Miasto kobiet

Przed 30 laty zawodniczki Medyka Konin, by wyjechać na mecz, zarabiały sadząc drzewka. Dziś to najlepsza drużyna w Polsce i coraz bardziej znana w Europie.

Publikacja: 04.12.2016 21:00

Zawodniczki Medyka Konin zdominowały rozgrywki Ekstraligi. Cieszyły się z mistrzostwa kraju w latach

Zawodniczki Medyka Konin zdominowały rozgrywki Ekstraligi. Cieszyły się z mistrzostwa kraju w latach 2014, 2015 i 2016.

Foto: PAP/Tomasz Waszczuk

Szczęście było blisko. Jedna stracona bramka mniej albo strzelona więcej i Medyk zagrałby – jako pierwszy polski zespół – w 1/8 finału Ligi Mistrzyń. W tej fazie czekały znakomite rywalki: Barcelona, Wolfsburg, Paris Saint-Germian, Olympique Lyon, Bayern Monachium, Manchester City…

Zawodniczki z Konina dwumeczu z Brescią nie przegrały. U siebie wygrały 4:3, w rewanżu uległy 2:3. Włoszki awansowały dzięki większej liczbie bramek strzelonych na wyjeździe. Spotkanie na stadionie im. Kazimierza Górskiego oglądało 4,5 tys. widzów. Taką publiczność ostatni raz na tym obiekcie zgromadził półfinał Pucharu Polski z 1998 roku, kiedy Górnik Konin pokonał w karnych Polonię Warszawa z Emmanuelem Olisadebe w składzie.

– Wstydu z Brescią nie było. Zagraliśmy jak równy z równym. To było nasze trzecie podejście do Ligi Mistrzów. Na 15 meczów, przegraliśmy 11. Widać, że wciąż się rozwijamy. Tylko, jak możemy się porównywać z takimi rywalami jak Lyon albo Brescia. Włoszki mają budżet w wysokości 2,5 miliona euro, Lyon ponad 10 milionów euro. Jedna zawodniczka Lyonu miesięcznie zarabia 20 tys. euro, dwa razy więcej niż cały Medyk – mówi „Rzeczpospolitej” trener, prezes i założyciel Medyka Roman Jaszczak.

Dziewczyny ze szkoły medycznej

Piłka nożna kobiet w Koninie to jego autorski pomysł. Były bramkarz trzecioligowego Górnika Konin tuż po zakończeniu kariery, w wieku zaledwie 26 lat, podjął się pracy nauczyciela wychowania fizycznego w Zespole Szkół Medycznych. W placówce uczyło się 400 dziewcząt, było kilkanaście nauczycielek, ich pracę nadzorował dyrektor. W kadrze pedagogicznej znajdował się jeden nauczyciel – Roman Jaszczak. Był ambitny. Próbował nauczyć dziewczyny koszykówki i siatkówki, ale jak twierdzi, nie za bardzo do tego się nadawał. Nie mógł żyć bez piłki nożnej.

Nieco wcześniej próbował sił jako trener. Prowadził drużynę województwa konińskiego trampkarzy, a w Górniku opiekował się nastoletnim jeszcze Andrzejem Woźniakiem. Od czasu do czasu z późniejszym reprezentantem kraju, zawodnikiem Widzewa Łódź i FC Porto, prowadził treningi indywidualne. Postanowił nauczyć gry w piłkę dziewczyny ze szkoły medycznej. Dyrekcji i rodzicom musiał tłumaczyć, że nie jest to sport bardziej urazowy niż np. łyżwiarstwo figurowe albo zajęcia gimnastyczne. Miał dar przekonywania. W 1984 roku dziewczyny grały już w lidze międzyklasowej, a rok później powstał Szkolny Klubu Sportowy Medyk.

Mimo że była to drużyna szkolna, wyjeżdżała na mecze wyjazdowe, zaczęła grać w rozgrywkach II ligi, w Pucharze Polski. Ale szybko pieniędzy zabrakło.

– Żeby wyjechać na mecz, dziewczyny musiały sadzić drzewka na terenach rekultywacyjno-odkrywkowych. Zarobione pieniądze starczyły nam na pokrycie kosztów transportu, a gdy mecz był rozgrywany w Koninie – na opłaty dla sędziów – wspomina założyciel Medyka.

Ze szkolnej drużyny wykluwał się prawdziwy klub. Pojawiało się coraz więcej drużyn w różnych kategoriach wiekowych. Zdobywały medal za medalem, przeważnie złote. W 1993 roku Medyk awansował do I ligi. Pojawili się sponsorzy, dotacje z samorządu, pierwsza z nich wyniosła 5 tys. zł. SKS przekształcił się w stowarzyszenie. Doszło do pierwszych transferów, bo w zespole z I ligi chętnie chciały występować także piłkarki spoza Konina.

„Ostatni bastion męskiego szowinizmu”

Do dziś Medyk trzykrotnie zdobył mistrzostwo Polski, po pierwszy tytuł sięgnął w 2014 roku. Puchar Polski wywalczył siedem razy. – Czuję z tego powodu ogromną satysfakcję, bo od zera, od szkolnej drużyny, dotarliśmy na sam szczyt. Przedtem klubu piłki nożnej kobiet w Koninie nie było. Wpadłem do szkoły jako piłkarz, żeby pograć z dziewczynami. Traktowaliśmy to jako zabawę, a stworzyliśmy prawdziwy klub. Kiedyś byłem tylko ja – jako trener, prezes, menedżer. Czasami prowadziłem sześć treningów dziennie. Teraz mamy zatrudnionych 14 trenerów, w naszym ośrodku szkoleniowym pracują 23 osoby. Staram się być menedżerem – opowiada Jaszczak.

