– To teren naturalny, mocno urozmaicony, który posiada swoiste strefy klimatyczne. Są tutaj tereny i wilgotne, suche, zalesione, nasłonecznione. To tworzy specyficzny mikroklimat dla wybranych zwierząt – mówi Michał Targowski. – Mamy doskonałe warunki dla zwierząt kopytnych. Jelenie mają prawie 2 ha powierzchni. Żyrafy mają 1,5 ha. Lwy mają prawie 2 ha wybiegu. Mamy duże przestrzenie. Mamy cudowne warunki dla hodowli ptaków, bazujemy na naturalnych ciekach wodnych, potrafiliśmy wykorzystać naturalne strumienie.
Misja hodowlana i ratowanie ginących gatunków to jeden z najważniejszych dzisiaj celów ogrodów zoologicznych. Na pewno tych zrzeszonych w EAZA. To Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów. Utworzenie EAZA dla ogrodów oznaczało rewolucję, bo kończyło z handlem zwierzętami. Członkowie stowarzyszenia wymieniają się nimi bezpłatnie.
– Zwierzęta nie mają ceny, sprowadzamy je za darmo i oddajemy też bez pieniędzy. Opłacamy tylko transporty – cieszy się Targowski. – Pamiętam czas kiedy kupowało się zwierzęta. Kiedy np. kończyliśmy pawilony dla żyraf to miały wartość po 30 tys. euro. A przecież handel zwierzętami prowadzi do kłusownictwa.
Jak wyjaśnia dyrektor, współczesne ogrody tworzą wspólnie programy dla wybranych ginących gatunków. – Są gatunki, których już nie ma na wolności. Programy dla wybranych gatunków polegają na tym, by tworzyć grupy hodowlane nie spokrewnionych osobników. Prowadzone są bazy danych w ramach EAZA i dla takich gatunków jak antylopa, oryks, hipopotam karłowaty, wilk grzywiasty, szympans, kondor, gromadzi się osobniki, czy też pary w oparciu o jak najmniejszy współczynnik pokrewieństwa, bo to daje perspektywę silnych osobników. My posiadamy szpaka walijskiego w kolekcji. Ostatni egzemplarz na wolności znaleziono w 2002 roku – mówi Targowski.
Powrót do natury
Gdańskie zoo bardzo aktywnie zajmuje się hodowlą. Dużą sławą cieszy się para kondorów wielkich, ginącego gatunku ptaków. Kora i Kacper zamieszkali w Gdańsku w latach 70. i od tego czasu wydali na świat wiele potomstwa, które pojechało w świat. W ogrodzie po cichu liczą, że ich potomstwo, które też mieszka w ogrodzie, wyda na świat kolejne pokolenie, co byłoby ewenementem.
W Gdańsku mieszka też tygrys amurski, taki sam, jakiego Janek Kos, bohater serialu „Czterej pancerni i pies” zabił na Syberii. Jego populacja na świecie z kilku tysięcy zmalała obecnie do kilkuset. Zabija się go dla kłów, skóry, talizmanów i wiary w magiczne właściwości lecznicze. Wkrótce może zniknąć całkowicie. Kolejny zagrożony gatunek to słoń afrykański. Wskutek kłusownictwa, które zabija te wielkie ssaki dla wyrobów z kości słoniowej, perspektywa wyginięcia to 50 – 60 lat. Nawet szympansy są zagrożone, gdyż w Afryce, w najbiedniejszych regionach zabijane są dla mięsa.