Sting – jedyny taki introwertyk

Takiej gwiazdy i koncertu w Toruniu jeszcze nie było. Sting 8 grudnia da niebiletowany show w Jordankach, który 1 stycznia pokaże TVP1.

Publikacja: 07.12.2016 23:00

Sting – jedyny taki introwertyk

Foto: universal

Są co najmniej dwie teorie na temat koncertów Stinga. Pierwsza podkreśla znaczenie bogatych aranżacji w wykonaniu rozbudowanego składu, będącego w stanie wydobyć niuanse jazzowo-etnicznych kontekstów muzyki basisty. Druga akcentuje znaczenie tego, co wyjątkowe i rzadko spotykane: występów byłego lidera The Police w klasycznym rockowym, czyli kilkuosobowym składzie.

Jak wiadomo, lepsze dla fanów jest to, co wyjątkowe i rzadkie. Przez lata mogliśmy podziwiać Stinga z poszerzonym składem muzyków, a czasami nawet, jak w Poznaniu, z orkiestrą symfoniczną. To naturalne, że stęskniliśmy się za występami artysty, któremu towarzyszą tylko gitarzyści, perkusista i chórek. Tak jak na początku jego kariery. O klasie koncertów w takiej formule mogli się przekonać tylko ci, którzy widzieli artystę jeszcze w dawnych czasach z The Police albo na trzech, stosunkowo kameralnych występach, jakie można było oglądać w Polsce: dwóch w Warszawie w Sali Kongresowej w 2012 roku oraz w tym roku w sierpniu – w Operze Leśnej.

Wyjątkowi ludzie

Podobnie było podczas pierwszego show muzyka po premierze płyty, gdy z godną podziwu odwagą otworzył kilka tygodni temu, a w rok po krwawym zamachu – paryski klub La Bataclan. Fanom, którzy będą mieli okazję oglądać Stinga w Toruniu, stworzono równie kameralne warunki: Centrum Kulturalno-Kongresowe Jordanki mieści mniej niż tysiąc osób. Dla fanów zmęczonych słuchaniem muzyki w skali makro na stadionach lub w halach widowiskowych, gdzie jest minimum kilkunastotysięczny tłum to okazja jedyna w swoim rodzaju.

Podczas najbliższego warszawskiego koncertu na Torwarze 27 marca – już tak słodko nie będzie, zgromadzi się tam bowiem nawet do 7 tysięcy fanów. W Toruniu jest tylko jeden problem: na występ w Jordankach nie były sprzedawane bilety. Do hali wejdą osoby z zaproszeniami, które zgodnie z życzeniem artysty mają trafić do „wyjątkowych ludzi Torunia”, w tym niepełnosprawnych i działaczy społecznych. Część wejściówek została przekazana mieszkańcom Torunia i regionu z pomocą mediów.

W roli artystki otwierającej toruński koncert wystąpi Anna Maria Jopek. Koncert zostanie nagrany przez Telewizję Polską, a 1 stycznia odbędzie się jego transmisja na antenie TVP 1.

Torunianie i goście toruńskiego koncertu mają jeszcze jeden przywilej. Sting przyjeżdża po premierze pierwszego od lat studyjnego albumu „57th & 9th”, na którym znalazły się premierowe piosenki. I jest to płyta gitarowa.

To najbardziej gitarowy album, jaki nagrałem w życiu powiedział przed premierą. W piosenkach odczuwalna jest melancholia, co nie dziwi po tym, co muzyk mówił o swojej depresji.

Mogłem włóczyć się po parku i nie byłoby żadnej różnicy między mną a kimś, kto nie ma zajęcia wyznał w magazynie „Rolling Stone”.

Jednocześnie niepokój i lęk pchają do działania. Początki twórczego procesu były niezwykle trudne. Muzyk opisał to w pierwszym singlu „I Can’t Stop Thinking About You”. To opowieść o artyście, który wyczekuje natchnienia nad pustą od dawna kartką papieru. Przypomina ona śnieżne pole, gdzie nie ma żadnej wskazówki, dokąd iść.

Hołd dla gwiazd

Stingowi pomógł nowy menedżer Martin Kierszenbaum, który zamiast słuchać narzekań muzyka zarezerwował mu studio nagraniowe. Trzon zespołu stanowili perkusista Vinnie Colaiuta, gitarzysta Dominic Miller oraz Jerry Fuentes i Diego Navaira z teksańsko-meksykańskiej grupy Last Bandoleros.

Sting przyjeżdżał do studia bez gotowego materiału i komponował na miejscu z muzykami.

To podnosiło napięcie tłumaczył Sting.

Powstał rodzaj muzycznej gazety, która komentuje bieżące wydarzenia. Głównym motywem jest problem migracji. Bohaterami „Inshallah” są wygnańcy podróżujący do Europy. „One Fine Day” zainspirowały obawy o przyszłość planety wywołane zmianami klimatycznymi. Mamy też hołd dla przyjaciół z muzycznej branży, którzy odeszli w ostatnim czasie. Bezpośrednim impulsem do napisania ballady „50,000″ była śmierć Prince’a. To opowieść w formie nekrologu, który przypomina wielkie czasy sukcesów, a kończy się smutną refleksją.

