił sobie oczywiście Sławek Peszko. Facet wypadł na trzy mecze, tymczasem za chwilę czeka reprezentację mecz z Czarnogórą. Już wiadomo, że Adam Nawałka oddał Bartosza Kapustkę do reprezentacji młodzieżowej, więc przed Sławkiem otworzyła się perspektywa chociaż wejścia na mocną zmianę w tym meczu z Czarnogórą. A teraz nie wiem, jak Nawałka zareaguje na to, że Sławek straci dwa mecze przed eliminacyjnym spotkaniem. Nie będzie w rytmie meczowym. Poza tym, że sam sobie zrobił krzywdę, to skrzywdził także zespół. W kolejnych meczach Lechia będzie osłabiona brakiem jego i Grzegorza Kuświka. Sławka na pewno zabraknie w spotkaniu u siebie z Legią Warszawa. A przecież Peszko to doświadczony zawodnik, grał za granicą, jest reprezentantem. To wszystko jest niezrozumiałe. Ale liczę na to, iż Piotr Nowak doprowadzi do wyciszenia zawodników, do polaryzacji układów psychicznych.
Pan mówi, że najbardziej zaszkodził sobie Peszko, ale w takim razie co powiedzieć o bramkarzu Vanji Milinkoviciu-Saviciu? Ten to dopiero ma statystyki w rundzie wiosennej. Zero meczów rozegranych, dwie żółte kartki i jedna czerwona. To wydarzenie chyba bez precedensu.
Co ja mam powiedzieć, faktycznie on wygląda tak, jakby cały czas był w stanie wojennym. Wielokrotnie pracowałem w swojej karierze z piłkarzami z Bałkanów i wielu z nich to byli wspaniali ludzie, zadaniowcy. Ivica Krizanac, którego wyciągnąłem z rezerw Sparty Praga do Grodziska Wielkopolskiego, był później kapitanem Zenita St. Petersburg i był bez reszty oddany drużynie. Gdy Vanja pojawił się w Gdańsku, wiele krążyło teorii, dlaczego Manchester United z niego zrezygnował. Być może prawda jednak była taka, iż ktoś dostrzegł, że głowa nie nadąża. U niego płyn mózgowo-rdzeniowy jest wciąż w stanie wrzenia. Potrzebna jest chłodnica, bo chłopak ma olbrzymi talent. Nie wiem, z czego to wynika. Być może z tego, że jesienią był pierwszym bramkarzem, ogłoszono jego transfer do włoskiego Torino, poczuł się gwiazdą, tymczasem przyszedł zimą Dusan Kuciak i posadził go na ławce.
Nowak jest gwarancją, że zawodnicy przed kolejnymi ważnymi meczami jednak się uspokoją?