Szczęście było blisko. Jedna stracona bramka mniej albo strzelona więcej i Medyk zagrałby – jako pierwszy polski zespół – w 1/8 finału Ligi Mistrzyń. W tej fazie czekały znakomite rywalki: Barcelona, Wolfsburg, Paris Saint-Germian, Olympique Lyon, Bayern Monachium, Manchester City…
Zawodniczki z Konina dwumeczu z Brescią nie przegrały. U siebie wygrały 4:3, w rewanżu uległy 2:3. Włoszki awansowały dzięki większej liczbie bramek strzelonych na wyjeździe. Spotkanie na stadionie im. Kazimierza Górskiego oglądało 4,5 tys. widzów. Taką publiczność ostatni raz na tym obiekcie zgromadził półfinał Pucharu Polski z 1998 roku, kiedy Górnik Konin pokonał w karnych Polonię Warszawa z Emmanuelem Olisadebe w składzie.
– Wstydu z Brescią nie było. Zagraliśmy jak równy z równym. To było nasze trzecie podejście do Ligi Mistrzów. Na 15 meczów, przegraliśmy 11. Widać, że wciąż się rozwijamy. Tylko, jak możemy się porównywać z takimi rywalami jak Lyon albo Brescia. Włoszki mają budżet w wysokości 2,5 miliona euro, Lyon ponad 10 milionów euro. Jedna zawodniczka Lyonu miesięcznie zarabia 20 tys. euro, dwa razy więcej niż cały Medyk – mówi „Rzeczpospolitej” trener, prezes i założyciel Medyka Roman Jaszczak.
Dziewczyny ze szkoły medycznej
Piłka nożna kobiet w Koninie to jego autorski pomysł. Były bramkarz trzecioligowego Górnika Konin tuż po zakończeniu kariery, w wieku zaledwie 26 lat, podjął się pracy nauczyciela wychowania fizycznego w Zespole Szkół Medycznych. W placówce uczyło się 400 dziewcząt, było kilkanaście nauczycielek, ich pracę nadzorował dyrektor. W kadrze pedagogicznej znajdował się jeden nauczyciel – Roman Jaszczak. Był ambitny. Próbował nauczyć dziewczyny koszykówki i siatkówki, ale jak twierdzi, nie za bardzo do tego się nadawał. Nie mógł żyć bez piłki nożnej.
Nieco wcześniej próbował sił jako trener. Prowadził drużynę województwa konińskiego trampkarzy, a w Górniku opiekował się nastoletnim jeszcze Andrzejem Woźniakiem. Od czasu do czasu z późniejszym reprezentantem kraju, zawodnikiem Widzewa Łódź i FC Porto, prowadził treningi indywidualne. Postanowił nauczyć gry w piłkę dziewczyny ze szkoły medycznej. Dyrekcji i rodzicom musiał tłumaczyć, że nie jest to sport bardziej urazowy niż np. łyżwiarstwo figurowe albo zajęcia gimnastyczne. Miał dar przekonywania. W 1984 roku dziewczyny grały już w lidze międzyklasowej, a rok później powstał Szkolny Klubu Sportowy Medyk.