To mój komentarz do takich szokujących wydarzeń, jak śmierć Prince’a, Davida Bowiego, Glenna Freya i Lemmy’ego powiedział. Wydawali się być naszymi bogami. Wielkie światło, jakie było wokół nich, tworzyło też sferę mrocznego cienia. A kiedy zmarli, tym mocniej dopadła nas myśl o naszej śmiertelności. Takie sytuacje doskwierają szczególnie dotkliwie, bo obnażają złudzenia, jakie funduje nam pycha. Śmierć dopadnie każdego z nas.

Zwlekanie z premierą nowej płyty było grą na przeczekanie trudnego okresu w fonograficznej branży.

Wszystko, co się teraz zdarzy, będzie konfrontacją z nowym mówi Sting. Fonografia jest w stanie chaosu i nic już nie będzie tak jak kiedyś. Nie wiem, czego się spodziewać. Ale dla mnie w muzyce zawsze najważniejszy był element niespodzianki. Trzymam się mojej drogi i zapraszam do wspólnej podroży. Nie jest źle. Jeszcze niedawno, nowa płyta znajdowała się w pierwszej piątce najlepiej sprzedających się albumów na świecie. Kolejne single oraz koncerty z pewnością wzmocnią sprzedaż. Ważne jest z pewnością jedną: piosenki zyskują przy bliższym poznaniu. Godne polecenia są zwłaszcza, poza pierwszym singlem, mocne i dynamiczne „Patrol Head” w stylu The Police oraz przepiękna ballada „Heading South On The Great North Road”, wykonywana wyłącznie z towarzyszeniem gitary akustycznej.

Sting jest niepowtarzalny jak jego biografia. To Anglik o katolickich korzeniach – zafascynowany New Age i yogą; jazzman, ale o upodobaniach punkowca. Syn rozwoziciela mleka i fryzjerki zdobył majątek warty 300 mln funtów.

Syn mleczarza

Wcześnie zaczął pracować. Ledwo skończył osiem lat, a już musiał wstawać o czwartej rano, żeby pomagać tacie w rozwożeniu mleka. Potem był nauczycielem i robotnikiem budowlanym. Kochał grać jazz, z czego zrezygnował na rzecz udziału w nowofalowym The Police. Kiedy historia paryskiej prostytutki „Roxanne” stawała się wielkim przebojem, przeżywał rozpad pierwszego małżeństwa. Romans z szekspirowską aktorką Trudie Styler rozpoczął, gdy żona Frances Tomelty spodziewała się drugiego dziecka. Dziś Sting wspomina tamten czas jako okres autodestrukcji. Spał z każdą kobietą, która przekroczyła próg jego pokoju. Brał kokainę. Spotkanie z Trudie miało posmak niewinności. Zostali kochankami dopiero po trzech latach. Ona przypłaciła to bojkotem w środowisku aktorskim. Ślub wzięli dopiero w 1992 r.

The Police okazał się jednym z największych zespołów w historii rocka. Grupa uszlachetniła muzykę punkową rytmami reggae i elektronicznym instrumentarium. Nagrała światowe szlagiery „Can’t Stand Losing You”, „So Lonely”, „Every Little Thing She Does Is Magic”, „Invisible Sun”, „King Of Pain” i „Every Breath You Take”. Ostatni studyjny album grupy „Synchronicity” wskazywał, że Sting pragnie odejść od nieskomplikowanych rytmów w stronę budowania nastroju i wysmakowanych aranżacji.

Solowym albumem „The Dream Of The Blue Turtles” nagranym z Branfordem Marsalisem, Kennym Kirklandem i Darryllem Jonesem oraz koncertówką „Bring On The Night” – powrócił do jazzowych korzeni. W nagraniu płyty„Nothing Like The Sun”, ozdobionej przebojami „Englishman In New York” oraz „Fragile” wzięli udział Eric Clapton i Mark Knopfler.

Najlepiej na uboczu

Kryzys twórczy objawił się na „Mercury Falling”. Ale nawet jeśli po znakomitych płytach „The Soul Cages” i „Ten Summoner’s Tales” zdarzyły się nagrania słabsze, zawsze towarzyszyły im muzyczne perły. Sting potrafił też ożywić słabnącą uwagę fanów trafnymi posunięciami marketingowymi. Zgodził się na zinterpretowanie „Every Breath You Take” przez rapera Puff Duddy’ego. Przewodnie tematy albumów „Brand New Day” i „Sacred Love” „Desert Rose” i „Send Your Love” zaaranżował w modnych, etniczno-tanecznych klimatach.

11 września 2001 r., gdy zaprosił przyjaciół na nagranie koncertowej płyty, przyszła wiadomość o ataku na World Trade Center. Dlatego album „Sacred Love” z 2003 r. był hymnem na rzecz miłości. Potem był koncertowy powrót z The Police w latach 2008-2009 i wiele prób grania starszego repertuaru w nowych aranżacjach m. in. na „Symphonicities” z orkiestrą symfoniczną, a także płyta z pieśniami świątecznymi, wykonanymi na lutni.

Tych zaś, którzy dziwią się, że Sting mógł się zdecydować na salę w Toruniu, która mieści niespełna tysiąc osób, warto przypomnieć wypowiedź artysty:

– Jestem introwertykiem, który najlepiej czuję się na uboczu powiedział Sting o sobie. Kiedy przeżywam stres przed wyjściem na scenę – zaczynam grać faceta, który ma rozbawić publiczność, bo na tym polega show biznes.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10