Koledzy z opolskiego boiska

Przeprowadzając wywiad z Antonim Piechniczkiem, wróciłem myślami do czasów, w których do Opola jeździło się jak do futbolowej metropolii, gdzie w dodatku zawsze czekali życzliwi koledzy.

Publikacja: 27.02.2017 22:30

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa / Darek Golik

W drugiej połowie lat 70. dzięki Odrze Opole piłkarsko nie było gorsze od Górnego Śląska. Nieprzypadkowo też to koledzy z Opola wymyślili halowe mistrzostwa Polski dziennikarzy.

Jeździliśmy tam od roku 1977. Pierwszy turniej odbył się w Hali Gwardii, niedaleko dworca kolejowego. Kolejne, już w Okrąglaku. Mieszkaliśmy w położonym obok Hotelu Olimpijskim, gdzie przez trzy dni brataliśmy się, zapominając, że na co dzień jesteśmy kibicami Odry, Legii, Wisły, Lecha, Ruchu czy Górnika. Jak to obiektywni dziennikarze o średniej wieku 30 lat, którzy mimo że piją już piwo, jeszcze czasami zapominają, że pora wyskoczyć z krótkich spodenek. Nie zapominali tylko koledzy z Poznania, przestrzegający sportowego trybu życia, co czasami prowadziło ich do sukcesu. Oni wygrywali w latach parzystych, a my, czyli Warszawa – w nieparzystych.

Chłopaki z Opola stanowiły zwykle trzecią siłę i biły się o brązowy medal z Krakowem lub Katowicami. Oczywiście wynik był ważny, ale jeszcze ważniejsze, że kwitło życie towarzyskie, o co dziś w dziennikarstwie trudno. Recepcjonistki z Olimpijskiego dobrze nas znały i przymykały oko na skargi gości, że w jakimś pokoju o pierwszej w nocy jest zbyt głośno. Przenosiliśmy się więc do gościnnych opolskich prywatnych mieszkań. Nie mieliśmy tylko odwagi iść do Antka Piechniczka, więc on wychodził do nas. Jak wiadomo, stadion Odry znajduje się blisko Okrąglaka i Hotelu Olimpijskiego, więc spotykaliśmy się i tam. Gospodarzem był ówczesny dyrektor klubu, a później znany trener podnoszenia ciężarów Ryszard Szewczyk.

Opolscy dziennikarze sportowi mieli w Polsce mocną pozycję. Pracownikiem Polskiego Radia i korespondentem „Przeglądu Sportowego” był przez 40 lat (!) legendarny Wincenty Soppa. Zaczynał jeszcze przed wojną. Kiedy go poznałem, był już w bardzo poważnym wieku i zmagał się z postępującą chorobą oczu. W Polskim Radiu Opole zastąpił go Stanisław Puzyna. W roli korespondenta „Przeglądu Sportowego” – Ryszard Szyngiel.

Ta dwójka wraz z szefem działu sportowego „Trybuny Opolskiej” Juliuszem Steckim stanowiła trzon opolskiej drużyny dziennikarskiej, biorącej udział w mistrzostwach i grywającej sobie na co dzień jako FC Kapsel (my w Warszawie mieliśmy FC Publikator). Rysiek Szyngiel był pierwszoligowym piłkarzem Odry. Tylko dlatego rozegrał niewiele meczów, że na jego pozycji środkowego napastnika byli w tym samym czasie Engelbert Jarek i Norbert Gajda. Julek Stecki bronił dziennikarskiej bramki jeszcze po 50. urodzinach. To on wymyślił mistrzostwa Polski weteranów, które od roku 1983 odbywają się w Byczynie.

Przyjeżdżaliśmy z Warszawy na kilka godzin, żeby pograć z kolegami na stadionie Odry przy świetle elektrycznym lub w Tarnowie Opolskim, pogadać, wypić piwo i wrócić do domu. Mecze sędziował nam Zbigniew Strociak, były zawodnik Odry w piłkę i hokeja, sędzia międzynarodowy. Kiedy pada nazwa „Opole” – widzę tamte prawdziwe ligowe i nasze amatorskie mecze, tłumy na stadionie, mniejsze w hali i wielkie mieszkanie Antoniego Piechniczka, po którym można było jeździć rowerem.

W drugiej połowie lat 70. dzięki Odrze Opole piłkarsko nie było gorsze od Górnego Śląska. Nieprzypadkowo też to koledzy z Opola wymyślili halowe mistrzostwa Polski dziennikarzy.

Jeździliśmy tam od roku 1977. Pierwszy turniej odbył się w Hali Gwardii, niedaleko dworca kolejowego. Kolejne, już w Okrąglaku. Mieszkaliśmy w położonym obok Hotelu Olimpijskim, gdzie przez trzy dni brataliśmy się, zapominając, że na co dzień jesteśmy kibicami Odry, Legii, Wisły, Lecha, Ruchu czy Górnika. Jak to obiektywni dziennikarze o średniej wieku 30 lat, którzy mimo że piją już piwo, jeszcze czasami zapominają, że pora wyskoczyć z krótkich spodenek. Nie zapominali tylko koledzy z Poznania, przestrzegający sportowego trybu życia, co czasami prowadziło ich do sukcesu. Oni wygrywali w latach parzystych, a my, czyli Warszawa – w nieparzystych.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej