Mazury określa się na różne sposoby. Kraina Tysiąca Jezior, polski Dziki Zachód, drugie Kresy. To region, który ma wszystko, czego potrzeba, by stać się ulubionym miejscem filmowców: piękne plenery, dziką przyrodę, ciekawą i zagmatwaną tożsamość. Jednak w PRL korzystano z tego bogactwa ostrożnie. Jeśli już filmowcy i scenarzyści odwoływali się do historii, to tej sprzed 1945 r., zanim Armia Czerwona brutalnie wkroczyła na tereny Warmii i Mazur. Częściej sięgano z ostrożności do historii dawnej, jak choćby w epickich „Krzyżakach” (1960) czy w serialach „Kopernik” oraz „Czarne chmury” z lat 70. A także do historii z II wojny światowej („Dancing w kwaterze Hitlera”). O latach tuż po wojnie mogły powstawać tylko filmy przesiąknięte propagandą, jak „Południk zero” (1970).