Władze województwa liczą, że poprawi ona wyniki finansowe, bo te PKS-ów były bardzo złe. Istniało nawet duże prawdopodobieństwo ich upadłości w kolejnych latach. – Pozytywnych następstw połączenia jest kilka: zmniejszenie kosztów, wzrost przychodów, zwiększenie konkurencyjności – wylicza zalety scalenia firm przewozowych Paweł Staniurski z Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku.
– Czekaliśmy na ten dzień z niecierpliwością i możemy odetchnąć z ulgą. Proces, który rozpoczęliśmy, udało się sprawnie przeprowadzić. Autobusy wszystkich pięciu spółek wyjechały w teren, a mieszkańcy województwa podlaskiego mają zapewniony transport publiczny. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że to dopiero początek drogi – powiedział członek zarządu Stefan Krajewski.
2 stycznia 2017 roku sąd rejestrowy wydał postanowienie o połączeniu pięciu spółek PKS z Białegostoku, Suwałk, Łomży, Siemiatycz i Zambrowa. Skąd taki ruch? – Spółki zostały przejęte od Skarbu Państwa już w słabej kondycji finansowej, taborowej, przerostem zatrudnienia np. w administracji. Poza tym pięcioletnie plany restrukturyzacji nie dały rezultatu, a tylko pogłębiały się straty finansowe – tłumaczy Paweł Staniurski. Zdradza, że wyniki finansowe z roku na rok były coraz gorsze. Urząd marszałkowski nie ujawnia jednak stanu zadłużenia spółek. Paweł Staniurski podkreśla, że kolejnym impulsem do połączenia spółek była rosnąca konkurencja ze strony prywatnych przewoźników, z którymi nowy podmiot może podjąć efektywną rywalizację.
Zdaniem przedstawicieli urzędu marszałkowskiego potencjał nowej spółki jest bardzo duży. – Liczymy na to, że bezproblemowo rozpoczęta działalność przełoży się na spokojną pracę przez cały rok – tłumaczy Bogdan Dyjuk, członek zarządu spółki. Nowa spółka dysponuje taborem liczącym blisko 500 pojazdów. Najwięcej autobusów przejęła z PKS Suwałki – 154, z Białegostoku – 111, z Łomży – 76, o jeden mniej z Zambrowa, kolejne 65 dołożyły Siemiatycze. Tabor jest w bardzo różnym stanie, są to zarówno nowe pojazdy, jak i mocno wysłużone. Średnia wieku to 15–22 lata. Jak zapowiedział prezes nowej spółki Cezary Sieradzki, będą one stopniowo wymieniane i jest to jeden z priorytetów nowej spółki.
– Czeka nas wiele wyzwań, chcemy przedsięwziąć działania zmierzające do ograniczenia kosztów, a zwiększenia dochodów. I nie chodzi tu o sprawy pracownicze, w tym przypadku najpierw chcemy poznać ludzi – zapowiedział prezes. A Paweł Staniurski z urzędu marszałkowskiego dodaje, że polityka dotycząca pracowników nowej spółki jest na bieżąco analizowana, zatrudnienie w niej będzie dostosowywane do potrzeb. Spółka ma obecnie ponad 800 pracowników. Władze nowego przewoźnika już zapowiedziały, że będą startowały w przetargach. Już udało im się wygrać postępowanie na obsługę komunikacji miejskiej w Sokółce. – Sieć połączeń będzie analizowana, sprawdzana będzie rentowność poszczególnych połączeń, tworzone będą nowe, rentowne kierunki we współpracy z gminami regionu – zapowiadają przedstawiciele nowej firmy. Zdradzają, że pojawią się też nowe propozycje – np. od końca kwietnia do funkcjonującego od 1 maja bezwizowego przejścia z Białorusią Rudawka-Lesnaja turyści będą mogli dojechać autobusem. – O pasażera spółka będzie walczyć nowym taborem i docierać tam, gdzie nie dociera kolej – zapewnił prezes Sieradzki. – Natomiast jeśli któreś z połączeń będzie nierentowne, zanim podejmiemy decyzję o redukcji, najpierw podejmiemy rozmowy z gminami – zapowiada prezes.