Rz: Jakich premier możemy się spodziewać w tym roku?
Bartosz Zaczykiewicz: Niedawno zaczęliśmy próby „Poskromienia złośnicy” w reżyserii Justyny Celedy z gościnnym udziałem Michała Żurawskiego. Mamy nadzieję, że komediowy żywioł zawarty w tym tekście pozwoli wnikliwie przyjrzeć się współczesnej konstrukcji ról społecznych i będziemy mogli pośmiać się z siebie w dość nieoczekiwany sposób. Dzisiejszym relacjom społecznym w nieco innej skali, tym razem poprzez humor o wiele bardziej gorzkim smaku, przygląda się również Gérald Sibleyras, którego „Napis” wystawi wiosną Paweł Paszta. Natomiast na koniec sezonu chcemy przypomnieć tekst Bernarda-Marie Koltesa, autora nieoczekiwanie powracającego na polskie sceny. Jego „Roberto Zucco”, co stwierdzam z pewnym smutkiem, dziś wydaje się tekstem bardziej aktualnym niż w chwili powstania, choć zapewne alienacja, tłamszone frustracje wywołujące skrajną przemoc, zakłamanie i fałsz w przestrzeni publicznej będą nam zawsze towarzyszyć w naszej nowoczesnej rzeczywistości, jako jej atrybuty. Bardzo się cieszę, że dramat ten wystawi w „Horzycy” Lena Frankiewicz.
Która z powodzeniem wystawiła ostatnio prapremierowego „Komedę” w koprodukcji warszawskiego Teatru IMKA oraz Teatru Nowego w Łodzi. A co do tej pory zwróciło uwagę widzów?
Niezwykle interesującym przedsięwzięciem jest praca Katarzyny Kalwat i Marty Sokołowskiej, reżyserki i autorki. Ich grudniowa premiera „Reykjavík ’74” jest oparta na autentycznych zdarzeniach, które miały miejsce w Islandii i od ponad czterdziestu lat są żywo komentowane w Skandynawii. Wciąż nie ustają próby kolejnego wznowienia procesu sądowego, w którym skazano ludzi za podwójne morderstwo. Sęk w tym, że nie ma nawet pewności, czy zabójstwa w ogóle miały miejsce, bo nigdy nie znaleziono ciał domniemanych ofiar. W przedstawieniu aktorzy próbują m.in. odkryć mechanizm ludzkiej psychiki, prowadzący nie tylko do tego, że „winni” przyznali się do „winy”, ale także do tego, że z czasem zaczęli podawać szczegóły zbrodni, z którą, najprawdopodobniej, nie mieli nic wspólnego. Powstał niezwykły spektakl, który wymyka się elementarnemu opisowi i próbie przyporządkowania. Myślę też, że mamy do czynienia z niesamowitą obecnością oraz istnieniem aktorów w przestrzeni dramatu. Kasia Kalwat wciąga wykonawców i odbiorców w nieznane albo niezwykle rzadko odwiedzane obszary twórczości artystycznej. To kompletnie osobne poszukiwania twórcze.
A coś dla młodych widzów?