Mimo to trener Medyka z przekąsem mówi, że piłka nożna w Polsce to „ostatni bastion męskiego szowinizmu”. Szkoleniowcy nie garną się do pracy z dziewczętami, największe polskie kluby nie budują sekcji kobiet. Nikomu na nich nie zależy. W tym roku szóste miejsce w Ekstralidze zajęło Zagłębie Lubin. Męska drużyna awansowała do europejskich pucharów, więc kobiecą wycofano z Ekstraligi. W Ekstraklasie i Ekstralidze występuje tylko Górnik Łęczna.

Za granicą największe firmy piłkarskie chuchają i dmuchają na piłkarki. W ćwierćfinałach Ligi Mistrzów Bayern Monachium zagra z PSG, Wolfsburg z Lyonem. Zupełnie jakby to były męskie rozgrywki. Dwie pozostałe pary tworzą Barcelona i Rosengard oraz Manchester City i Fortuna Hjorring. Federacje europejskie wielu krajów również śmielej angażują się w rozwój kobiecych klubów.

W Niemczech związek płaci 180 tys. euro na sezon pod warunkiem, że klub znajdzie tyle samo środków własnym sumptem. W Anglii na takiej samej zasadzie kobiece zespoły dostają 140 tys. funtów.

Z Konina do Wolfsburga

Medyk żyje z tego co daje samorząd – 530 tys. zł na rok i sponsor tytularny, firma POLOmarket – około 250 tys. zł. Zawodniczki zarabiają skromnie, aby się utrzymać muszą pracować, głownie jako trenerki zespołów młodzieżowych. Lokalne władze, Ministerstwo Sportu i PZPN wspomagają działający przy klubie Licealny Ośrodek Szkolenia Młodzieży ze szkołą sportową i zapleczem treningowym.

Większość dziewcząt pochodzi spoza Konina, mieszkają w bursie. – Bolejemy nad tym, bo cała Polska wie, że mamy tu najlepsze szkolenie, ale w Koninie chyba tak nie uważają. Organizujemy teraz różne akcje w szkołach podstawowych już nawet w przedszkolach, żeby przyciągnąć dziewczynki do piłki nożnej, pokazać, że mamy mistrzowski zespół – mówi Jaszczak.

Ale ten model, ściąganie zawodniczek z okolicy, sprawdza się. W 2015 roku Medyk zdobył cztery złote medale MP w czterech kategoriach wiekowych.

Spod Uniejowa pochodzi Ewa Pajor zapowiadająca się na wielką gwiazdę nie tylko polskiej piłki nożnej. Do Konina przyjechała po ukończeniu szkoły podstawowej. Dla Medyka grała przez pięć lat. W Koninie chodziła do szkoły, trenowała. Była najmłodszą zawodniczką, która zagrała w Ekstralidze. Zadebiutowała w niej mając 15 lat.

Z Pajor w składzie koninianki sięgnęły po pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski. Z młodzieżową reprezentacją ta zawodniczka grająca w ataku wywalczyła mistrzostwo Europy do lat 17. FIFA w 2013 roku przyznała jej tytuł najlepszej zawodniczki świata w tej kategorii wiekowej.

W ubiegłym roku Pajor – na zasadzie wolnego transferu – podpisała kontrakt z Wolfsburgiem. W czołowym niemieckim klubie gra sporadycznie, ostatnio najczęściej w rezerwach. Przepaść między polską ligą a Bundesligą okazała się dla młodej zawodniczki zbyt wielka.

Medyk nic nie zarobił na przejściu najsłynniejszej zawodniczki, ale wyrobił sobie markę. Odejście piłkarki, która w 57 meczach zdobyła 62 gole nie wyrządziło też sportowej krzywdy drużynie. Bez Pajor klub z Konina obronił tytuł, zdobył Puchar Polski. Bramki strzelają inne zawodniczki. W tym sezonie Medyk omal nie wywalczył awansu do 1/8 finału Ligi Mistrzów, a w Polsce rywalki nadal nie radzą sobie z tą drużyną.

Dziewczyny z Konina po rundzie jesiennej tego sezonu prowadzą z przewagą jednego punktu nad Górnikiem Łęczna, choć rozegrały o jeden mecz mniej. Bilans spotkań mają imponujący: 13 zwycięstw w 13 spotkaniach, bramki 82-4. By wyjeżdżać na mecze zawodniczki nie muszą już sadzić drzewek.

Szczęście było blisko. Jedna stracona bramka mniej albo strzelona więcej i Medyk zagrałby – jako pierwszy polski zespół – w 1/8 finału Ligi Mistrzyń. W tej fazie czekały znakomite rywalki: Barcelona, Wolfsburg, Paris Saint-Germian, Olympique Lyon, Bayern Monachium, Manchester City…

Zawodniczki z Konina dwumeczu z Brescią nie przegrały. U siebie wygrały 4:3, w rewanżu uległy 2:3. Włoszki awansowały dzięki większej liczbie bramek strzelonych na wyjeździe. Spotkanie na stadionie im. Kazimierza Górskiego oglądało 4,5 tys. widzów. Taką publiczność ostatni raz na tym obiekcie zgromadził półfinał Pucharu Polski z 1998 roku, kiedy Górnik Konin pokonał w karnych Polonię Warszawa z Emmanuelem Olisadebe w składzie.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej