Na stronie oenzetowskiej organizacji kulturalnej eksperci przekonują o tym, że naprawdę warto obejrzeć ceglane gotyckie budowle. Przypominają, że to jedno ze wspaniałych miast hanzeatyckich, które było położone na ważnych szlakach handlowych.
Dzięki temu Toruń ma szanse na odkrycie przez mądrych turystów, którzy chcą przyjechać do Polski nie tylko na wieczór panieński/kawalerski, bo piwo i hotele u nas niedrogie, a tanio przywiezie Ryanair. Toruńska oferta doskonale wpisuje się w dzisiejsze europejskie turystyczne trendy uciekania od plaż i rozdeptanych szlaków, poszukiwania czegoś mniej znanego, przez to ciekawszego. Tacy ludzie przyjeżdżają świetnie przygotowani, wiedzą, dokąd iść, co robić, gdzie można dobrze zjeść i wypić.
Atrakcją Torunia, na którą wskazuje UNESCO, są też kościoły, tak chętnie odwiedzane przez turystów japońskich i chińskich, którzy już także niekoniecznie muszą robić zakupy na paryskich Polach Elizejskich, a szukają czegoś charakterystycznego i oto trafiają na toruńskie pierniki. Takich właśnie opcji szuka się na świecie.
Krakowa nie zbudowano od razu. Trwało to wiele lat. O tym, że jest to piękne miasto, my, Polacy, wiedzieliśmy zawsze. Stopniowo stolicę Małopolski zaczęli odkrywać także cudzoziemcy, ale prawdziwy turystyczny boom zaczął się dopiero wtedy, gdy UNESCO umieściło ją na swojej liście top atrakcji turystycznych.
Toruniowi nie grozi aż taka popularność, z jakiej już nawet Kraków się nie cieszy, bo podobnie jak włoska Florencja zaczyna żyć dla turystów, a nie dla siebie. Toruń jest w innej sytuacji, ale fakt, że figuruje na tej prestiżowej liście, zobowiązuje. Przede wszystkim gospodarzy miasta, którzy ten sukces muszą mądrze zagospodarować.