Przed katastrofą smoleńską pożegnano się już z Adamem Mickiewiczem, „Dziadami” i romantyzmem. A przeżywają renesans! Kolejnym wysyłanym na cmentarz historii był, jeszcze za życia, Sławomir Mrożek. Jego „Policja” znów stała się aktualna, tak jak wcześniej „Tango”, które w perfekcyjny sposób wyreżyserował w Teatrze Narodowym Jerzy Jarocki. Kto nie widział, niech obejrzy wersję telewizyjną i przygotuje się na premierę „Policji” w łódzkim Teatrze Nowym w reżyserii Ryszarda Brylskiego, znanego m.in. z kinowego „Żurka” ze Zbigniewem Zamachowskim,
„Policja” to rzecz o tym, że władza zawsze udowodni, że jest potrzebna, nawet gdyby trzeba było zorganizować opozycję albo terrorystyczny zamach. Jak napisała komentatorka dramatów Mrożka Małgorzata Sugiera, „policjanci” – funkcjonariusze jawnych i tajnych sił bezpieczeństwa – zawsze i wszędzie odgrywają kluczową rolę. Aby utrzymywać władcę i społeczeństwo w przekonaniu o swojej niezbędności, sami kreują opozycjonistów, będących uwierzytelnieniem swojej racji bytu.
„Policję” chciano wyrzucić na śmietnik historii, ponieważ sztuka powstała w dobie odwilży w 1958 roku, gdy w Polsce panowali wyznawcy Stalina, tyle że zreformowani. „Pisałem w transie przez całe sześć dni i nocy, zanim położyłem słowo koniec. Był to mój rekord życiowy w pisaniu sztuk” – wspominał tworzenie »Policji« Mrożek w »Baltazarze. Autobiografii«. – Wtedy sztuka teatralna była najważniejszą ze sztuk”.
Dramat wydrukował w „Dialogu” Adam Tarn, dając jej następującą recenzję: „Sztuka doskonała. Proponuję Teatr Dramatyczny w Warszawie”.
Tak Mrożek opisał reakcje widzów: „Ludzie pokładali się ze śmiechu i co chwila bili brawo. W ciągu każdego antraktu rosło podniecenie i na zakończenie trzeciego aktu, kiedy sierżant powiedział ostatnie zdanie »Niech żyje wolność« – zapanowała cisza i potem nastąpił jednomyślny i długo nieustający huragan braw”. Rok później odbyła się niemiecka premiera we Frankfurcie, po czym nastąpiły kolejne w Europie.