Trzy lata temu na zimowych igrzyskach olimpijskich w Soczi Poznań reprezentowało dwóch zawodników. Panczenista Jan Szymański w starcie w wyścigu drużynowym sięgnął wraz z kolegami po brązowy medal. Mniej szczęścia miał drugi reprezentant stolicy Wielkopolski – alpejczyk Mateusz Garniewicz, który w drugim przejeździe slalomu wypadł z trasy. Jego olimpijski start i osiągnięcia w zawodach krajowych są jednak najlepszym dowodem na to, że również na nizinach można zarazić się narciarską pasją. Pod warunkiem że ma się do dyspozycji odpowiednią infrastrukturę.
Może nie byłoby narciarza Mateusza Garniewicza i tysięcy poznaniaków potrafiących po prostu zjeżdżać na nartach, gdyby nie Malta Ski – narciarskie centrum otwarte w 1993 roku.
Pierwsi w tej części Europy
Było to pierwsze takie centrum w Europie Środkowej. Podobne stoki, pokryte sztuczną nawierzchnią i dośnieżane przy minusowych temperaturach, istniały w tym czasie m.in. w Wielkiej Brytanii, Holandii i Niemczech.
Poznański ośrodek jest położony niemal w centrum miasta, na zboczu Kopca Wolności, nad znanym z zawodów wioślarskich i kajakarskich Jeziorem Maltańskim. Narciarze mogą korzystać z dwóch stoków. Pierwszy, o długości 150 m i szerokości od 15 do 30 m, dysponuje z dwoma wyciągami: krzesełkowym o przepustowości 800 osób/h oraz talerzykowym o przepustowości ok. 750 osób/h. Średnie nachylenie stoku głównego to 18 stopni. Mniejszy stok, o nachyleniu 14 stopni, służy do nauki jazdy. Ma 30 metrów długości i tyle samo szerokości. Wjazd pod górkę zapewnia wyciąg talerzykowy o regulowanej szybkości.
– Stok jest czynny od 1 października do 23 kwietnia. Z roku na rok odwiedza nas coraz więcej osób. Średnio w skali roku obsługujemy ponad 50 tys. klientów, zarówno początkujących, korzystających z lekcji i kursów grupowych z naszymi instruktorami, jak i doskonalących umiejętności narciarzy i snowboardzistów – mówi Katarzyna Zaworska-Kowalik, dyrektor sprzedaży i marketingu Malta Ski.