Wiodąca rola Adama Malchera pozornie nie powinna dziwić, był w końcu jednym z zaledwie pięciu zawodników w składzie, mogącym pochwalić się medalem mistrzostw świata. W dodatku jedynym, który pamięta z boiska trzecie miejsce na mistrzostwach świata w Chorwacji z 2009 roku.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że na tamtym turnieju był jedynie zmiennikiem Sławomira Szmala. Zagrał we wszystkich meczach, ale łącznie tylko około półtorej godziny. – Wtedy był to niedoświadczony zawodnik, pierwszy raz jechał na tego rodzaju turniej – wspomina w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Szmal.
Pierwszy i na długo ostatni, bo od tego czasu nie uczestniczył w żadnej dużej imprezie, a przecież reprezentacje Bogdana Wenty, Michaela Bieglera i Tałanta Dujszebajewa uczestniczyły przynajmniej w jednej rocznie.
Na każde zawołanie
Szmal, który debiutował na MŚ 2003, był niezastąpiony, ale Malcher nie był już jego pierwszym zmiennikiem. Nawet gdy „Kasa” z powodu kontuzji nie mógł zagrać w mistrzostwach Europy w 2012 roku, polskiej bramki bronili Marcin Wichary i Piotr Wyszomirski. Ten ostatni na igrzyskach w Rio nawet nieco starego mistrza przyćmił. I pewnie to właśnie on byłby pierwszym bramkarzem kadry, gdyby nie uraz.
– Nie składam broni. Zawsze jest cień szansy. Każdy sportowiec ma chyba takie ambicje – grać w reprezentacji kraju. Jeżeli znalazłbym uznanie w oczach selekcjonera, na pewno stawię się na każde zawołanie – mówił Malcher we wrześniu minionego roku w rozmowie z katowickim „Sportem”.