Gdziekolwiek by spojrzeć, poprawę na rynku pracy w województwie warmińsko-mazurskim widać niemalże gołym okiem. Pod opieką urzędów pracy jest obecnie 73,1 tys. osób, czyli 10,4 tys, mniej niż na koniec 2015 r. i aż o 43 tys. mniej niż na koniec 2013 r. W efekcie spada też – do rekordowo niskiego poziomu – stopa bezrobocia, która jeszcze trzy lata temu przekraczała 20 proc.
Coraz bardziej hojni są też warmińsko-mazurscy pracodawcy, bo przeciętna płaca w średnich i dużych firmach w grudniu wynosiła ok. 3,92 tys. zł. To o 230 zł więcej niż rok wcześniej i aż o ok. 600 zł więcej niż w 2013 r.
Kłopot w tym, że nawet przy tak dynamicznej poprawie nie udało się rozwiązać starych problemów. To przede wszystkim wciąż wysoka stopa bezrobocia. W skali całego regionu sięga ona 14,2 proc. (co jest najwyższym poziomem w kraju), a aż w siedmiu powiatach co piąta osoba aktywna zawodowo jest zarejestrowana w urzędzie pracy. Stosunkowo słabo wygląda też kwestia zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw. Na koniec zeszłego roku pracowało tam przeciętnie 139,3 tys. osób, czyli raptem o 3 tys. więcej niż trzy lata wcześniej. W 2016 r. w warmińsko-mazurskich przedsiębiorstwa zatrudnionych było 2,42 proc. wszystkich pracowników w kraju. To niewiele i jeszcze mniej niż w 2013 r. (wówczas 2,47 proc.)
– Województwo warmińsko-mazurskie jest dotknięte problemami strukturalnymi – komentuje Jacek Męcina, były wiceminister pracy. – Potencjał do dalszej poprawy istnieje, ale wymaga to spójnego, przemyślanego zastosowania wszystkich dostępnych instrumentów – podkreśla.
– Na pewno nie jest tak, że w krótkim okresie można uzdrowić nasz rynek pracy – zauważa też Zdzisław Szczepkowski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie. – I wbrew pojawiającym się oczekiwaniom urzędy prace same sobie nie poradzą, potrzebne jest wspólne, systematyczne działanie. To może przynieść poprawę – dodaje.