Wszystkie te grupy od lat są w Lublinie i zarabiają na wynajmowaniu mieszkań. Co przyciąga inwestorów do Lublina? Oczywiście studenci, a szczególnie ci zagraniczni. Na przykład Griffin Real Estate wynajmuje lokale głównie zagranicznym studentom, którzy mniej swobodnie od polskich rówieśników poruszają się na rynku nieruchomości, więc wolą urządzony pokój w prywatnym akademiku, a nie kawalerkę na mieście.
Na zakupy do Lublina przyjeżdżają inwestorzy z gotówką z kraju. Czasem wynajmują firmy, które kupują nieruchomość w ich imieniu i za drobną opłatą zajmują się ściąganiem czynszu co miesiąc.
Pośrednicy opowiadają, że na wynajem ich klienci szukają zazwyczaj dwu-, trzypokojowego lokum, najlepiej blisko miasteczka akademickiego. Najczęściej szukają okazji na rynku wtórnym, bo tam rentowność będzie większa niż w przypadku nowych lokali. Te drugie są zwykle droższe, do tego trzeba sporo wyłożyć na ich urządzenie. A do lokum z drugiej ręki można szybciej i taniej wprowadzić klienta.
Na lubelskim rynku pojawiła się nowa oferta – kilkunastometrowe mieszkania. Czy takie mikrolokale się przyjmą? Kto zechce kupić pokój za kilkadziesiąt tysięcy złotych? Inwestor mówi, że to z myślą o inwestorach i studentach właśnie, i podaje liczby: w Lublinie jest około 70 tys. studentów. To 20 proc. mieszkańców miasta, na którego terenie działa dziewięć uczelni. Wychodzi z nich ponad 20 tys. absolwentów rocznie. Nie wszyscy opuszczają miasto, a przyjeżdżają kolejni.
Ale biznes polegający na zarabianiu na wynajmie mieszkań z roku na rok jest coraz trudniejszy. Dziś to już nie jest inwestycyjny samograj – jak podkreśla jeden z agentów. Konkurencja na rynku jest coraz większa. Studenci nie są zainteresowani wynajmowaniem lokali, do których trzeba długo dojeżdżać z uczelni, nieremontowanych. Młodzi ludzie są coraz bardziej wymagający. Oczekują odnowionych i umeblowanych lokali, najlepiej wyposażonych w podstawowe sprzęty AGD czy RTV.