W minionym roku port im. Lecha Wałęsy pokonał kolejną barierę: odprawił ponad 4 mln pasażerów. Nie grozi to jednak nadmiernym tłokiem. Po ostatnich inwestycjach, także w nowy terminal, jego przepustowość została zwiększona kosztem 90 mln zł z 5 do 7 mln pasażerów.
– Po pierwszych trzech miesiącach ubiegłego roku już wiedzieliśmy, że będzie on lepszy niż poprzedni. Po kolejnych założyliśmy, że obsłużymy liczbę pasażerów bliską 4 mln. Przekroczenie tego progu było dla nas niewiadomą do ostatnich dni grudnia. Nie ukrywam, że tak doskonały wynik był dla nas niezwykle miłą niespodzianką – mówi Tomasz Kloskowski, prezes zarządu Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy.
Pendolino nie szkodzi
Rok wcześniej, kiedy okazało się, że zarządzany przez niego port zanotował 3,7 mln odprawionych pasażerów, prezes Kloskowski przypominał, że w ciągu całego roku 2015 kilkakrotnie zmieniali prognozy, które początkowo przewidywały 3,5 mln. W rekordowych miesiącach w obydwu latach gdański port obsługiwał po 400 tys. pasażerów miesięcznie. Ostatecznie wzrost w 2015 wyniósł 12,8 proc., a w 2016 – 8 proc.
Okazało się, że nie sprawdziły się pesymistyczne prognozy o tym, że konkurencją dla krajowych lotów z Gdańska może być pendolino. Szybka kolej jeździ, InterCity nie narzeka na brak klientów, a lotnisko co chwilę informuje o nowych kierunkach ogłaszanych zarówno przez linie niskokosztowe, jak i tradycyjne. Największym przewoźnikiem był w zeszłym roku węgierski Wizz Air, za nim Ryanair, LOT i Lufthansa oraz skandynawscy przewoźnicy SAS, Norwegian i Finnair.
Jak mówił „Rzeczpospolitej” prezes Finnairu Pekka Vauramo, dla Skandynawów Gdańsk jest magiczny, chociaż tak podobny do ich miast. Cenią i samo miasto, i Pomorze za doskonałą kuchnię i oczywiście tanie zakupy.